Chodzi o Al-Szifa, gdzie od początku wojny codziennie trafiały dziesiątki rannych. W chwili ostrzału w środku było wielu pacjentów.
Po wtorkowym ostrzale międzynarodowy ruch lotniczy w tym porcie nadal nie wrócił do normy.
Niemieckie linie lotnicze nie wznowiły lotów, pomimo tego, że wycofano rekomendację, by tam nie latać.
Wieczorem Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu zorganizowali marsz solidarności z Gazą. Demonstracja zakończyła się zamieszkami.
Zakaz lotów do i z Izraela wywołał krytykę zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w państwie żydowskim, którego władze utrzymywały, że nie ma groźby ostrzału rakietowego ze Strefy Gazy.
Bilans ofiar po stronie palestyńskiej przekroczył już 600 osób. Większość to cywile.
Liczba ofiar konfliktu po stronie palestyńskiej wzrosła do 576 osób, a po stronie izraelskiej do 27. Amerykanie obiecali dziesiątki milionów dolarów pomocy.
W akcji uczestniczy piechota, bataliony czołgów i lotnictwo. Operacja wydaje się zaskoczeniem, bowiem przez kilka godzin obowiązywał rozejm. Palestyna grozi krwawym odwetem.
Z braku ropy naftowej prąd z jedynej elektrowni w Strefie jest wyłączany na 12 do 18 godzin dziennie.
Pierwszy raz od 1991 roku ogłoszono alarm lotniczy.