Oszolom
/ 212.14.45.* / 2010-03-16 11:10
Przez dwa wspomniane lata PKB dobił do 7% i wszyscy najwieksi złodzieje spieprzyli z kraju aż zafurczało Binarek. A efektach dwóch lat rządów cudotwórców możesz sobie poczytać tutaj:
http://markd.pl/afery-po/
nie wspominając już o 170 mld długów przez te dwa lata. Wydatki zwieksza PO, administarcje powiększyło PO, podatki zwiększa PO - PIS podatki zmniejszyło. Doczyaj w końcu . Czy klakier to twój zawód?
A tutaj o POstandardach dla Binarków:
"" ..Wydaje się, że nie ma nic bardziej jednoznacznego w dyskusji niż powołanie się na osobisty kontakt ze źródłem cytowanej informacji. Takie było do tej pory powszechne przekonanie, przynajmniej w moim środowisku, w którym żyję, ale także w bliskich okolicach, które osobiście penetruję.
Jednak przyboczny premiera, jego osobisty zestaw gładkomówiący, czyli Paweł Graś, stworzył nową jakość. Okazuje się, że stwierdzenie Donalda Tuska "Pani Ewa, którą spytałem..." niekoniecznie oznacza, że premier kogoś fizycznie spytał – może tak być, że w jego imieniu z panią Ewą rozmawiali jego współpracownicy.
Był kiedyś w PRL słynny greps o partii i jej sekretarzu, który w imieniu narodu pije szampana i zakąsza kawiorem; wydaje się, że Tusk i Graś poszli jeszcze dalej i twórczo rozwinęli tę technikę ściemniania. Przy czym podzielili się rolami w ten sposób, że przyboczny Graś jako pierwszy strzela z działa najgłupszego kalibru, premier zaś czeka na wyniki sondaży. Gdy okaże się, że wersja przybocznego nie cieszy się tak zwaną opinią, wówczas premier wymyśla coś lżejszego i bardziej strawnego.W tym konkretnym przypadku pielęgniarki Ewy, jego wierny Graś przeszedł samego siebie i jest duże prawdopodobieństwo, że premier będzie musiał się osobiście pofatygować przed mikrofonem. Stawiam na to, że elektorat usłyszy od Tuska o mimowolnym potknięciu w ferworze dyskusji wyborczej.Fraza Grasia, że "premier powiedział, że spytał, ale nie powiedział jak”, ma wielkie szanse przejść do dziejów wciskania ciemnoty w Polsce, a sam przyboczny Graś trafi wreszcie do podręczników ściemniania. Nie widzę już nic, co mogłoby przebić ten numer, chyba że Tusk zacznie mówić o sobie w drugiej osobie liczby mnogiej, wzorem dawnych monarchów. Wiem, jak to brzmi, ale wbrew pozorom, to jest prawdopodobne, gdy się weźmie pod uwagę, jak wielką ciemnotę zdołał do tej pory premier wcisnąć swojemu elektoratowi.
Sprawa tego kłamstwa jest poważniejsza niż się wydaje, gdyż nawet opoka premiera, czyli Gazeta Wyborcza jest dość bezradna i skupia się na stwierdzeniu, że pielęgniarka Ewa była i jest, co ma niewiele do rzeczy. Sekielski bowiem nie twierdził w filmie, że pielęgniarki nie było – on tylko zarzucił premierowi kłamstwo, kiedy ten stwierdził, że z pielęgniarką Ewą rozmawiał. Bo kiedy mówię : ”Pani Ewa, którą spytałem...”, to oznacza, że spytałem osobiście. Jeżeli zaś potem okazuje się, że z nią wcale nie rozmawiałem, to wiadomo, że skłamałem.Do tej pory premier nie dotrzymywał obietnic i plótł na różne tematy, co mu ślina na język przyniesie – tym razem wyszło na jaw, że po prostu skłamał. Owszem, nie jest to kłamstwo w sprawie fundamentalnej, ale to nie zmienia postaci rzeczy, a najważniejsze, że mamy potwierdzenie, iż kłamstwo nie jest dla Tuska problemem i gładko mu przechodzi przez gardło.
Stąd posunięte do groteski tłumaczenia przybocznego Grasia; swoją drogą, to trzeba mieć bardzo specyficzny charakter, żeby bez mrugnięcia okiem takie głupoty ludziom w oczy mówić. Ale taka cecha jest niezbędna, żeby odgrywać swoją rolę zestawu gładkomówiącego i Graś ją posiada w stopniu doskonałym. Jednak teraz okazuje się zestaw gładkomówiący typu Graś pełni tylko funkcję pomocniczą dla zestawu głośnokłamiącego Tuska.
Do tej pory często bywaliśmy świadkami sytuacji, w której okazywało się, że premier nie wiedział, a powiedział, jak choćby w przypadku sławetnych obietnic wejścia do strefy euro. Albo gdy premier wiedział i powiedział, ale tylko kolegom, jak w przypadku przecieku w aferze hazardowej. Bywało też nieraz, że powiedział, a nie dotrzymał, co obserwowaliśmy przy obietnicy zwolnienia Grada w przypadku, gdy zawiódł w sprawie stoczni.Po raz pierwszy jednak oficjalnie i publicznie mamy do czynienia z przypadkiem, gdy Tusk powiedział, a wiedział – że kłamie.""