Masz zaległy urlop wypoczynkowy? Jeśli pracodawca nie udzieli ci go do 30 września, będzie miał kłopoty. Może zapłacić grzywnę od 1 do nawet 30 tysięcy złotych.
Ale również jeśli pracownik będzie się uchylał od pójścia na zaległy urlop, kara go nie ominie. Pracodawca może pozbawić go nawet 1/10-miesięcznego wynagrodzenia - wynika z przepisów prawa pracy.
- Urlopowych zaległości nie powinien lekceważyć ani pracodawca, ani pracownik. Jak wszyscy wiedzą, kodeks pracy gwarantuje prawo do corocznego, nieprzerwanego, płatnego urlopu wypoczynkowego w wymiarze 20 lub 26 dni w zależności od stażu pracy pracownika – mówi ekspert ds. prawa pracy, Katarzyna Siemienkiewicz.
Zgodnie z przepisami Kodeksu pracy, każdy pracodawca jest obowiązany udzielić pracownikowi urlopu w tym roku kalendarzowym, w którym pracownik uzyskał do niego prawo.
- Jeżeli pracownik nie wykorzysta urlopu w roku kalendarzowym, w którym nabył do niego prawo, niewykorzystany urlop przechodzi na następny rok. Tu jednak zaczynają się schody – przyznaje Siemienkiewicz.
Zdarza się jednak, i to nie rzadko, że z różnych powodów udzielenie bieżącego urlopu jest trudne do przeprowadzenia. Ustawa daje więc obu stronom, zarówno pracodawcy, jak i pracownikowi, specjalną furtkę – wyjście z sytuacji.
Pracodawca może do 30 września kolejnego roku, bez ponoszenia żadnych konsekwencji, odwlec udzielenie urlopu kluczowemu pracownikowi.
Do tego terminu jednak urlop musi być wykorzystany. Jak podkreśla Miłosława Strzelec- Gwóźdź, partner w kancelarii gpkancelaria.pl, zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego w zakresie udzielenia zaległego urlopu pracodawca może pracownika skierować na urlop nawet bez jego zgody.
Niepodporządkowanie się przez pracownika poleceniu przełożonego może wiązać się z nałożeniem na niego kar dyscyplinarnych zawartych w art. 108 Kodeksu pracy. Mowa jest tam m.in. o karze finansowej do wysokości 1/10-miesięcznego wynagrodzenia pracownika.
Na tym nie koniec. W tarczy 4.0 ustawodawca wprowadził zapis, który uprawnia pracodawcę do jednostronnego udzielenia pracownikowi urlopu w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii, w terminie przez siebie wskazanym i bez konieczności uzyskania zgody tego pracownika.
Co ważne, chodzi wyłącznie o urlop zaległy, a nie bieżący. Udzielenie takiego urlopu może nastąpić z pominięciem planu urlopów. Pracodawca może wysłać pracownika na maksymalnie 30 dni.
- Zapis wprowadzony do tarczy 4.0 nie pozostawia wątpliwości, że to na pracowniku ciąży obowiązek wykorzystania udzielonego przez pracodawcę urlopu. Sprzeciw pracownika może być przyczyną negatywnych konsekwencji związanych z brakiem realizacji polecenia wydanego przez pracodawcę – ostrzega Miłosława Strzelec- Gwóźdź.
Z uzasadnienia tarczy 4.0 wynika, że ideą wprowadzenia takiego uregulowania była chęć wyeliminowania sytuacji, w której pracownicy kumulowaliby urlopy zaległe oraz urlopy nabyte w bieżącym roku kalendarzowym z uwagi na istniejące ograniczenia epidemiczne oraz ograniczenie w funkcjonowaniu niektórych branż gospodarki, np. turystyki.
Co również istotne, obowiązujące przepisy nie uprawniają pracownika do żądania od pracodawcy wypłaty ekwiwalentu za niewykorzystany urlop jeszcze w czasie zatrudnienia (takie uprawnienia powstaje dopiero w związku z rozwiązaniem lub wygaśnięciem umowy o pracę).
Pracownik nie może też zrzec się przysługującego mu prawa do urlopu wypoczynkowego.
Jednak po upływie 30 września następnego roku kalendarzowego pracownik może sądownie dochodzić udzielenia urlopu do czasu przedawnienia roszczenia o ten urlop.
Przy czym ważnym jest, że termin 30 września nie oznacza, że do tego momentu pracownik musi wykorzystać cały zaległy urlop. Wystarczy, że go zacznie. Wówczas nie zostaną naruszone przepisy prawa pracy.
Warto też wiedzieć, że roszczenia wynikające z umowy o pracę ulegają przedawnieniu z upływem 3 lat od dnia, w którym stały się one wymagalne.
Innymi słowy, pracownik traci prawo do urlopu i ekwiwalentu za niewykorzystany urlop dopiero po upływie 3 lat.
Pracodawcy, który uchyla się od udzielenia pracownikowi urlopu, grozi kara finansowa od 1 do nawet 30 tys. złotych.