Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Balcerowicz: Największym błędem były zasiłki dla bezrobotnych

0
Podziel się:

Najlepszy - zdaniem Czytelników Money.pl - minister finansów wspomina reformy.

Balcerowicz: Największym błędem były zasiłki dla bezrobotnych
(PAP/Piotr Rybarczyk)

Wicepremier i szef resortu finansów w historycznym rządzie Tadeusza Mazowieckiego został wybrany przez Czytelników Money.pl najlepszym ministrem finansów ostatnich XX lat. W rocznicę wprowadzenia planu Balcerowicza w naszym cyklu Gospodarcza XX-latka opisywaliśmy burzliwy okres przemian. Teraz Money.pl rozmawia o nich z ich autorem.

Money.pl: Czytelnicy Money.pl wszystkim - poza Panem - ministrom finansów ostatniego XX-lecia przyznali więcej ocen negatywnych niż pozytywnych. Czy Pan również swoich następców tak surowo ocenia?


Leszek Balcerowicz: Byli różni. Porządną robotę wykonywali Osiatyński, Raczko, Gronicki, Olechowski.


Leszek Balcerowicz został wybrany najlepszym ministrem finansów w plebiscycie z okazji XX-lecia reform.
Zobacz, jak wypadli pozostali ministrowie.

Jest ktoś jeszcze godny pochwały?


Na pewno Hausner. Choć nie był ministrem finansów, to przygotował kompleksowy plan naprawy finansów publicznych, który jednak tylko w pewnym stopniu został wprowadzony, bo zadziałała blokada polityczna. A w latach 2005-2007 odkręcono to, co przedtem wprowadzono. To się walnie przyczyniło do obecnych problemów finansów naszego państwa.

Nie chciałbym jednak nikogo skrzywdzić, bo generalnie ministrowie finansów byli lepsi niż większości sejmowe. Oni na ogół bronili finansów publicznych. Należy pamiętać, że za zły ich stan nie odpowiadają ministrowie, ale ci, co uchwalają szkodliwe i kosztowne ustawy. I to trzeba zmienić! Fałszywi święci Mikołajowie muszą wreszcie przegrywać wybory. Wtedy Polska gospodarka będzie bezpieczna.

Money.pl: Wracając do Pańskiej pracy, w jakim stopniu założenia programu Balcerowicza były naprawdę Pańskie, a w jakim zostały narzucone przez instytucje finansowe oraz rządy, którym Polska była winna kilkadziesiąt miliardów dolarów?

W drugiej połowie lat 70. stworzyłem zespół, w ramach którego na zasadach hobby zajmowaliśmy się reformami gospodarki, prace kontynuowaliśmy w latach 1980. Nikt z nas wówczas nie marzył, że Polska będzie wolna i będzie możliwość wcielania w życie radykalnych reform.

Ale zarys strategii mieliśmy gotowy. Generalnie zgadzała się ona z tym, co zalecały instytucje międzynarodowe, między innymi Międzynarodowy Fundusz Walutowy. My jednak wykonaliśmy wcześniej więcej pracy.

Jak wynika z badań CBOS ze stycznia 1990 roku, aż 16 procent ankietowanych uważało, że to jedyny program, który zadowoli tych, co nam pożyczali i mogą jeszcze pożyczyć pieniądze. Czy mieli rację?

Oczywiście korzystaliśmy z sugestii z zewnątrz, ale dotyczyły one ważnych szczegółów. Strategia była naszego autorstwa i sprowadzała się do prywatyzacji, liberalizacji i stabilizacji gospodarki, co miało nas doprowadzić do kapitalizmu. Ponadto reformy miały być robione na jak najszerszym froncie i możliwie szybko.

Korzystaliśmy z doświadczeń innych, na przykład krajów Ameryki Łacińskiej, gdy opracowywaliśmy plan usuwania wysokiej inflacji. W wielu jednak dziedzinach przecieraliśmy całkowicie nowy szlak. Polska była bowiem pierwszym krajem w historii świata, który przechodził od socjalizmu w stanie bankructwa do kapitalizmu, który miał dawać rozwój. Siłą rzeczy nie było więc rozwiązań, które byłyby sprawdzone przez innych, bo takich innych nie było.

