Początek nowego tygodnia był na światowych rynkach niespokojny w związku z kolejnymi niepokojącymi informacjami o zaostrzającym się konflikcie handlowym pomiędzy USA a resztą świata. Na tym tle warszawskim rynek był prawdziwą oazą spokoju, choć tyczyło się to tylko spółek największych. Te mniejsze wciąż były słabe i na wartości traciły już siódmą sesję z rzędu.
Informacje, które elektryzowały opinie inwestorów w piątek rano, nie zostały dalej pociągnięte przez weekend, raczej odwrotnie - pojawiły się kolejne newsy, które ponownie każą zastanowić się do czego tak naprawdę dąży prezydent Trump - Ameryka przede wszystkim, ale kosztem globalnego chaosu?
Początek nowego tygodnia handlu nie przynosi jak dotąd większych zmian na wycenie PLN, pomimo lekkiego układu risk-off związanego z napięciami handlowymi wokół USA.
Czy to co wydawało się być niemożliwe, jest jeszcze możliwe? Mowa o spekulacjach, jakoby Amerykanie chcieli ponownie zasiąść do stołu negocjacji z Chińczykami. Niemniej u Trumpa wszystko jest możliwe - wpierw pokazać siłę, a potem rozmawiać z nadzieją, że przeciwnik będzie słabszy.
Na świecie nie ustają obawy związane z handlowymi napięciami pomiędzy krajami. Dzisiaj inwestorzy po raz pierwszy mogli usłyszeć ostrzeżenie z konkretnej spółki, która zapowiedziała, że jej wyniki znajdą się pod presją dopiero co nałożonych ceł.
Można odnieść wrażenie, że uczestnicy rynków finansowych mają świadomość, że brak nowych, mocnych informacji na linii USA-Chiny nie oznacza bynajmniej, że temat spadł z wokandy.
Z rynkowego punktu widzenia EUR/PLN cofnął się po teście okolic strefy oporu na 4,3150-4,32 PLN.
Zaplanowany pierwotnie przed południem panel na zakończenie sympozjum bankierów centralnych w portugalskiej Sintrze odbędzie się o godz. 15:30 i może to być jednym z istotniejszych punktów dnia. Oczywiście o ile nie pojawią się jakieś nowe sygnały z Białego Domu w temacie polityki handlowej (w tym tweety Trumpa).
Ostatnie godziny handlu na rynku walutowym nie przyniosły większych emocji. Teoretycznie pozostajemy w układzie typu risk off, niemniej ostatnie godziny obrotu przyniosły lekkie odbicie cen długu oraz spadek wyceny jena, co wskazuje na lokalne ożywienie popytu na bardziej ryzykowne aktywa.
Dzisiaj o poranku tematem numer jeden jest dalsza eskalacja wojny handlowej pomiędzy USA, a Chinami. Widać wyraźnie, że Trump przyjął strategię "siłową" - pytanie tylko, czy ta licytacja na cła nie jest błędnym kołem.
Początek tygodnia na rynkach finansowych przyniósł lekkie schłodzenie nastrojów w związku z obawami dot. nasilenia trwającej tzw. wojny handlowej. W piątek administracja USA nałożyła dodatkowe taryfy na towary importowane z Chin. Wczoraj natomiast D. Trump zasugerował wprowadzenie kolejnych ceł.
Rozpoczynający się tydzień przynosi nam szereg publikacji makro z rynku krajowego.
W trakcie dzisiejszej sesji poznamy dane dot. inflacji bazowej za maj, gdzie rynek spodziewa się stabilizacji wskaźnika na poziomie 0,6 proc.
Dolar nie dostał wczoraj nadmiernego wsparcia ze strony FED. Wiele kwestii było już wcześniej zdyskontowanych, w tym przesunięcie się mediany oczekiwań członków FED w stronę łącznie czterech podwyżek stóp w tym roku. Co ciekawe nie obyło się to kosztem zmniejszenia liczby możliwych posunięć w 2019 r. (z trzech do dwóch), ale ograniczeniem do jednej podwyżki (z dwóch) w 2020 r.
