Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Australijczycy chcą odszkodowania od Polski za kopalnie, które nie powstały. W grze miliardy złotych

126
Podziel się:

- Sprawę rozstrzygnie arbitraż, ale uważam, że stosunek polskich władz do zagranicznych firm ubiegających się o wydobycie, budzi wątpliwości i nie buduje wiarygodności - mówi money.pl Janusz Steinhoff, były wicepremier, minister gospodarki i ekspert rynku energetycznego.

Australijczycy chcą odszkodowania od Polski za kopalnie, które nie powstały. W grze miliardy złotych
Australijczycy toczą spór z Polską o dwie kopalnie. (Fot: Łukasz Kalinowski | Prairie)

Australijskie kopalnie w Polsce rocznie miały wydobywać miliony ton węgla. Spółka nie uzyskała jednak stosownych koncesji i teraz przed trybunałem arbitrażowym będzie próbowała udowodnić, że Polska administracja celowo uniemożliwiła jej działanie.

Jak dowodzą Australijczycy, rozwój projektów inwestycyjnych Jan Karski i Dębieńsko zablokowali urzędnicy. Rzeczywiście Ministerstwo Środowiska nie wydało spółce m.in. koncesji wydobywczej. Pytanie tylko czy wszystko odbyło się w granicach prawa?

Zobacz także: mBank webinar odc. 2: Cele i plany inwestycyjne – jak je określać?

Praire Mining będzie chciała udowodnić, że urzędnicy celowo podkładali im kłody pod nogi. Spór między australijską i polską stroną będzie rozstrzygał teraz międzynarodowy sąd arbitrażowy. Australijczycy nie mówią oficjalnie o kwotach, ale w grę wchodzą miliardy złotych.

Roszczenie obejmuje wartość dotychczasowych nakładów Prairie na rozwój kopalń Jana Karskiego i Dębieńska. Do tego należy doliczyć utracone zyski. Oczywiście w tego typu sprawach odszkodowanie może obejmować naliczone odsetki związane z przyznanymi odszkodowaniami i wszystkimi kosztami związanymi z dochodzeniem roszczeń arbitrażowych.

12 mld zł?

W czerwcu tego roku "Puls Biznesu" szacował, że roszczenie Prairie Mining może opiewać nawet na kwotę 12 mld zł. O sprawę pytaliśmy w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Udało nam się jedynie dowiedzieć, że "sprawa jest analizowana przez Prokuratorię Generalną RP".

Przedstawiciele rządu także stronią od komentarzy. Jak usłyszeliśmy od jednego z nich, sprawa trafiła do arbitrażu i w takiej sytuacji najlepiej powstrzymać się od wypowiedzi niż sprawie zaszkodzić.

- Nie mnie rozstrzygać, kto ma rację. Nie wiem, czy Australijczycy mają odpowiednie podstawy, by ubiegać się o odszkodowanie. Wiem tylko, że zaangażowali duże środki i prowadzili kosztowne badania. Jednak polska administracja nie mogła się z nimi porozumieć w sprawie koncesji na wydobycie - mówi Janusz Steinhoff.

- Sprawę rozstrzygnie arbitraż, ale uważam, że stosunek polskich władz do zagranicznych firm ubiegających się o wydobycie, budzi wątpliwości i nie buduje wiarygodności - dodaje były wicepremier.

Jak podkreśla, prawo, które tworzył w tym obszarze w latach 90. zrównuje wszystkie podmioty w staraniach o koncesje.

- Nie ma różnicowania na zagraniczne i krajowe. Także moje zasadnicze watpliwości budzi czy administracja państwowa w tej sprawie właściwie postępuje i przestrzega prawa. Tym bardziej, że to nie jest odosobniony przypadek - mówi Steinhoff.

Apel do administracji

Przytacza tutaj przykład Kanadyjskiej firmy Miedzi Copper Corporation, która w lutym tego roku również skierowała sprawę do arbitrażu międzynarodowego. Roszczenia mogą według "Dziennika Gazety Prawnej" sięgnąć nawet pięciu mld złotych.

