Przypomnijmy. "Rzeczpospolita" napisała w poniedziałek, że oprócz wstrzymania środków na Krajowy Plan Odbudowy (24 mld euro dotacji i 12 mld euro pożyczek z unijnego funduszu na odbudowę gospodarczą po pandemii), pod znakiem zapytania stoi też ponad 75 mld euro z tzw. normalnego budżetu w ramach polityki spójności.
Polska może zacząć realizować projekty, bo cztery programy operacyjne zostały już przez KE zaakceptowane, ale nie może liczyć na to, że Komisja opłaci przysłane do Brukseli rachunki.
Marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk powiedział, że "jest to bardzo zła wiadomość".
- Przewidywaliśmy, że osiągnięcie tzw. kamieni milowych, czyli realizacja oczekiwań Komisji Europejskiej w odniesieniu do środków z KPO, będzie musiało najprawdopodobniej rozszerzyć się na wieloletnie ramy finansowe, czyli będzie obejmować wszystkie fundusze europejskie. To jest teraz najzwyczajniej potwierdzenie tego, o tym mówią nasi europosłowie, że niestety taka jest atmosfera w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej – powiedział.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodał, że wstrzymanie funduszy UE dla Polski "to byłby dramat". - Prawdziwy dramat, dlatego że wiemy o tym, że w ostatnich kilkunastu latach, od momentu przystąpienia Polski do UE, intensywny rozwój wielu miast, gmin, wsi, także regionów zawdzięczamy środkom europejskim - powiedział Struk.
Dodał, że samorządowcy mogą jedynie "apelować do władz rządowych, do parlamentu, do obozu Zjednoczonej Prawicy, aby te postulaty, które składa KE i te oczekiwania były najzwyczajniej spełnione".
"Apel jeden do rządzących: puknijcie się w głowę"
Do doniesień "Rz" odniósł się także prezydent Sopotu Jacek Karnowski. - Powiedzmy sobie uczciwie: przez małe interesiki, naprawdę małe interesiki partyjne, pozbawia się Polaków olbrzymich środków finansowych na rozwój, na transformację energetyczną. To np. na Pomorzu czy w Wielkopolsce może być 500 projektów po 10 mln – i tego się pozbawia przedsiębiorców, pozbawia się Polaków przez takie małe interesiki partyjne - stwierdził.
Wyraził nadzieję, że "Polacy odpłacą i zmiotą tę władzę". - Tylko za rok już będziemy mieli bardzo mało czasu żeby np. implementować środki z KPO. My jesteśmy już w tej chwili spóźnieni w stosunku do Włoch, do Francji, do Niemiec – bo tam te środki finansowe już wydają, one są dużo więcej warte, niż będą warte za rok. Apel jeden do rządzących: puknijcie się w głowę, bo naprawdę nie warto tych malutkich interesików partyjnych przedkładać ponad dobro Polaków – powiedział Karnowski.
Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak pytany, czy wyobraża sobie, że nie będzie możliwości wydatkowania środków unijnych powiedział, że "już teraz potrafi sobie wyobrazić wszystko".
- Mamy kopalnie a rzeczywiście są potężne problemy w zakresie zaopatrzenia mieszkańców w węgiel i to w sytuacji, gdy rzeczywiście tych palenisk nie ma aż tak dużo. W Poznaniu jest to raptem 10 proc., tylu mieszkańców korzysta z węgla do opalania domów. Więc wyobrażam sobie sytuację taką, że jak tak dalej PiS będzie rządził, to będziemy dawać ogłoszenia: "zamienię autobusy elektryczne na stare diesle". To jest dla mnie dramat, że mogąc tak naprawdę reformować, zmieniać nasz kraj właśnie w układzie energii odnawialnej, wszystkie farmy wiatrowe, zostały zastopowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości - powiedział Jaśkowiak.
Dodał, że obecnie "widzimy skutki katastrofalne tej wojny z UE". - My widzimy przeciwnika gdzie indziej. Dla nas przeciwnikiem jest Rosja, tam widzimy realne zagrożenie, realne zagrożenie gospodarcze. Natomiast uważamy UE za naszego sojusznika, to jest nam mentalnie bliższe, szczególnie gdy się spojrzy przez pryzmat Pomorza i Wielkopolski. My jesteśmy jednak mentalnie bardziej zachodni, w sytuacji, gdy Prawo i Sprawiedliwość kieruje się taką mentalnością Wschodu - Łukaszenki, Putina, i to nas martwi - mówił prezydent Poznania.
Z opublikowanego w poniedziałek przez dziennik "Rzeczpospolita" artykułu wynika, że Bruksela miała wstrzymać "praktycznie wszystkie fundusze dla Polski, dopóki nie naprawimy sądownictwa".
Cytowany przez "Rzeczpospolitą" Marc Lemaitre, dyrektor generalny ds polityki regionalnej w KE, powiedział w ubiegłym tygodniu na spotkaniu w Brukseli, że "polskie władze same zadeklarowały, że nie wypełniły jednego z podstawowych warunków umożliwiających zwrot pieniędzy, związanego z kartą praw podstawowych".
- To horyzontalny warunek, nie dotyczy poszczególnych sektorów, ale całości funduszy. I dopóki on nie będzie wypełniony przez Polskę, płatności nie będą zwracane przez KE. Te rachunki będą czekać - powiedział Lemaitre.
Chodzi przede wszystkim o wykonanie wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczącego likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sadu Najwyższego i związanej z tym konieczności przywrócenia do pracy sędziów odsuniętych przez ID oraz zagwarantowania sędziom prawa do zadawania pytań prejudycjalnych do TSUE, czyli w praktyce wniosków o interpretację prawa UE - informuje poniedziałkowa "Rzeczpospolita".
KE: zmiany dokonywane przez Polskę niewystarczające
Również "Financial Times" cytował anonimowe wypowiedzi urzędników KE twierdzących, że większość nowych funduszy spójności z lat 2021-2027 jest na razie niedostępna dla Polski. Jak twierdzi "FT" przyczyną ma być brak porozumienia między Brukselą a Warszawą w sprawie reformy sądownictwa. Zmiany dokonane w ostatnim czasie przez polski rząd KE ma uznawać za niewystarczające.
Nowy minister ds europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk zapytany w poniedziałek w Programie Trzecim Polskiego Radia o kwestię pieniędzy z polityki spójności odpowiedział, że ma świadomość "jakie są tendencje po stronie instytucji europejskich i jakie wypływają z tego możliwe zagrożenia".
Według niego nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym uchyla cały szereg wątpliwości instytucji europejskich, a teraz ważne jest raczej, żeby - jak mówił - "wreszcie instytucje europejskie rozpoczęły wywiązywanie się ze swoich zobowiązań".