Nikt na was nie naciskał, jak ma wyglądać kształt reform?

Były prowadzone rozmowy z Bankiem Światowym, Międzynarodowym Funduszem Walutowym, ale nie na zasadzie negocjacji z wrogiem, tylko rozmów z partnerem - jak ukształtować program, by zmaksymalizować szanse jego powodzenia.

To, że polski program uzyskał uznanie MFW, miało wielkie znaczenie, bo dzięki temu mogliśmy rozpocząć starania o redukcję długu zagranicznego. Należy bowiem pamiętać, że Polska w tym okresie była praktycznie bankrutem, bo miała ogromne długi zagraniczne.

Co przekonało naszych wierzycieli?

Udało się, bo Polska pokazała światu, że sama chce sobie pomóc. Że nie chcemy naśladować niektórych krajów Trzeciego Świata i żyć cały czas na garnuszku innych. Pokazaliśmy, że wiemy, co chcemy zrobić, by wyjść z katastrofy gospodarczej i to robimy.

Pamiętam, że gdy dwa tygodnie po objęciu przeze mnie urzędu ministra finansów po raz pierwszy prezentowałem zarys strategii, to przedstawiłem tablicę, gdzie po jednej stronie wyszczególnione było, co kiedy zrobimy, a po drugiej, czego oczekujemy od Zachodu. Wtedy nasi partnerzy z niedowierzaniem podchodzili do tej prezentacji. Jak się jednak po paru miesiącach okazało, że wszystko jest realizowane zgodnie z tym harmonogramem, niedowierzanie zamieniało się w respekt nie tylko do mnie, ale przede wszystkim dla Polski.

Dlaczego, po tak znacznej redukcji naszych długów, zaczęły one ponownie gwałtownie rosnąć i obecnie wynoszą ponad 600 mld złotych?

Dzięki reformom z początku lat 90. oraz redukcji zadłużenia zmniejszyliśmy balast po PRL-u, ale niestety nadal za dużo ludzi wierzy świętym Mikołajom w polityce. Wybierają takich, którzy mówią: damy, damy, damy, nie mówiąc skąd wziąć pieniądze na te wydatki. Mówię tu o długu zaciąganym przez państwo, czyli o długu publicznym.

**[

]( http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/od;wprowadzenia;programu;balcerowicza;pensje;wzrosly;50-krotnie,124,0,573052.html# ) 1 stycznia 1990 roku w życie weszło 10 ustaw pakietu reform gospodarczo- ustrojowych nazywanych **planem Balcerowicza.
Nazwę tę utworzono od nazwiska autora tych reform, ówczesnego wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza.Czy komuś udało się wprowadzić mechanizm, który zniechęcałby do zadłużania państwa?


Udało się np. Kanadyjczykom, przynajmniej w ostatnich kilkunastu latach. W połowie lat 90. kraj ten miał gigantyczny dług publiczny, ogromny deficyt budżetowy, co doprowadziło do kryzysu. Kanadyjczykom udało się z nim w końcu uporać. Pozytywnym efektem tego była zmiana nastawienia opinii publicznej do budżetowego rozdawnictwa. Kanadyjczycy zrozumieli, że aby nie dopuścić do ponownego załamania gospodarki nie mogą popierać polityków, którzy obiecują wszystko wszystkim.

W tej sytuacji swoje nastawienie musiały zmienić partie polityczne - wszystkie zaczęły głosić konieczność konserwatyzmu fiskalnego. Tym samym przestały między sobą rywalizować poprzez szkodnictwo fiskalne. Dzięki temu do dziś Kanada zmniejszyła udział wydatków budżetowych do PKB o 20 punktów procentowych.

