Tornado+
/ 81.219.105.* / 2012-12-04 14:45
Do trolla o nicku debos w kontekście matactw Millera dotyczących TAWS#38
Standardowo jest uruchamiany w momencie lądowania, a więc w chwili, kiedy samolot dotyka kołami ziemi. W przypadku katastrofy smoleńskiej TAWS #38 event landing zapisał się na wysokości ponad 30 m, kiedy samolot wykonywał manewr odejścia na drugi krąg. Geograficznie punkt ten znajdował się kilkaset metrów przed miejscem upadku TU 154M, pomiędzy ulicami Gubienki a Kutuzowa, w bezpośrednim sąsiedztwie osławionego smoleńskiego autokomisu.
Pomimo iż zapis TAWS#38 był ostatnim zachowanym w komputerze samolotu parametrem z niezrozumiałych przyczyn nie tylko nie został ujęty i przeanalizowany w raporcie MAK i jego polskim odpowiedniku - raporcie Millera, ale został ukryty w zaprezentowanej mapie podejścia (profilu podejścia). W ten skrajnie prymitywny, noszący cechy matactwa, sposób eksperci rosyjscy i polscy usiłowali pozbyć się problemów, jakie nastręczał TAWS #38.
Nie dało się bowiem wiarygodnie wyjaśnić historii brzozy i beczki, tunelowania poznawczego kapitana statku, zaprogramowanego według obu komisji na lądowanie, analizując i prezentując zapisy ostatniego TAWS#38. Przeczyły one całkowicie tej, jak już dzisiaj można powiedzieć, zmyślonej opowieści.
Zapis TAWS #38 zostałby pewnie na zawsze tajemnicą nielicznych, gdyby nie profesor Kazimierz Nowaczyk, który tuż przed prezentacją Millera ujawnił, że dysponuje amerykańskim odczytem z urządzeń pokładowych TU 154M. W obawie przed całkowitą kompromitacją komisja Millera po dwóch miesiącach od wydania raportu, dołączyła wyniki amerykańskiej analizy w formie załącznika, jednak zasadnicza część raportu nie została uzupełniona o te dane, a konkretnie o TAWS #38.
Więcej na: http://lubczasopismo.salon24.pl/iiirp/post/453919,krytyczny-taws-38-czyli-lawina-awarii