Politycy, którzy będą decydować o dopuszczeniu, czy też nie określonej grupy prawników do reprezentowania interesów potencjalnych klientów przed sądem w takim samym doskonałym stopniu wszystko pieprzą jak wielu obecnych adwokatów. Jedni i drudzy biorą "słoną" kasę bez względu na efekty swojej pracy. Brak przełożenia wyników w stosunku do wynagrodzenia powoduje, że jedni i drudzy mają nas w dupie. Różnica jest tyko taka, że polityk nie musi zdawać żadnych egzaminów, bo jeżeli chodzi o ochronę interesów własnych jedna i druga grupa ma się dobrze. Tylko my na tym wychodzimy jak Zabłocki na mydle.

Nie chcą konkurencji, i dlatego protestują przeciwko zmianom proponowanym przez rząd. To jeden z niewielu sensownych projektów proponowanych przez PO. Ostatnio za błahą sprawę zapłaciłem adwokatowi 5000 Pln, zajęło mu dwie godziny pracy. Ja też jestem specjalistą w innej dziedzinie i trochę na takie 5000 muszę się narobić