Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. KRO
|

Wybuch w kopalni Pniówek. Górnicy mieli przyznać się do fałszowania danych o stężeniu metanu

26
Podziel się:

Wobec pracowników, którzy dopuszczali się łamania prawa oraz wewnętrznych procedur i przepisów zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje – zapowiedział zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Odniósł się do medialnych informacji nt. fałszowania wpisów z wynikami pomiarów stężeń metanu w kopalni Pniówek.

Wybuch w kopalni Pniówek. Górnicy mieli przyznać się do fałszowania danych o stężeniu metanu
Wybuch w kopalni Pniówek. JSW zapowiada konsekwencje wobec pracowników, którzy fałszowali dane nt. stężenia metanu (zdj. ilustracyjne) (Flickr, b3tarev3)

Kierownictwo JSW odniosło się do medialnych doniesień na temat procederu fałszowania wpisów z wynikami pomiarów stężeń metanu w kopalni Pniówek. Zapewniło, że jak dotychczas do spółki nie dotarły z prokuratury żadne informacje o zarzutach, stawianych pracownikom Pniówka.

Przypomnijmy, że 20 kwietnia 2023 r. doszło do katastrofy w należącej do JSW kopalni Pniówek. Zginęło w niej 16 górników i ratowników górniczych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: W Polsce zabraknie prądu? "To będzie katastrofa. W takim kraju możemy obudzić się za 12 lat"

Prokuratura stawia zarzuty w sprawie kopalni Pniówek, JSW reaguje

Gliwicka prokuratura wydała ostatnio postanowienia o przedstawieniu zarzutów poświadczania nieprawdy w dokumentach 10 kolejnym osobom w śledztwie w tej sprawie. Tym samym lista podejrzanych liczy już 14 osób.

Usłyszały one zarzuty dotyczące poświadczania nieprawdy w dokumentacji w zakresie pomiarów stężeń metanu. Jednak śledczy zaznaczają, że nie są one bezpośrednio związane z samą katastrofą.

W ostatnich dniach natomiast w mediach pojawiły się wypowiedzi anonimowych górników z Pniówka. Przyznali, że wpisywali w dokumenty fałszywe, zaniżone dane. Wytłumaczyli to obawą przed utratą pracy lub przeniesieniem do cięższych zajęć. Zaznaczyli, że dochodziło do nacisków ze strony przełożonych, gdyż przekroczenie dopuszczalnych stężeń metanu oznacza zatrzymanie pracy w kopalni.

W związku z doniesieniami medialnymi w sprawie fałszowania wpisów z wynikami pomiarów metanu przez pracowników KWK Pniówek, Zarząd JSW oświadcza, że do Spółki nie dotarły z prokuratury żadne formalne informacje w sprawie przedstawionych zarzutów pracownikom Spółki – czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie JSW.

JSW zamierza pociągnąć do odpowiedzialności pracowników

Jednak władze spółki nie zamierzają pozostawić doniesień bez reakcji. "Jednocześnie Zarząd JSW informuje, że wobec pracowników, którzy dopuszczali się łamania prawa oraz wewnętrznych procedur i przepisów zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje" – wynika z odpowiedzi.

Zarząd przypomniał też, że przepisy Prawa geologicznego i górniczego nakazuje pracownikom zakładów górniczych zawiadomić o zagrożeniu lub wypadku w zakładzie górniczym.

Kto spostrzeże zagrożenie dla ludzi, zakładu górniczego lub jego ruchu, uszkodzenie albo nieprawidłowe działanie urządzeń tego zakładu, jest obowiązany niezwłocznie ostrzec osoby zagrożone, podjąć środki dostępne w celu usunięcia niebezpieczeństwa oraz zawiadomić o niebezpieczeństwie najbliższą osobę kierownictwa lub dozoru ruchu – wynika z przepisów, na które powołuje się JSW.

JSW zatrudnia specjalistów od metanu

W kopalni Pniówek pracuje 150 tzw. metaniarzy. Ich zadaniem jest mierzenie stężeń tego gazu w wyrobiskach, a w dni robocze w ciągu doby wydawanych jest 1500 metanomierzy. Osoby, które je pobierają, są zobowiązane dokonać pomiaru metanu w rejonie, w którym pracują.

Ponadto, w trybie ciągłym w kopalni pracuje prawie 270 metanomierzy stacjonarnych, które są podłączone do systemu gazometrycznego oraz do dyspozytora gazometrii – przekazała spółka.

Zarząd JSW przypomniał też, że przyczyny i okoliczności katastrofy w kopalni Pniówek wyjaśnia Prokuratura Okręgowa w Gliwicach oraz Wyższy Urząd Górniczy (WUG).

Spółka jest żywo zainteresowana ustaleniem stanu faktycznego, dlatego też podejmuje szereg działań faktycznych i prawnych, aby ten rezultat osiągnąć, w szczególności aktywnie angażuje się w prace komisji powołanej przez Prezesa WUG, jak i w czynności Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Ze względu na interes śledztwa oraz zasady obowiązujące w przedmiocie ujawniania informacji z postępowania, Spółka nie jest uprawniona do komentowania sprawy – podsumował zarząd JSW.