Kanadyjczycy spierają się tu ministerstwem środowiska, które uchyliło im koncesje. Teren ewentualnego wydobycia jest w Sudetach. Pobliskie tereny eksploatuje już KGHM.

- Trzeba to na pewno dobrze wyjaśnić, bo to kwestia przestrzegania prawa. Nam przecież powinno i myślę, że zależy na inwestorach zagranicznych. Jeśli jednak się okaże, że polska administracja wykazała tu złą wolę, trzeba będzie płacić. Tak jak i my dostaliśmy pieniądze od Gazpromu, również zasądzone przez arbitraż - dodaje Janusz Steinhoff.

Były wicepremier mówi tu o sprawie, w wyniku której, Gazprom zwrócił Polsce 1,5 miliardów dol.

- Apeluję do administracji o przestrzeganie prawa, bo trzeba mieć świadomość, że podmioty zagraniczne w razie jakiś nieprawidłowości będą występowały z roszczeniami do Skarbu Państwa - podsumowuje nasz rozmówca.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(126)
amber
2 lata temu
Likwidujmy Polskie kopalnie i wydobycie polskiego węgla przez polaków!!!! POlityka pełwoskich sprzedawczyków nich inni zarabiają na polskim węglu
Ja wohl!
3 lata temu
Umowa podpisana za nie-rządu Peło i Zetesel!
mójnick
4 lata temu
@Qbant i inni Masz nikłe pojęcie. Akurat w tym przypadku sprawa wygląda zupełnie inaczej. Pokrótce wygląda to tak: Po pierwsze, to nie jest węgiel opałowy dla elektrowni, tylko bardzo wysokiej jakości węgiel koksujący niezbędny do produkcji wysokojakościowej stali stopowej. Po drugie, Prairie Mining dostała koncesję jedynie POSZUKIWAWCZĄ, a nie wydobywczą, więc wiedziała jakie jest ryzyko. Gdyby węgla nie znaleźli, to pieniądze i tak by wydali i było by cicho. Po trzecie, koncesja P.M. znajduje się POMIĘDZY już istniejącą kopalnią Bogdanki a nową koncesją WYDOBYWCZĄ Bogdanki. Bogdanka planowała połączyć te złoża pod ziemią, ale nie dostała koncesji, a dostali ją Australijczycy. Gdyby Australijczycy dostali koncesję wydobywczą, to wtedy Bogdanka może się pakować, bo żeby korzystać ze swoich koncesji musiałaby budować od podstaw nową kopalnię, a to jest ekonomicznie bezsensowne w tej sytuacji. Poza tym Bogdanka chciała kilka lat temu odkupić od PM tę właśnie koncesję, żeby scalić swoje złoża, więc koszty poszukiwań PM zwróciłyby się, ale Australijczycy odrzucili ofertę. A teraz płaczą i żądają jakiegoś absurdalnego odszkodowania. I TO JEST PRZYPADEK DLA PROKURATURY, ustalić kto Australijczykom sprzedał koncesję pomiędzy polami polskiej firmy. Informacja dla wszystkich "znawców" - Bogdanka od lat jest kopalnią dochodową, przynosi regularnie zyski, właśnie dlatego, że wydobywa węgiel wysokiej jakości z blisko położonych obok siebie złóż. Na marginesie mówiąc, warto najpierw trochę poszukać w różnych źródłach i dowiedzieć się faktów skąd wzięła się ta spółeczka Prairie Mining, oraz jaką ma historię biznesową, bo to nie jest pierwszy podobny przypadek trollingu wydobywczego ze strony tej spółeczki.
Abc
4 lata temu
Pazerność zawsze powinna się tak lończyć.Wielkiego wała powinni dostać.Jak się w coś inwestuje zawsze jest ryzyko
Straszne
4 lata temu
To jest caly pis! Podpisac z firma zagraniczna zgode na poszukiwanie zloz, inwestowanie ogromnych pieniedzy, a jak juz wszystko jest gotowe do wyfobycia, nie udzielic koncesji a wcisnac swoich np KGHM zeby wydobywali. Cwaniactwo, bezczelnosc, Chamstwo! Gratulacje suwerenie! Za wszystko zaplacisz ty!!!!!
...
Następna strona