Paweł S.
/ 81.190.232.* / 2009-09-08 08:46
Jaki był szum, jak A.Natali-Świat z PiS proponowała powiększenie deficytu, jak to wyzywano gdzie to by była Polska i co? Nie zawsze zwiększenie deficytu musi oznaczać same złe wiadmości dla gospodarki. Czasami bokser atakujący rywala też potrzebuje odsapnąć, czy jesli mniej atakuje (w tym wypadku atakujemy niezrownoważenie naszych finansów) to znaczy, że już przegrał?
Nawet prof. Balcerowicz po latach może przyznać, że niektóre reformy z początku lat 90-ych można było przeprowadzić ciut mniej boleśnie, a efekt byłby taki sam ze wskazaniem na zdrowie psychiczne społeczeństwa.
OK, Rostowski mówi zwiększamy deficyt, ale nic nie wiemy o podatkach, choć możemy się domyślać co nas wszystkich zaboli. Prezydent chce żeby wszyscy ponieśli koszt kryzysu i nie będzie wetował VAT, więc pewnie tu min.fin skieruje swoje "oddziały" do walki z dziurką budżetową, tylko czy nasz minister z jedynej zielonej wyspy jest pewiem, że to wystarczy? Czy nie jest czasem tak jak u naszych bratanków Węgrów, p oczasie dowiemy się "kłamaliśmy społeczeństwo" z taśm na wzór Gyurcsanyego? Życzę Panu Jackowi Rostowskiemu nie zwiększania podatków, wzrostu przychodów z tychże, bo to będzie oznaczać wzrost PKB i rozwój kraju, a już pierwsze jaskółki widać, choćby po wskaźnikach PMI , zwłaszcza dla Niemiec czy Francji. Panie min.fin., a pomyl się Pan w drugą stronę, tzn. nie doszacuj przychodów budżetowych, niech wzrost też będzie większy, bo choć nie lubię POorwellowanych to masochistą nie jestem i recesji sobie nie życzę.