Innym przykładem jest konsensus, jaki główne partie polityczne zawarły w Irlandii pod koniec lat 80. Gdy uzdrowili swoje finanse, to poszli do przodu o wiele szybciej niż nawet sami myśleli. I choć po kilkunastu latach zapomnieli o ostrożności - co przełożyło się na gwałtowny spadek PKB w ostatnim czasie - to właśnie dzięki reformom sprzed 20 lat stali się _ celtyckim tygrysem _.

Jednak reformy, nawet te, których skutek jest pozytywny, oznaczają osobiste dramaty wielu ludzi. Po trzech latach od wprowadzenia Pańskiego programu bez pracy było aż trzy miliony Polaków. Czy ma Pan sobie coś do zarzucenia?

Nie udało mi się zablokować szkodliwej ustawy o zasiłkach dla bezrobotnych. Byliśmy - mówię o ekipie gospodarczej - bardzo zapracowani i nie wszystkie pomysły z innych ministerstw, w tym przypadku z resortu pracy i płacy, udało nam się przeanalizować na czas. A to właśnie ta ustawa wprowadzała zasiłki dla absolwentów, którzy odpowiadali za dwie trzecie całego przyrostu bezrobocia w pierwszych latach reform.

Dlatego, że zasiłki były za wysokie i młodym ludziom nie opłacało się iść do słabo opłacanej pierwszej pracy?

W ogóle nie powinni dostawać od razu zasiłków. To był wielki błąd. Absolwenci powinni iść do pracy za wszelką cenę, a nie już na starcie uczyć się życia na garnuszku państwa.

_ Zasiłki dla absolwentów oraz przepisy emerytalne to były zdecydowanie nasze największe błędy. _Na przykład Czesi tego nie zrobili i z tego powodu - w dużej mierze - mieli mniejsze bezrobocie. Nasz przyrost bezrobocia z tego okresu w dużym stopniu był fikcyjny, związany z obowiązywaniem złej ustawy.

Często jestem pytany, co bym zmienił z perspektywy lat. Odpowiadam, że na pierwszym miejscu, to, aby ekipa od spraw gospodarczych była jeszcze bardziej czujna. Ale i tak bardzo dużo zrobiła.

Co jeszcze umknęło Waszej uwadze?


Na przykład - również zaproponowana przez ministerstwo pracy - bardzo droga indeksacja emerytur. Pomimo, że częściowo udało nam się odkręcić te szkodliwe przepisy, to ich realizacja i tak przyczyniła się do dużych trudności budżetowych w kolejnym 1991 roku.

Zasiłki dla absolwentów oraz przepisy emerytalne to były zdecydowanie nasze największe błędy.

Na początku 1990 roku jedynie 5 procent osób, według badań CBOS, było zdecydowanymi przeciwnikami reform. W kolejnych miesiącach odsetek ten wzrósł do ponad 35 procent. Czy była w ogóle jakakolwiek polityka tłumaczenia ludziom, na czym polegają zmiany?


Problem polegał na tym, że można pracować przeciętnie nie dłużej niż 13 godzin na dobę, bo inaczej traci się wydajność. I ten czas trzeba było podzielić na robienie reform i mówienie o reformach. Ja uznawałem, że robienie reform jest ważniejsze od mówienia o nich. To był bardzo cenny czas, bo w pierwszych tygodniach i miesiącach po odzyskaniu przez Polskę niepodległości ludzie byli bardziej gotowi na akceptację zmian, niż normalnie, więc marnotrawstwem byłoby mówić, a nie robić.

Ponadto już wówczas telewizja publiczna nie bardzo chciała wyjaśniać istotę reform. Nie byliśmy w stanie przekonać władz TVP w 1989-91 r. do realizacji jakiegokolwiek edukacyjnego programu na ten temat.

Jackowi Kuroniowi, który był ministrem pracy, udało się. Na swoje pogadanki we wtorkowy wieczór ściągał przed telewizory nawet 12 mln obywateli.

Chcieliśmy ludziom tłumaczyć zmiany w inny sposób. Ale telewizja z własnej inicjatywy nic nie zrobiła w tym zakresie. Jedyne, co nam się udało, to, nakłonić młodą ekipę z _ Telexpressu _, żeby zrobili _ Teleexpres Gospodarczy _. To była jednak inicjatywa moich współpracowników, a nie samej telewizji.

