Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Szarża amerykańskich byków poprawi nastroje

0
Podziel się:

GPW zareagowała wczoraj na światową przeceną akcji ponad dwuprocentowym spadkiem indeksów. Najgorzej zachowywały się małe i średnie spółki (SWIG80 i MWIG40).

Szarża amerykańskich byków poprawi nastroje

GPW zareagowała wczoraj na światową przeceną akcji ponad dwuprocentowym spadkiem indeksów. Najgorzej zachowywały się małe i średnie spółki (SWIG80 i MWIG40)
.

Nie pomógł w niczym lepszy od oczekiwań raport kwartalny opublikowany przez BZ WBK. Kurs tego banku spadał podobnie zresztą jak i innych spółek sektora. Nie można było jednak wysnuć z tego spadku żadnego wniosku. Skoro akcje generalnie traciły to nie sposób powiedzieć ile było w tym konkretnym przypadku realizacji zysków, a ile ogólnego nastroju.

Trzeba jednak zauważyć, że gracze przez długi czas zachowywali się bardzo rozsądnie. WIG20 trzymał się blisko poziomu dwuprocentowego spadku i niechętnie poddawał się presji nastrojów panujących na innych rynkach europejskich. Tylko raz, po 13.00 spadek się pogłębił, ale błyskawicznie wszystko wróciło do normy.

_ Przed otwarciem sesji w USA polskie indeksy, naśladując ich europejskie odpowiedniki, zaczęły nieśmiało odrabiać straty, ale niepewne zachowanie rynków USA tę próbę zahamowało. _

WIG20 kontynuuje spadek, który po wyłamaniu dołem z klina zwyżkującego może sięgnąć 3.470 pkt. Na pocieszenie posiadaczom akcji można powiedzieć, że dolne ograniczenie rocznego kanału trendu wzrostowego jest jeszcze 70 punktów niżej. Dużo gorsza jest sytuacja MWIG40. Ten indeks praktycznie dotknął już linii rocznego trendu wzrostowego. Jeszcze jeden większy spadek i dojdzie do wygenerowania średnioterminowego sygnału sprzedaży. Nawiasem mówiąc nawet wzrost indeksów na dzisiejszej sesji nie anuluje obowiązującego obecnie krótkoterminowego sygnału sprzedaży.

_ Wczorajsza sesja w USA, kiedy to byki w ostatnich 30 minutach odrobiły wszystkie straty i doprowadziły do dużych wzrostu indeksów powinna być dla GPW i innych giełd europejskich sygnałem do kupna akcji. _

Wydawało się, że nic dzisiaj już nie może graczy zaskoczyć, a droga na północ jest otwarta. Dziwne zachowanie rynków azjatyckich, gdzie indeksy po początkowym wzroście zaczęły spadać każe jednak zachować dużą ostrożność. Jeśli takie zachowanie Azjatów miało swoją genezę w zawaleniu się mostu w USA to nastroje się zmienią na pozytywne jak tylko zapanuje ogólne przekonanie, że to z całą pewnością nie był zamach terrorystyczny. Gdyby jednak odpowiedzialne były nowe, złe informacje z funduszy to wyprzedaż będzie kontynuowana.

Informacje o problemach trzeciego już funduszu hedżingowego należącego do Bear Stearns oraz informacja z Australii, gdzie Macquarie Bank, największy australijski bank inwestycyjny, poinformował, że z powodu strat na rynku amerykańskich kredytów hipotecznych zmuszony został do sprzedaży części aktywów, doprowadził już na początku sesji do ponad dwuprocentowej przeceny na giełdach europejskich. Z czasem skala spadku się zwiększała. Spadały też kursy USD/JPY i EUR/USD. Nieznacznie pomogła euro publikacja indeksu PMI dla strefy euro. Okazało się, że wzrósł (oczekiwano, że nie zmieni się). Podtrzymywały na duchu graczy zapewnienia Deutsche Bank i BNP twierdzących, że wpływ amerykańskiego rynku kredytów hipotecznych na ich wyniki będzie ograniczony.

