Mało brakowało, a Unia nałożyłaby na nas karę za zbyt niski recykling baterii i akumulatorów. Ministerstwo Środowiska zareagowało. Wystarczyło poprawić dane i w ten sposób z europejskiego ogona trafiliśmy na pierwsze miejsce w Europie.
Bruksela zabrała się za pisanie dyrektywy zakazującej sprzedaży plastikowych produktów jednorazowego użytku. Już we wtorek odbędzie się pierwsze spotkanie przedstawicieli Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i rządów państw członkowskich.
- Będzie można wyciąć drzewo na cudzej posesji, jeśli zagraża ono ludziom lub sąsiednim budynkom - takiego rozwiązania chce jedna z sejmowych komisji. Rządowi pomysł się jednak nie podoba. Mówi, że to doprowadzi do sąsiedzkich konfliktów.
Od początku tego roku trzeba płacić tak zwaną opłatę recyklingową. Za każdą sprzedaną foliówkę sklepy muszą odprowadzić 20 groszy opłaty plus podatek. Sęk w tym, że dotyczy to tylko najcieńszych reklamówek. Na razie. Bo rząd dostrzegł swoje niedopatrzenie i zamierza je naprawić.
Jeśli nie będziemy przestrzegać prawa, Unia może od nas żądać nawet 4 mln euro dziennie.
Do 2019 roku jednorazowych torebek ma być na unijnym rynku o 80 procent mniej.
Projekt skierowany jest do największych miast Polski.
Minister środowiska podkreślił, że w Polsce nadal nie radzimy sobie z problemem tzw. niskiej emisji związanym głównie z zanieczyszczeniami z przydomowych kotłowni, opalanych złej jakości węglem lub śmieciami.
Główny Inspektor Ochrony Środowiska mówi, że nie ma się czego obawiać. Słusznie?
Dąbrowa Górnicza protestuje, Główny Inspektor Ochrony Środowiska uspokaja: To są mikroskopijne ilości i możemy na nich zarobić.