Paweł Ziółkowski
/ 77.91.7.* / 2012-11-10 21:16
Moja przygoda z AliorBANK
Dawno, dawno temu, kiedy o AliorBANK nikt w Polsce nie słyszał, a sam Alior nie upubliczniał swoich zamiarów związanych z wejściem na rynek Polski, podpisałem z HSBC umowę o kredyt gotówkowy. HSBC wtedy jeszcze w Polsce obsługiwał rynek detaliczny, kredyt nie był wysoki a mnie zależało raczej na budowaniu pozytywnej historii kredytowej niż na pieniądzach.
Z czasem interesy HSBC przejął AliorBANK i w zasadzie nic nie wskazywało na to, że rozpoczęta kilka lat wcześniej przygoda będzie „przygodą”. Tym bardziej, że Alior przejmując wierzytelność, w roku 2009 zaoferował mi jeszcze kartę kredytową i prowadzenie rachunku na korzystnych warunkach.
Minęło kilka lat i znalazłem się w sytuacji w której chciałem skonsumować pozytywną historię kredytową. W toku przygotowań do podpisania umowy o kredyt hipoteczny w innym banku, żeby poprawić swoją zdolność kredytową zacząłem likwidować niepotrzebne i nieużywane produkty bankowe. „Ofiarą” tego zamiaru miał paść również AliorBANK. Zamykając rachunek karty kredytowej w Oddziale AliorBANK we Włocławku dowiedziałem się o kilkuzłotowych zaległościach których uregulowanie było oczywistym warunkiem zamknięcia rachunku. Uczyniłem to niezwłocznie i opuściłem siedzibę Oddziału AliorBANK z dowodem wpłaty i błogim przeświadczeniem, że to koniec mojej przygody z AliorBANK.
Jednak życie napisało inny scenariusz. Oto kilka tygodni później dostałem z AliorBANK list z wezwaniem do zapłaty około kilkudziesięciu złotych zaległości na koncie karty kredytowej, oczywiście powiększonej o karne odsetki za nieterminowa spłatę i o koszty wezwania. Chociaż pismo mnie wkurzyło to zapłaciłem – uznałem, że ktoś w Oddziale we Włocławku się pomylił a Centrala AliorBANK wie lepiej. I znowu błogostan. Po miesiącu otrzymałem następne wezwanie, oczywiście już z nową kwotą. Wizyta w Oddziale AliorBANK we Włocławku do przyjemnych nie należała. Dla żadnej ze stron. Jednak pracownica Oddziału potwierdziła, że wszystkie zaległości mam uregulowane i mogę spać spokojnie, ktoś w Centrali się pomylił. Oczywiście nic nie zapłaciłem a za kilka dni zadzwoniono do mnie z działu windykacji AliorBANK „z pogróżkami”. Przebieg kolejnej wizyty we włocławskim oddziale AliorBANK przypominał karczemna awanturę. Musiała być na tyle głośna, że ktoś z górnego poziomu (górnego dosłownie i w przenośni) zainteresował się sprawą i trafiłem do Pani Dyrektor Oddziału. Podtrzymując w rozmowie tezę, że praktyka działania AliorBANK nie ma nic wspólnego z „Wyższą kulturą bankowości” bo to ani bankowość ani kultura uzyskałem zapewnienie że Pani Dyrektor zajmie się wyjaśnieniem sprawy osobiście. Zajęła się. W ciągu kilku dni wyjaśniła. Oczywiście miałem rację. Zarówno co do strony finansowej – zaległości w AliorBANK nie miałem żadnych, jak i co do mojej oceny działalności AliorBANK – moje problemy wynikały z bałaganu w dziale IT. To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że zaistniała sytuacja nie mieści się ani w standardzie kultury ani bankowości.
W efekcie, nie chcąc się narażać w przyszłości na podobne nieprzyjemności, wysłałem do AliorBANK pisemny wniosek o zamkniecie rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego. Po raz kolejny AliorBANK utwierdził mnie w przekonaniu o słuszności mojej opinii co do kultury bankowości – potwierdzenia zamknięcia konta oczywiście nie dostałem. Nie omieszkano jednak zabrać mi dostępu do tegoż drogą elektroniczną, co uznałem za wystarczający dowód na skuteczność wypowiedzenia umowy.
I znowu życie napisało własny scenariusz. Kilanaście dni temu zadzwoniła do mnie miła konsultantka z AliorBANK informując, że mają dla mnie, jako wieloletniego klienta, atrakcyjną ofertę kredytową. Choć wyraziłem swoje zdziwienie faktem posiadania konta w AliorBANK i fakt ten zanegowałem to jednak pofatygowałem się do Oddziału AliorBANK we Włocławku gdzie wydano mi wyciąg z, w moim mniemaniu zamkniętego ponad 2 lata temu konta.
Nie chcę tego komentować bo nie znajduję słów których nie możnaby uznać za obraźliwe.
Zadam tylko pytania – pewnie retoryczne:
czy bank który planuje wejść na giełdę nie powinien postarać się aby interesy jego klientów były lepiej „pilnowane”?
czy to nadal jest wyższa kultura bankowości?
czy jakaś instytucja nadzorcza weryfikuje ten aspekt działalności banków?
Z mojego doświadczenia wynika, że odpowiedź na każde w powyższych pytań brzmi „nie”.
Czy zatem poleciłbym komukolwiek AliorBANK - odpowiedź jest chyba oczywista. Raczej ostrzegłbym przed bałaganem i brakiem szacunku dla interesu klienta.