_ Być może dlatego od południa indeksy zaczęły się podnosić, a potem pomogły im dodatkowo amerykańskie raporty makroekonomiczne. Jednak kończące sesję spadków nie można uznać za niewinne. Pocieszać mogło jedynie to, że nie zostały przełamane wsparcia techniczne. _

Z pewnością jedno można powiedzieć o sesji na amerykańskich giełdach: była niezwykle nerwowa. Zanim przejdę do opisu przebiegu sesji popatrzmy jeszcze, jaki obraz sytuacji malowały opublikowane w środę dane makro. Raport Challengera (planowane zwolnienia) nie wywołał (jak zwykle) zmian na rynkach, ale warto odnotować, że ilość planowanych zwolnień spadła w lipcu o 23 procent w porównaniu z czerwcem. Zupełnie co innego pokazał jednak raport ADP - według tej firmy w lipcu, w amerykańskim sektorze prywatnym przybyło tylko 48 tys. nowych miejsc pracy (oczekiwano wzrostu o 115 tys.). Po opublikowaniu tego raportu kurs EUR/USD zaczął rosnąć, a kontrakty zmniejszyły skalę spadku (rodzi się nadzieja na obniżkę stóp). Jednak te trendy nie utrzymały się.

Pól godziny po rozpoczęciu sesji swój raport opublikował instytut ISM. Okazało się, że w lipcu sektor produkcyjny w USA wyraźnie zwolnił. Indeks spadł do 53,8 pkt. (wartość powyżej 50 pkt. sygnalizuje, że gospodarka się rozwija). To nie mogło poprawiać nastrojów, ale nie wywołało też większego niepokoju, bo ten sektor to mniej niż 20 procent gospodarki amerykańskiej.

_ Lepsze od oczekiwań dane opublikowało NAR (stowarzyszenie pośredników). Indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym wzrósł o 5 proc. (oczekiwano spadku o 0,5 proc.). _

Trzeba jednak pamiętać o tym, że od podpisania umowy do jej finalizacji jest w USA długa droga, a poza tym nie tylko, a wręcz nie przede wszystkim, liczy się ilość sprzedanych domów - najważniejsza jest cena. Żeby nie było zbyt różowo MBA (stowarzyszenie banków hipotecznych) poinformowało, że znowu (to już trzeci kolejny tydzień) spadła ilość wniosków o kredyty hipoteczne sięgając poziomu niewiele tylko wyższego od rocznego minimum.

Dane te miały niewielkie, żeby nie powiedzieć żadne, przełożenia na zachowanie rynków finansowych. Dolar po ich publikacji zaczął tracić, ale potem wrócił do ostatnio obowiązującego trendu i kurs EUR/USD spadł. Widać, że gracze znowu wracają do dolara w momentach trudnych dla innych rynków. Umocnienie dolara zwiększyło spadki cen surowców, które i tak przedtem taniały (ucieczka z bardziej ryzykownych aktywów). Złoto jednak staniało nieznacznie. Mocniej straciła miedź, a najmocniej ropa. W środę można było sprawdzić, że raport o tygodniowej zmianie zapasów paliw w USA nie ma praktycznie żadnego znaczenia. Zapasy ropy spadły aż o 6,5 mln baryłek (największy spadek w tym roku), ale cena ropy tylko na chwilę uderzyła w 78,70 USD za baryłkę i zaczęła spadać tracąc w końcu dnia ponad 2 proc. Pretekstem do realizacji zysków był wzrost zapasów benzyny.

Na rynku akcji widać było przez całą sesję jak ciężką walkę toczą byki z niedźwiedziami. Trzy razy indeks S&P 500 przechodził na plusy i trzy razy niedźwiedzie kontrowały sprowadzając go o 9 pkt. (około 0,6 proc.) poniżej wtorkowego zamknięcia. Pomagał bykom Henry Paulson, sekretarz skarbu USA, który rozpoczął serię wystąpień mających na celu ratowanie rynku. Powiedział podczas swoje wizyty w Chinach, że wpływ rynku kredytów hipotecznych na amerykańskie giełdy jest ograniczony, a gospodarka globalna jest silna jak nigdy dotąd.

