Olka
/ .* / 2004-08-23 20:07
Nie całkiem zgodzę się z autorem artykułu, gdyż uważam, że nie można uogólniać. Są przecież różne uczelnie, zarówno państwowe, jak i prywatne. Nie zgodzę się, że ci po studiach dziennych są lepsi od tych, którzy ukończyli studia zaoczne. Wszystko zależy od motywacji. Może dlatego więcej (proporcjonalnie) osób rozpoczynających studia zaoczne kończy je, niż w przypadku studiów dziennych, bo poważniej podchodzi do nauki, bo wie ile to kosztuje, bo decydując się na zdobycie wyższego wykształcenia musi naprawdę z wielu rzeczy zrezygnować? Zauważmy, że nauki na studiach dziennych nie podejmie ktoś, kto nie ma ku temu warunków, chociażby materialnych. Zwróćmy również uwagę na to, że studia dzienne są dla osób młodych (ba, bardzo młodych), osób, które przez praktycznie cały czas studiów pozostają na utrzymaniu rodziców.Moi rodzice nie byli w stanie sfinansować mi nauki na studiach dziennych, musiałam po ukończeniu szkoły średniej podjąć pracę, by się jak najszybciej usamodzielnić. Mam niezłą pracę, ukończyłam studia zaoczne w prywatnej uczelni (wcale nie czuję się z tego powodu gorsza, gdyż uczelnia ta cieszy się bardzo dobrą opinią i w rankingach wypada często lepiej niż państwowe), w najbliższym roku akademickim rozpoczynam kolejne studia - podyplomowe - tym razem w uczelni państwowej (tylko dlatego, że w promieniu 100 km od miejsca mojego zamieszkania żadna inna szkoła nie prowadzi tego konkretnego kierunku - nie miałam więc wyboru).Zgodzę się jednak z autorem artykułu, że mnóstwo młodych ludzi decyduje się na studia, których ukończenie praktycznie nie daje szans na pracę w zawodzie. Trzeba się tylko zastanowić dlaczego tak się dzieje. Po części chyba dlatego, że nazwa kierunku dumnie brzmi. Częściowo dlatego, że łatwo je ukończyć - niestety, mam taki przykład w rodzinie - ukończone STUDIA DZIENNE, W PAŃSTWOWEJ UCZELNI!!!. Jeśli więc widzę, że ktoś, kto uczył się 4 dni w roku, kończy studia z tytułem magistra, to jak mam zgodzić się z autorem?