Nie pokazujcie tego śmiecia damskiego! Skazałem tego sukinsyna na karę śmierci przez tortury i wyrok wykonam!

Nie można by po prostu ściągać alimentów w formie prac społecznych? Jak dłużnik twierdzi, że nie ma kasy, to niech pracuje społecznie, a równowartość jego pracy byłaby przekazywana prawnemu opiekunowi dzieci od instytucji, która z tych prac korzysta. W ten sposób chronimy interes dziecka, ktoś dostaje do dyspozycji tanią siłę roboczą, a dłużnik się nie wywinął.

Co więcej - w czasie kiedy dłużnik wykonuje prace społecznie nie byłby w stanie pracować na czarno.

Za takich "tatusiów" i (coraz częściej) "mamusie", którzy po nałożeniu na nich alimentów - nagle "tracą" majątek i dochody, powinien wziąć się PiS, skoro jest przy władzy. Jeśli mogli uchwalać w ciągu kilku godzin najważniejsze dla kraju ustawy, to nic trudnego uchwalić taką ustawę, która mówi, że jeśli alimenciarz nie ma dochodu i majątku, to odpowiednie służby mają obowiązek sprawdzić od kiedy tak się dzieje, co "delikwent" miał niedawno przedtem i komu to dał (w darowiźnie). I uchwalić dalej, że z tej "darowizny" należy te alimenty ściągać, bo "delikwent" nie miał prawa rozdawać swego majątku, ponieważ w pierwszej kolejności ma płacić na swoje dziecko a dopiero potem rozdawać majątek innym. Na pewno wtedy ściągalność alimentów będzie wyższa niż 20%. Uchwalenie tego jest możliwe, bo już teraz mamy przepisy mówiące o tym, że - jeśli alimenciarz jest niewypłacalny - można o alimenty wystąpić do jego rodziców czy dziadków. I zachęcam matki, aby występowały o alimenty do rodziców czy dziadków alimenciarzy. Może wtedy skończy się to "poklepywanie po ramieniu" alimenciarzy przez rodzinę. Chcę jeszcze ustosunkować się do słów komornika, z którym jest przeprowadzany ten wywiad: otóż nie do końca ma on rację mówiąc, że "przed rozwodem było ojca stać na utrzymywanie dziecka a po rozwodzie nie". Przed rozwodem mieszkali razem płacili za jedno mieszkanie, jeden telefon stacjonarny, obiad gotował się "na jednym gazie". Po rozwodzie niektóre wydatki będą podwójne: opłata mieszkaniowa, gaz zużyty na gotowanie, oświetlenie mieszkania. Obydwoje rozwiedzeni będą mieć te wydatki na "swoje" mieszkania, poza tym matka (bo to ona przeważnie mieszka z dziećmi po rozwodzie) też przecież ma łożyć na dziecko, nie tylko rozwiedziony ojciec.Uważam, że jeśli ludzie są uczciwi, to na pewno się dogadają. Mówię to z własnego doświadczenia, ponieważ 40 lat temu wyszłam za mąż za rozwodnika z 10-letnią córką, która zamieszkała ze swą mamą. Ani nam (mamy syna), ani im się nie przelewało, ale nigdy nie było targów o pieniądze. Mąż bardzo kocha swoje dzieci, zawsze mieliśmy i mamy rodzinny kontakt z córką męża i jej rodziną, a także jej mamą z partnerem, choć już dawno nie płacimy alimentów. Natomiast często spotykamy się na uroczystościach rodzinnych i dajemy sobie prezenty.

A na jedzenie, ubrania i piwko ma. a na swoje własne dziecko nie ma , coś tu nie gra drodzy tatusiowie. Takich to tylko pozbawić męskości by do końca życia wiedzieli, że jeżeli tego używali to powinni być odpowiedzialni i poczuwać się łożyć na własne dziecko.

"... Ona siada i wylicza, ile pieniędzy będzie jej na dzieci potrzebnych, czyli sama wylicza wielkość alimentów. On rozkłada ręce patrząc na swoją pensję i stwierdza otwarcie – na tyle go nie stać. Co w takiej sytuacji? Zaznaczam – jego naprawdę nie stać.

To ja zapytam inaczej – a przed rozwodem było go stać?..."

to Ja zapytam pana komornika, skąd się pan wziął?? czy rodzice, małżonkowie zanim doszło do rozwodu, opiekowali się swoimi dziećmi /dzieckiem/ każde osobno, każde z zarobionych pieniędzy łożyło osobno na utrzymanie wspólnego potomstwa?? co za brednie pan opowiada. żyjąc wspólnie, opiekowali się wspólnie, zarabiali każde z osobna ale były to ich wspólne pieniądze. po rozwodzie jednak, panie komorniku, jest podział i każdy zarabia na swoje "konto". dlatego ojciec dziecka/dzieci ma prawo mówić o tym, że może go nie być stać na takie alimenty jakich zażądała matka dziecka/dzieci. i jeszcze do tego polskie sądy, które orzekają o wysokości alimentów. nie ważne jakie ma ojciec możliwości, ma płacić tyle ile chce matka - w większości tak jest- ewentualnie jak już kwota alimentów żądana przez matkę jest zbyt wygórowana, to sąd ustala inna, mniejsza. nie oznacza to, że bierze pod uwagę możliwości zarobkowe ojca. w orzeczeniu o wysokości alimentów, sądy podkreślały, że ojciec jest na tyle sprawny, że może znaleźć sobie dodatkowe zatrudnienie aby wywiązać się z obowiązku alimentacyjnego... nikt nie sprawdza, na ile ojciec ma faktyczne możliwości. nie jeden już głośno o tym mówił, ja tylko powtórzę, że dobro dziecka/dzieci, głównie zależy od wysokości alimentów. nie od tego czy po rozwodzie rodziców dziecko będzie miało kontakt z ojcem, czy bedzie sie z nim spotykało. to nie jest wg sądów ważne. ważne jest to aby ojciec płacił alimenty na dziecko/dzieci...

Ustawa pod publiczkę Nie skonsultowana, nie przewidująca konsekwencji, aby tylko zdobyć zwolenników./ Na jak długo, chyba nieważne. Ważniejsze, jakim kosztem dla mnie? dla Kraju?

mama [oda tatę o alimenty dostanie 500 zł. alimentów tatuś płacł nie bęzie bo bidok, 500 na dziecko dostanie bo bidna bezrobotna bez zasiłku (juz 1000) no i 264 zł. zasiłku okresowego też dostanie bo za co żyć no i pomoc państwa na dozywianie 200 zł (razem 1464 )zasiłek rodzinny 118 a jak ma dziecjko które ma astmę tozamiast okresówki 1300 plus 153 te dostanie ja się pytam po co pracować