brix
/ 79.184.84.* / 2015-10-16 16:55
W Polsce mamy do czynienia z dość dużym rozwarstwieniem społecznym. Z jednej strony są ludzie (zwykle starsi), którzy muszą liczyć każdą złotówkę, o ile nie każdy grosz; mieszkańcy mniejszych miast, miasteczek i wsi, gdzie nie żyje się najlepiej - to żadna tajemnica. Z drugiej strony mamy pokolenia 20-, 30- i 40-latków, którzy zamieszkując duże miasta typu Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, mogą pozwolić sobie naprawdę na wiele. Luksusowe produkty są adresowane do tych, których na to stać: pracowników korporacji, banków, biznesmenów, lekarzy, prawników, czy architektów. Sam mieszkam w Poznaniu i widzę, jak społeczeństwo się bogaci: świetnie prosperujące drogie butiki, ekskluzywne sklepy i salony samochodowe, brandy, które do niedawna mogliśmy oglądać na zdjęciach z Paryża i Nowego Jorku... Sam mam 33 lata i widzę, jak bogacą się moi rówieśnicy - najczęściej właściciele firm, które zakładali zaraz po studiach albo w czasie ich trwania. Jak się zarabia 25 000 czy 30 000 złotych miesięcznie to naprawdę można sobie pozwolić na wiele - również na buty Tod's za 1700 złotych, sweter Dolce&Gabbana za 3000 złotych, czy torebkę Gucciego za 5000 złotych. Nie rozumiem więc, o co to wielkie "halo".