Money.pl: S&P twierdzi, że tempo wzrostu PKB spadnie w tym roku do -1 procent. Niektórzy mówią o dodatniej dynamice. Czy tak naprawdę Polacy odczują, że nasze PKB spadnie czy wzrośnie np. o 0,5 procent?
Janusz Jankowiak, ekonomista: Na takie zmiany PKB reagować będą przede wszystkim rynki finansowe. Dla firm czy zwykłych konsumentów niewielkie różnice w danych nie mają znaczenia.
W supermarketach czy galeriach handlowych kryzysu raczej nie widać. Może go tak naprawdę u nas * *nie ma*?*
Reakcja w sprzedaży detalicznej jest ostatnim ogniwem, które cierpi na kryzysie. Najpierw pogarszają się wskaźniki produkcji przemysłowej, potem zapasów i tak dalej. Mnie szczególnieniepokoją wczorajsze dane z Czech (produkcja przemysłowa spadła o 23 proc. a sprzedaż detaliczna o 7,9 proc.). Gospodarka naszego sąsiada dąży do -3 proc. dynamiki PKB. A Czechy, podobnie jak my, są bardzo uzależnione od wymiany handlowej z Niemcami.
Czyli nasza giełda jest w tej chwili w błędzie? Od marca notujemy przecież spore wzrosty.
Wzrosty na GPW zaczęły się od rynku walutowego, nie od gospodarki. Do wzrostów podchodziłbym ostrożnie - na razie nie wiadomo, czy trend w ogóle się zmienił.
Nie uważa Pan, że o kryzysie powiedziano już tyle, że się on trochę zdewaluował? Nikt już nie porównuje obecnej sytuacji do lat 30, nie mówi się, że to koniec wolnego rynku. Czasem z kryzysu się nawet żartuje.
Kryzys trwa na tyle długo, że rzeczywiście mógł się nieco znudzić. Ale proszę pamiętać, poprzez niego większość podręczników z polityki monetarnej nadaje się praktycznie do kosza. Po nacjonalizacji banków, wykupie obligacji na ogromną skalę, świat znajduje się na nieznanym dotąd gruncie.
Czyli jednak, to jest historyczny moment?
Tak uważam - ten kryzys będzie opisywany w podręcznikach makroekonomii i innych. Fakt, że jest do dla nasz wszystkim novum, sprawia, że nie wiadomo, jak to się tak naprawdę skończy.
Nie sądzi Pan, że gdyby kryzys miał w Polsce wyglądać tak, jak wygląda obecnie, to on sobie może po prostu być i nie ma czym się przejmować?
I tak i nie. Nie wiadomo, co zrobią banki w najbliższym czasie. Jeśli KNFbędzie zacieśniał swoją politykę wobec nich, coraz ciężej będzie im pozyskać kapitał, zarówno z rynku lokalnego jak i zza granicy. To może przełożyć się na zmniejszenie akcji kredytowej, i tu pojawią się problemy dla przedsiębiorców. Pozostaje jeszcze rynek pracy - tutaj też jest się czego obawiać.
Rozumiem, że zgadza się Pan z tym, co mówi ostatnio prezes BZ WBK - Mateusz Morawiecki, że _ nadciąga bankowe tsunami _?
Jestem zdumiony tym, co mówi prezes Morawiecki. Dowodzi jednym z największych banków w Polsce. Zalecałbym powściągliwość w takich opiniach.