Pierwsza część środowej sesja na warszawskim parkiecie przyniosła pogorszenie nastrojów.
Słaba końcówka wtorkowej sesji w Warszawie nie robi najlepszego wrażenia, ale o niczym jeszcze nie przesądza.
Obroty na warszawskiej giełdzie były w poniedziałek bardzo małe.
Najbliższe sesje - wobec braku silnych impulsów ze strony danych makro - mogą okazać się niezbyt ciekawymi.
Trzeba się liczyć z możliwością wyhamowania tempa ruchu wzrostowego i ostrzejszej walki obu stron rynku w okolicach 2500-2530 punktów.
Lekko korekcyjne nastroje panowały w czwartek na niemal wszystkich parkietach.
Paliwem do wzrostów na warszawskim parkiecie w ostatnich dniach i tygodniach wydaje się sam fakt, że po przeniesieniu aktywów OFE do ZUS świat finansów się nie zawalił.
Na głównych giełdach europejskich dobre nastroje utrzymywały się jedynie w pierwszych godzinach handlu.
Wczoraj Izba Reprezentantów bez żadnych problemów przegłosowała zwiększenie limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych.
Nikt nie oczekuje, by polityka prowadzona przez Janet Yellen różniła się istotnie od tej, którą prowadził Ben Bernanke.
- Wzrost gospodarki nie pogrąży złota - twierdzi analityk Open Finance.
Przeczytaj poranny komentarz giełdowy analityka Open Finance.
Wciąż trzeba pamiętać o możliwych perturbacjach, związanych z limitem zadłużenia w Stanach Zjednoczonych.
Wśród wad tego typu inwestycji jest m.in. ograniczona możliwość wyjścia z niej. Zobacz, o czym jeszcze trzeba pamiętać.
Po dwóch dniach stabilizowania indeksów nadszedł czas na uczynienie większego kroku w górę.
Większa część środowego handlu upływała na czekaniu na dane z amerykańskiego rynku pracy i sytuacji w usługach.
Warszawski parkiet trzyma się wyjątkowo mocno. Co prawda trzydniowa fala wzrostów wczoraj została przerwana.
Znów nieźle radził sobie nasz rynek, choć przez większą część dnia o wyjściu na plus nie było mowy. Niewiele do tego brakowało w końcówce sesji, ale ostatecznie bykom zabrakło siły na finisz.
To najgorszy początek lutego na Wall Street od 1933 roku.
WIG20 przez moment zbliżył się wyraźnie do poziomu 2400 punktów. Jego pokonanie bez poprawy nastrojów na świecie będzie jednak trudne.
Początek tygodnia może przynieść słabe otwarcie, ale ze względu na podejmowane próby odbicia w zeszłym tygodniu, inwestorzy mogą sądzić, że dno korekty znajduje się gdzieś w pobliżu.
Początek piątkowej sesji na warszawskiej giełdzie przyniósł niewielkie ochłodzenie nastrojów i skorygował zwyżkę z końcowej części czwartkowego handlu.
Dziś popyt ma szansę przerwać trwającą od dziewięciu tygodni złą passę indeksu naszych największych spółek.
W Europie po słabym zachowaniu Wall Street, na otwarciu zobaczymy wyraźne zniżki.
Zachowanie się blue chips w ostatnich dniach pokazuje, jak chwiejne są nastroje na naszym parkiecie, wciąż wrażliwym na wydarzenia w giełdowym otoczeniu, w tym w szczególności na to, co dzieje się na emerging markets.
Oczywiście bardzo w tym mógłby pomóc Fed, zmniejszając skalę ograniczania skupu obligacji.
Dziś rano informacją dnia jest nieoczekiwana podwyżka stóp procentowych w Indiach.
Spore wahania WIG20, a w szczególności przekraczający 40 punktów rajd, po porannym spadku o 1,5 proc., pokazują, że obie strony rynku mają mocne argumenty.
Ostatecznie WIG20 i WIG30 zyskały po 0,9 proc., WIG wzrósł o 0,8 proc,. mWIG40 o 1 proc., zaś sWIG80 zyskał 0,06 proc. Obroty wyniosły nieco ponad miliard złotych.
Wtorkowa zwyżka cieszy i dodaje nadziei na pozytywny scenariusz, ale też pozostawia pewien niedosyt.