Thusk zaklina rzeczywistość gospodarczą i finansową państwa od ładnych paru miesięcy. Jeszcze niedawno zapewniał, że przygotował z Rostowskim dobry i zdyscyplinowany budżet. W założeniach do projekcie budżetu na rok 2009 przyjął wzrost PKB na poziomie 4,8% !!! Jesienią 2008 r. minister finansów zapewniał, że jest spokojny o budżet i jego założenia, a stabilność polskich finansów jest zagwarantowana, wzrost gospodarczy nie jest zagrożony, kryzys na rynkach finansowych nie ma wpływu na prognozy resortu finansów i żadnej dziury budżetowej nie ma, jest tylko obniżenie dochodów z powodu kryzysu.
W czasie debaty budżetowej opozycja nie pozostawiła na tych niekompetentnych nieudacznikach suchej nitki. Co bardziej trzeźwi suflerzy ministra (Vincenta Rostowskiego) podpowiadali mu, że buja w zamglonych brytyjskich obłokach. Ale minister pozostał nieugięty Odpuścił tylko trochę – o 1,1%. Posługując się pezeperewską przystawką będącą w koalicji sejm uchwalił budżet z wirtualnym deficytem 3,7%.
Następne tygodnie zaczęły odsłaniać coraz brutalniejszą rzeczywistość, a minister Rostowski, jak nakręcona katarynka wspierany przez znawcę cen cebuli i jabłek na targowisku twierdził, że nasz kraj ma mocne fundamenty ekonomiczne. Jeszcze niedawno uważał, że w II połowie 2009 wejdziemy do ERM2. Czy ten dyletant zna chociaż pięć punktów protokołu z Maastricht, które musi spełnić kraj ubiegający się do wejścia do przedsionka euro? Przecież to powinien wiedzieć, zważywszy że deficyt budżetowy w 2008 roku wyniósł grubo ponad wymagania protokołu z Maastricht (3,9%) A protokół wymaga, żeby ten deficyt nie przekraczał 3%. Michał Boni stwierdził, że deficyt sektora finansów publicznych może w 2009 roku wzrosnąć nawet do 4,6% PKB.
Jak widać minister finansów i znawca cen jabłek i cebuli na targowisku jest bardzo oszczędny w mówieniu prawdy. Rzekomo mocne fundamenty polskiej gospodarki to: 650 mld zł długu publicznego Skarbu Państwa, blisko 200 mld euro długów zagranicznych, 200 mld zł kredytów hipotecznych, 15 mld zł przeterminowanych długów Polaków, 15 mld długów na kartach kredytowych (do końca roku będzie pewnie 17 – 20 mld), rosnące bezrobocie już około 12 proc. (pod koniec roku ok. 16-17 proc.), rosnące zadłużenie samorządów – na koniec 2008 r. wyniosło już blisko 30 mld zł i będzie rosnąć dalej (vide: wymogi Unii Europejskiej przyznania subwencji z unijnej kasy na nową perspektywę 2007-20013).
Ten tandem nieudaczników chwali się rzekomym stabilnym sektorem bankowym. Czyżby Rostowski i Thusk nie zauważyli, że banki miały olbrzymie straty już w IV kw. 2008 r. oraz w I kw. tego roku? W wielu bankach zysk spadł o 70 – 80 proc. W tym roku akcja kredytowa banków zbliży się do zera, a Thusk chyba ze swoich „kraciastych reform” wytrzepie te dziesiątki miliardów złotych poręczeń bankowych dla przedsiębiorstw.
Upór tego tandemu, uporczywe nieliczenie się z realiami gospodarczymi i doktrynalne trzymanie się nierealnego od dawna budżetu, którego nikt już na świecie, a tym bardziej w Komisji Europejskiej nie traktuje poważnie przeraża. Straty, jakie powstaną w najbliższej przyszłości będą niewspółmierne do szkód wyrządzonych świadomym i uporczywym trwaniem tych dyletantów przy swoim.