ravelloo
/ 213.17.128.* / 2011-04-28 16:12
Witam wszystkich forumowiczów!
W kilku zdaniach przybliżę wam swoją historię. Mam nadzieję, że po jej przeczytaniu będziecie w stanie odpowiednio odnieść się do kwestii, którą chcę poruszyć.
Jakiś czas temu w trakcie pracy poszedłem do łazienki. Nieszczelny piecyk gazowy spowodował u mnie zatrucie, CO. Straciłem przytomność, efektem, czego złamałem ząb. Leżałem w toalecie 1h nieprzytomny. Ta jedna godzina to był największy dramat w moim życiu, ponieważ w przebłyskach świadomości toczyłem walkę ze swoim osłabionym ciałem, walkę o doczołganie się do drzwi, walkę o własne życie. Jakimś cudem wyszedłem z łazienki. Koledzy na zmianie wezwali pogotowie. Karetka zawiozła mnie na toksykologię, gdzie spędziłem 5dni dochodząc do siebie (w badaniu toksykologicznym krwi miałem HbCO 30,8% gdzie norma to HbCO 4%-8%). Szczęście w nieszczęściu polegało na ty, że poza złamanym zębem, nie doznałem uszczerbku na zdrowiu.
Póki, co wypadku nigdzie nie zgłaszałem (np. Inspekcja Pracy), natomiast napisałem dwa pisma formalne do prezesa:
- o odszkodowanie.
- o zwrot kosztów leczenia (korona na ząb + leki to około 1200zł).
Na dniach prezes ma się ze mną kontaktować w sprawie wysokości odszkodowania.
Mój problem polega na tym, że nie wiem jakiej kwoty mogę się domagać…Z jednej strony nie chcę wyjść na jelenia żądając groszy a z drugiej strony nie chcę podać zaporowej kwoty. Na google wyczytałem, że pewna kobieta miała podobny wypadek i dostała 10% w ZUS-ie. W moim przypadku wypadek nigdzie nie zostanie zgłoszony pod warunkiem, że prezes zamknie mi usta odpowiednią kwotą.
Waszym zdaniem, ile powinna wynieść ta suma?
Proszę o racjonalne wypowiedzi oraz z góry za nie dziękuję