Podejrzani usłyszeli zarzuty

W grudniu 2023 r. gliwicka prokuratura poinformowała o zarzutach przedstawionych czterem pierwszym pracownikom zatrudnionym w Pniówku jako metaniarze-pomiarowcy. Śledczy podejrzewają, że poświadczali oni nieprawdę w dokumentacji dotyczącej pomiarów stężeń metanu od stycznia 2022 r. do dnia tragicznego wypadku w kwietniu 2022 r.

Natomiast pod koniec stycznia 2024 r. Polska Agencja Prasowa poinformowała o przedstawieniu zarzutów 10 kolejnym osobom. W ocenie prokuratury nie ma podstaw do przyjęcia, że ich zachowanie miało bezpośredni wpływ na zaistnienie katastrofy i jej skutki.

Podejrzani złożyli wyjaśnienia, śledczy jednak nie zdradzają ich treści. Może im grozić od 6 miesięcy do 5 lat więzienia.

Z nieoficjalnych informacji ze śledztwa wynika, że metaniarze, którzy mieli obowiązek dokonywania pomiarów stężeń metanu w wyrobiskach, które nie były objęte automatyczną metanometrią, czasem nie robili obchodu swojego rejonu. Siedzieli w jednym miejscu i wpisywali do raportu wyniki z fikcyjnych pomiarów. Okazało się także, iż metaniarza, który sporządził raport, np. tego dnia nie było w pracy, bo miał wolne, a dokumentację z fikcyjnymi danymi pomiarów uzupełnił po powrocie z urlopu.

Po katastrofie na polecenie prokuratury policja zabezpieczyła wiele nośników danych m.in. twarde dyski komputerów w dyspozytorni kopalni, raporty z działu wentylacji czy pamięć z ręcznych metanomierzy używanych przez pracujących pod ziemią metaniarzy. To kluczowe dowody w śledztwie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(26)
Jul
2 miesiące temu
Metaniarz to pracownik który przechodzi kilka kilometrów dziennie i mierzy metanomierzem ręcznym stężenie metanu co kilkaset metrów co kilkadziesiąt minut dodatkowo pompuje powietrze do gumowych baloników i wywozi je na powierzchnię i oddaje do laboratorium do zbadania zawartości gazów w tym pobranym powietrzu. Co niby mieli fałszować ludzie z najniższymi zarobkami na najniższym szczeblu.
Zuzanna
2 miesiące temu
Wcale sie nie zdziwie jak winna zostanie sprzątaczka na lampowni.
Hajer z Mikoł...
2 miesiące temu
To jest abc górnictwa określone w przepisach. Za bezpieczeństwo odpowiada kierownik ruchu zakładu górniczego. Za prawidłową wentylację wyrobisk dział wentylacji. Za metanometrię automatyczną dyspozytor metanometrii i teletechnicy w dziale energo-mechaniczny Za wycofywanie załogi z rejonów zagrożonych dyspozytor ruchu i osoby dozoru górniczego. Jest to tłuczone na okrągło na szkoleniach ćwiczeniach grach pożarowych. Uznanie za winnych mierzących metan to tak jak oskarżanie palaczy w kotłowni na Tytanicu za zderzenie z górą lodową.
Przodowy ścia...
2 miesiące temu
Czy zastanawiał się ktos jaki interes ma szeregowy pracownik najniższego szczebla w fałszowaniu czegokolwiek. W hierarchicznej struktuże podobnej do wojskowej Ci pracownicy są jak szeregowi w wojsku. Po za tym za to by nie dochodziło do takich sytuacji by nie było przekroczeń stężenia metanu odpowiada dział wentylacji który tak powinien prowadzić strumień doprowadzonego powietrza do wyrobisk żeby zawartość metanu nie przekraczała wartości określonych przepisami. Druga rzecz to sytem metanometrii automatycznej wyłaczajacy zasilanie przy stężeniu metanu powyżej wartości 2%, a wybuch nastepuje od 5 do 15%. Po trzecie po przekroczeniu 2% stężenia metanu ludzie mają być wyprowadzeni z zagrożonego rejonu czyli nikogo tam ma nie być. W zaistniałej sytuacji wypadkowej było i stężenie wybuchowe i jakiś czynnik inicjujący zapłon i ludzie przebywali w zagrożonym rejonie. Czyli zaniedbanie było systemowe i obarczanie szeregowych pracowników którzy mierzą metan to żart. System czujników metanometrii automatycznej ma wyłączać zasilanie do 15 sekund od pojawienia sie stężenia progowego tego czujnika. A pracownik przechodzi trasę i mierzy stężenie ręcznym metanomierzem co kilka godzin. To jest kilka kilometrów dziennie do przejścia i w dobie automatyzacji jest jakimś anachronizmem. To dokładnie jakby kominiarz przechodził po lotłowniach na osiedlu i mierzył czujnikiem stężenie CO pod kontem możliwości zaczadzenia.
Rajmund
3 miesiące temu
A jak ze zjazdami na dół? Dwugodzinny zjazd to zaliczenie dołowej dniówki? ZUS się tym interesował?
...
Następna strona