Wydarzeniem ostatnich godzin na rynku było zakończenie posiedzenia FED. Zgodnie z oczekiwaniami FOMC zdecydowało o podwyżce stóp o 25pb. Dodatkowo bank podał też, iż spodziewa się łącznie czterech podwyżek stóp w 18' (wobec 3wskazywanych wcześniej).
Dolar kontynuuje nieznaczne umocnienie widoczne wczoraj.
W trakcie dzisiejszej sesji poznamy dane dot. bilansu płatniczego, gdzie rynek spodziewa się deficytu na poziomie -250 mln EUR.
Spotkanie w Singapurze przebiegło w dość dobrej atmosferze i przyniosło wyczekiwane przez rynki porozumienie o rozbrojeniu KRLD przy gwarancjach bezpieczeństwa, a także finansowych (?) ze strony USA.
Początek tygodnia na rynku FX nie przyniósł większych emocji. Gwałtowniejsze zmiany obserwowaliśmy jedynie na notowania dolarach kanadyjskiego, co było wynikiem reakcji na zaostrzenie retoryki na linii USA-Kanada po G7.
Po burzliwym weekendzie, kiedy Donald Trump nieoczekiwanie wycofał podpis pod deklaracją na koniec szczytu G7 w Kanadzie, wydawać się mogło, że początek tygodnia przebiegać może w gorszych nastrojach. Tak się jednak nie stało i choć na GPW dominowały spadki, to był to raczej wyjątek od reguły.
O wpływie posiedzenia G-7 na rynki pisałem już sporo rano, niemniej myślę, że warto rozwinąć jeszcze jedną myśl z nim związaną. Weekendowe spotkanie w Quebecu mogło pokazać fiasko dotychczasowej strategii Trumpa, który miał nadzieję, że USA są na tyle znaczące gospodarczo, że będą w stanie rozbić jedność bloku G-6 w kluczowych sprawach, co dałoby pole Waszyngtonowi do forsowania bilateralnych (dwustronnych) umów z poszczególnymi krajami.
Początek tygodnia przynosi osłabienie dolara, który koryguje umocnienie z piątku.
Wydarzeniem weekendu jest opublikowanie wspólnej deklaracji kończącej szczyt G7.
W piątek rano widać, że polska waluta traci, podobnie jak inne rynki wschodzące. W szerokim ujęciu widzimy próby nieznacznego umocnienia dolara. Trudno o jedno proste wytłumaczenie tego stanu rzeczy. Ale po kolei.
Dzisiejsza sesja była pomyślna dla aktywów z rynków wschodzących, chociaż zdecydowanie lepiej pod względem sentymentu prezentował się poranek. Popołudniem optymizm bowiem opadł w oczekiwaniu na nadchodzące ważne wydarzenia z frontu politycznego i nie tylko.
Ruch wzrostowy na EUR/USD wynika w dalszym ciągu z rynkowych spekulacji odnośnie terminu zakończenia programu QE w wykonaniu EBC.
Dolar nadal wypada słabo, ale dynamika spadku wytraca swój impet. Wątek wojen handlowych, który szkodził amerykańskiej walucie na przełomie tygodnia (temat ceł na stal i aluminium), jakby przestał być aż tak istotny. Część inwestorów może mieć wrażenie (i być może słusznie), że żonglerka cłami i zwolnieniami z nich, to nadal element taktyki polityczno-gospodarczej Białego Domu.
Wydarzeniem ostatnich godzin na rynkach finansowych są doniesienia agencji Bloomberg, iż EBC podczas przyszłotygodniowego posiedzenia może podać datę zakończenia programu QE. Informacja ta wsparła notowania EUR, jednak kurs eurodolara w dalszym ciągu pozostaje poniżej 1,1750 dol.
Dzisiejsza sesja jest ważna i w skutkach brzemienna. Jeśli w środę złamany został poziom 2200 pkt, który był ważnym dołkiem zarejestrowanym miesiąc temu w trendzie spadkowym, trwającym od początku roku, to dziś nastąpił wyraźny powrót ponad tę linię. Wczoraj WIG20 naruszył, a dziś przypieczętował „z dużym przytupem” fakt, który można interpretować jako ogólną zmianę nastawienia kapitału zagranicznego do polskiego parkietu.