_ Piszę o serii, bo nie mam żadnych wątpliwości, że niedługo zaczną w podobnym tonie wypowiadać się członkowie Fed i znani ekonomiści/analitycy. _

Wieści ze spółek niespecjalnie pomagały posiadaczom akcji. Ford i Chrysler poinformowały, że ich lipcowa sprzedaż była dużo gorsza od prognoz. Poza tym Bear Stearns zakomunikował, że jego Asset-Backed Securities Fund (to ten trzeci, w którym wstrzymano wypłaty) nie stosuje ,,lewarowania" (zakupy z dźwignią finansową), a w jego portfelu produkty oparte na rynku kredytów hipotecznych stanowią mniej niż 0,5 proc. całości. To bardzo złowróżbna informacja, bo natychmiast zrodziły się podejrzenia, że kryzys nie dotyczy tylko kredytów hipotecznych. Jedyną ,,dobrą" informacją było to, że deweloper, Beazer Homes, oświadczył, iż nieprawdziwa jest plotka mówiąca o tym, że rozważa ogłoszeni bankructwa. Jednak to, że taka plotka w ogóle się pojawiła świadczy źle o stanie rynku. Do końca sesji nie było pewne, kto wygra walkę popytu z podażą. Na pół godziny przed końce sesji wydawało się, że nic nie uchroni indeksów przed dużym spadkiem, ale właśnie ostatnie 30 minut były jedną wielką szarżą byków, które odrobiły wszystkie
straty i doprowadziły do dużej zwyżki indeksów. Droga do dalszych wzrostów została w ten sposób otwarta.

Po sesji raporty opublikowały Starbucks, Electronic Arts i Walt Disney. Wyniki były generalnie niezłe, a indeks handlu posesyjnego (AHI) wzrósł 0 0,17 proc. Wydawało się, że byki mają rynek w garści, ale poranek nie daje już takiej pewności. W Azji indeksy rozpoczęły sesję wzrostem, ale przed siódmą rano, kiedy piszę ten komentarz, rozpoczęła się wyprzedaż.

_ Nie jest jednak wcale pewne, jak sesje się skończą, bo inwestorzy są niezwykle nerwowi, a rynki zmienne. Najgorsze w tym spadku jest to, że nie widać przyczyny tej zniżki. _

Narzuca się twierdzenie, że to katastrofa w USA zmieniła nastroje, ale ja w to nie bardzo wierzę. Wiele osób zginęło (ilość ofiar nie jest jeszcze znana) w Minneapolis w wyniku zawalenia mostu na rzece Missisipi w stanie Minnesota. Władze jednak twierdzą, że nie był to zamach terrorystyczny i należy im raczej wierzyć, choćby z tego powodu, że gdyby to był zamach Al Kaidy to zawaliłoby się kilka mostów. Spadki indeksów azjatyckich ściągnęły w dół kontrakty na amerykańskie indeksy, ale ja bym się tym nie przejmował. Amerykanie rzadko biorą pod uwagę to, co dzieje się na zagranicznych rynkach. Uważam, że w dalszym ciągu najważniejsze będą informacje napływające z funduszy (szczególnie hedżingowych). Jeśli ich nie będzie to indeksy wzrosną.

Czwartek jest dniem banków centralnych, bo komunikaty po swoim posiedzeniu opublikują Bank Anglii i ECB, ale wielkiej ekscytacji z tego powodu na rynkach nie będzie. Oba banki prawie na pewno nie zmienią poziomu stóp procentowych. Po posiedzeniu ECB nie odbędzie się nawet konferencja prezesa banku, co jest wydarzeniem niespotykanym wtedy, kiedy podejmowane są ważne decyzje.

Bardziej interesujące mogą być raporty makroekonomiczne, ale też nie powinny doprowadzić do dużych ruchów kursów i indeksów. Gracze czekają na dane z amerykańskiego rynku pracy i do tego właśnie raportu będą się przygotowywali. Z pewnością jednak zobaczymy reakcję po publikacji tygodniowej zmiany na rynku pracy (zareaguje tylko rynek walutowy - im mniej noworejestrowanych bezrobotnych tym lepiej dla dolara). Dowiemy się też, jak w czerwcu zmieniły się w USA zamówienia fabryczne. Oczekiwany jest wzrost zamówień, ale gdyby nawet tak było to są to już dane bardzo historyczne, z drugiego kwartału, więc ich wpływ na rynki będzie widoczny, ale ograniczony. W dalszym ciągu najważniejsze będą informacje napływające z funduszy. Jeśli ich nie będzie to indeksy wzrosną.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)