Trzy osoby zginęły, a 60 zostało rannych dziś w starciach tajlandzkiej policji z antyrządowymi demonstrantami podczas operacji mającej na celu usunięcie protestujących z zajętych budynków rządowych.
Jeden policjant zginął, a 20 osób zostało rannych w poniedziałek w starciach tajlandzkiej policji z antyrządowymi demonstrantami podczas operacji mającej na celu usunięcie protestujących z zajętych przez nich budynków rządowych.
Tajlandzka policja aresztowała dzisiaj dziesiątki osób w czasie operacji mającej na celu odbicie budynków rządowych z rąk demonstrantów.
Przed jednym z lokali wyborczych na przedmieściach Bangkoku doszło do starć z policją. Przemawiający do tłumu lider protestu Suthin Taratin zginął od kuli. Nie wiadomo skąd padły strzały i czy policja użyła broni.
Demonstranci domagają się ustąpienia rządu, któremu zarzucają korupcję, oraz odłożenia zaplanowanych na 2 lutego przedterminowych wyborów.
Antyrządowi demonstranci, blokujący ulice stolicy, wstrzymali ruch samochodowy w głównej dzielnicy biznesowej. Demonstranci wznieśli barykady i przejęli kontrolę nad głównymi skrzyżowaniami.
Celem protestujących jest komunikacyjny paraliż stolicy Tajlandii. Zablokowane mają być główne skrzyżowania, a także budynki rządowe.
Tysiące osób przemaszerowały ulicami Bangkoku w antyrządowym proteście, domagając się ustąpienia gabinetu premier Yingluck Shinawatry.
Tysiące demonstrantów przeszło pod stadion w Bangkoku i zablokowało wszystkie wejścia. Opozycja nie chce w najbliższym czasie wyborów, gdyż obawia się, że je przegra.
- Rozwiązałam parlament, żeby oddać władzę ludziom - powiedziała premier Yingluck przed posiedzeniem swego gabinetu.