Początek sesji przyniósł wzrost głównych indeksów. I podobnie jak w poprzednich notowaniach kolejny raz podaż skutecznie schłodziła dobre nastroje byków. Dopiero po południu popyt ponownie próbował odebrać pałeczkę liderowi. Z wielkim trudem to się udało i ostatecznie kończymy sesję na kosmetycznym plusie.
Tym razem inne parkiety w Europie znacznie nas wyprzedziły. To zasługa m.in. dobrych danych jakie napłynęły ze Stanów Zjednoczonych. Indeks wskaźników wyprzedzających koniunkturę (LEI) wzrósł w maju o 1,2 proc. Dane były lepsze od prognoz, które mówiły o wzroście o 0,8 proc. Również pozytywnie zaskoczył indeks Philadelphia Fed Index, który obrazuje kondycję gospodarczą w takich stanach jak: Pensylwania, New Jersey i Delaware. Okazało się, że wzrósł on w czerwcu do poziomu -2,2 pkt. z poziomu -22,6 pkt. w maju. Rynek oczekiwał natomiast wzrostu jedynie do -16 pkt.
To pozwoliło nie tylko na odreagowanie na parze EUR/USD, ale również poprawiło humory inwestorom. Sesja w USA rozpoczęła się od wzrostów. Za nimi podążyły w górę również inne indeksy w Europie.
Dzisiejsze danedotyczące zatrudnienia i wynagrodzenia w przemyśle nie miały tak dużego przełożenia na rynek akcji jak właśnie sytuacja w USA. Dzięki popytowi na akcje w Stanach Zjednoczonych nasi krajowi gracze pod koniec sesji również ruszyli na zakupy. Niestety tylko jeden z głównych indeksów zdołał zamknąć się nad kreską.
WIG20 zakończył sesję na poziomie 1927 punktów co oznacza wzrost o 0,06 proc. Obroty na całym rynku były dużo niższe niż wczoraj i wyniosły ponad 1,23 mld zł.