Jednym z symboli przemian ostatniego 20-lecia jest prywatyzacja. Do dziś jest główną osią sporów politycznych. Czy nie lepiej było wtedy sprzedać wszystko, nawet po zaniżonej wartości i dziś żyć spokojniej bez państwowych firm i konfliktów z nimi związanych?

Oczywiście dla Polski byłoby lepiej, by prywatyzacja była szybsza. Ja zakładałem, że będzie ona dużo szybsza niż się okazała w rzeczywistości. Jednak dość szybko pojawiły się opory wśród polityków. Ustawa o prywatyzacji była gotowa w styczniu 1990 roku. Następnie trafiła do Sejmu, gdzie dyskutowano nad nią aż pół roku.

I choć ustawę przyjęto przy ogólnym entuzjazmie - wtedy jeszcze ludzie zdawali sobie sprawę, że to epokowe wydarzenie - ale chwilę potem u niektórych polityków pojawiła się strategia przedstawiania prywatyzacji, jako karykatury.

_ Janusz Lewandowski iEmil Wąsaczto prawdziwi bohaterowie transformacji _

Ponadto byli różni ministrowie od prywatyzacji. Jedni nic nie robili, jak np.Wojciech Jasiński- minister w rządzie PiS. A ci co podejmowali ważne dla Polski decyzje dostawali potem prokuratorskie zarzuty. Janusz Lewandowski i Emil Wąsacz są tu głównymi przykładami. To są prawdziwi bohaterowie transformacji. Dodatkowo w przypadku Emila Wąsacza, większość sejmowa przegłosowała postawienie go przed Trybunałem Stanu. To był haniebny krok. Do hamowania prywatyzacji przyczyniał się także NIK, która dopiero niedawno zaczęła obliczać straty wynikłe z jej zaniechania.

Do tego po kolejnych wyborach do władzy dochodzili ci, którzy uważali, że prywatyzację należy zablokować lub realizować ją fikcyjnie. Na przykład rządy SLD w latach 1993-1997 za prywatyzację uznawały komercjalizację, czyli zmianę przedsiębiorstwa państwowego i jednoosobową spółkę skarbu państwa. W rzeczywistości było to zablokowanie prywatyzacji, bo przedsiębiorstwa nadal pozostawały pod władzą polityków.

Czy państwo powinno się pozbyć udziałów we wszystkich przedsiębiorstwach?

Tak, poza jakimiś absolutnymi wyjątkami.

Prędzej czy później większość przedsiębiorstw państwowych, które nie mają monopolu, będą bankrutować lub będą sztucznie utrzymywane przez państwo na koszt nas wszystkich. Przykładowo, dlaczego KGHM ma być państwowy?

Ostatnio skarb państwa sprzedał jednak 10 procent akcji tej spółki.


Dlaczego tylko 10, a nie całość, albo przynajmniej większość?

Czytaj więcej o przemianach ostatnich 20 lat w polskiej gospodarce
*XX-latka: Od Bagsika i Grobelnego do bankowości internetowej * Przelewy trwające kilkanaście dni, czy książeczki czekowe w skóropodobnej oprawie - to nie bankowe science fiction. To Polska, jeszcze kilkanaście la temu.
*Historia bezrobocia: pracę traciło nawet 9 tysięcy osób dziennie * Co trzeci Polak nie ma wątpliwości. To bezrobocie i trudności ze znalezieniem pracy są najbardziej negatywnym skutkiem zmian ustrojowych sprzed 20 lat.
*Sprywatyzowaliśmy za ponad 100 miliardów złotych * Dyrektorzy państwowych przedsiębiorstw, ich zastępcy, prezesi spółdzielni oraz działacze partyjni okazali się zwycięzcami w wyścigu przy podziale prywatyzacyjnego tortu. Bowiem faktyczna prywatyzacja zaczęła się w Polsce jeszcze przed 1990 rokiem.
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)