taki tam
/ 87.205.68.* / 2009-03-07 23:33
Za obrych czasów socjalizmu się mówiło - Czy się leży czy siedzi 2000 się należy.
Znalezione w sieci:
W tych "pięknych latach sześćdziesiątych" zaczęto akurat budować blokowiska potwory z kuchniami bez okien. Na wsi wolno było budować tylko według kilku nudnych projektów. Kawę prawdziwą w kawiarniach zastępowano namiastką - "brazylijką", bo podobno domagał się tego oszczędny Gomułka, a pod sklepami kolejki stały prawie po wszystko. Wspomniany już Leopold Tyrmand całe lata nie dostawał paszportu, w STS-ie cenzura często zdejmowała całe przedstawienia. Nawet nekrologi podlegały cenzorskim kontrolom.
Gdy Agnieszka Osiecka napisała tekst słynnych "Okularników", to w pierwszej wersji było tak:
I tak żyli sobie w mieście
za te polskie tysiąc dwieście
itd., itp., itd.
Cenzor, dobry widać człowiek, zlitował się nad biednymi okularnikami i zażądał dla nich podwyżki. Według niego powinni zarabiać średnią krajową. Wtedy to było dwa tysiące dwieście dwadzieścia złotych. Na to Osiecka mówi mu: "Panie kochany, ja nie znajdę rymu do dwadzieścia". Cenzor długo myślał i też rymu nie wymyślił. Poszedł na kompromis. Ustalono im pensję w wysokości dwóch tysięcy złotych. I ta wersja jest śpiewana do dziś:
I tak wiążą koniec z końcem
za te polskie dwa tysiące
itd., itp., itd.
Zważcie Państwo, jakim skromnym człowiekiem był ten cenzor. Pozostał w cieniu. A przecież, co by powiedzieć, stał się współautorem tego przeboju.