George
/ 83.25.252.* / 2006-03-02 16:32
Wie Pan, na pewno lepiej jest dla demokracji, jeśli w procesie wyborczym uczestniczą świadome jednostki. Tylko co to znaczy świadome jednostki? Czy to osoby o odpowiednim IQ, czy może osoby wyedukowane z dyplomami szkół wyższych, czy może osobniki obdarzone po prostu zdrowym rozumem? Jeślibyśmy nawet zbudowali jakąś definicję, to jak zagwarantować, żeby w społeczeństwie większość wyborczą stanowiły właśnie one? Wyedukować i owszem można, gorzej ze zdrowym rozumem i IQ, ale czyż absolwenci najlepszych uczelni nie dawali świadectwa jak najgorszych, nieludzkich wręcz zachowań? Wydaje mi się, że demokracja to taka równia pochyła, po której staczają się społeczeństwa. I nietrudno to zrozumieć. Nikt przecież nie jest w stanie przy ograniczonym dostępie do niezwykle skomplikowanej wiedzy o świecie przewidzieć, co jest dla niego w dłuższym czy nawet średnim okresie dobre, a co nie. W demokracji ludzie zachowują się jak dzieci, które nie wezmą gorzkiego lekarstwa chociaż może im ono pomóc, zawsze natomiast chętnie zjedzą niezdrowe słodycze. Stąd też biorą się sukcesy partii, które obiecują gruszki na wierzbie.