- Wzrosły koszty życia, stopy procentowe były niskie, czynsze wysokie, a płace stały w miejscu - tłumaczy wynik sondażu Clare Francis.
Aż pięć z sześciu największych brytyjskich dostawców energii ogłosiło kilkuprocentowe podwyżki cen.
Brytyjski minister finansów George Osborne powiedział, że uzdrowienie finansów pozostaje długofalowym celem rządu.
Aż 11 procent Brytyjczyków ledwo stać na to, by zapłacić rachunki za prąd.
Od połowy 2010 r. średnie godzinowe stawki płac spadły tu o 5,5 proc., przy uwzględnieniu inflacji.
Redukcja wydatków będzie długofalową cechą ich finansów publicznych, a nie jednorazowym, przykrym doświadczeniem - twierdzą eksperci.
Od 2009 roku brytyjska gospodarka przeszła już dwa okresy recesji i bezrobocie tkwi na tym samym poziomie co na początku kryzysu. Liczba osób bez pracy, która przez cały ubiegły rok stopniowo malała, teraz wzrosła znów o 15 tysięcy.
To przeważnie ludzie w wieku 30-50 lat, w większości wychowujących dzieci, których finanse ucierpiały na hamowaniu gospodarki.
Pod koniec marca liczba skierowań do punktów darmowej dystrybucji wynosiła w całym kraju około 350 tys. w porównaniu ze 130 tys. rok wcześniej.
Tamtejszy urząd statystyczny opublikował dane, które zaskoczyły nawet analityków.