Środowe notowania na Wall Street zakończyły się spadkami wszystkich indeksów. DJIA stracił około 0,3 procent a indeksy S&P500 i Nasdaq Composite oddały 0,4 procent. Spekulowano, iż impulsem do spadków był kolejny wzrost cen ropy, który wreszcie został zauważony, jako szkodliwy dla odbudowania się popytu konsumenckiego. Doskonale widać to było w opublikowanych w czwartek raportach o dynamice sprzedaży detalicznej, która wzrosła o więcej niż oczekiwano – 0,5 procent przy prognozie 0,2 procent – ale głównie dzięki wzrostowi cen paliw. Jednak już w czwartek czynnik, który miał w środę przecenić rynki był jego siłą. Indeksy zakończyły dzień zwyżkami, które wyniosły od 0,3 do 0,6 procent. Bykom pomogły lepsze od oczekiwań dane o liczbie nowych podań o zasiłki dla bezrobotnych, które ledwie przekroczyły 600.000. Zwyżki przeniosły się do Azji, gdzie o około 6:00 Nikkei zyskiwał blisko procent i – co ważniejsze – przekroczył psychologiczną barierę 10.000 punktów. Na chwilę obecną pokonanie przez Nikkei 10.000 pkt jest kosmetyczne, ale zamknięcie powyżej tego poziomu zostanie przez inne rynki odnotowanie. Porównując środowe zamknięcie na GPW z poziomami indeksów światowych, WIG20 zdaje się mieć do nadrobienia niewiele ponad 0,5 procent i takiej zwyżki należałoby oczekiwać na dzisiejszym otwarciu, ale płasko notowane kontrakty na S&P500 nie zachęcają do większych fajerwerków, zwłaszcza, iż do końca życia kontraktów na WIG20 został tylko tydzień. Kolejne godziny będą zależały od nastrojów na rynkach otoczenia, o których decydować powinny dane makro. Przed południem na plan pierwszy wybije się dynamika produkcji przemysłowej w strefie euro – oczekuje się, iż w kwietniu spadła ona o 0,3 procent. W kolejnych godzinach najważniejszy będzie odczyt indeksu nastroju konsumentów w USA, który ma sięgnąć 70 punktów. Emocji nie powinny wzbudzić dane o dynamice cen w imporcie i eksporcie w USA. Podsumowując sesja zapowiada się na wzrostową, ale problemem może być płynność