abra
/ 83.21.33.* / 2007-02-16 23:41
Lubię patrzeć na świat z dwóch stron. I fakt, będzie to następne biurokratyczne środowisko korupcjogenne, jak każde stowarzyszenie chyba w naszym kraju, ale... jest w tym trochę racji.
Wcyhowalam sie w rodzinie gdzie ojciec byl malarzem tapeciarzem, a matka inzynierem d/s budowlanych. I historie jakich sie nasluchalam o Ukraincach (glownie) i innych szybko przyszkolonych z braku zajecia, wykonujacych "fachowa" robote przekraczaja pojecie. Dlaczego kierownik budowy musi miec prawneinia i nalezec do zwiazku inzynierow... i odpowiada za to ze budynek sie nie zawali, dlaczego odpowiadaja za to inzynierowie, a dlaczego nie odpowiada za to ten pan, ktory polozyl nieodpowiednia cegłę, lub ten, który wylał źle fundamenty? Dlaczego wina przełożona jest na szczebel wyższy? To z punktu widzenia duzych robot budowlanych, z punktu widzenia malych, kazdy fachowiec powinien odpowiadac za swoje cyzny, a tak na prawde, okazuje sie ze przychodzi jakis pan zwiazy sie fachowcem, coś spie... ten tego a potem słuch po nim zanika. Czterech facetów po kolei kładło mi tynk na ścianie, każdy kolejny znikał po trzech godzinach. Dlaczego tak jest? Czy zależy mi na tym, aby mój malarz miał certyfikat z pięcioma pieczątkami? Nie. Ale zależy mi na tym, by mój malarz nie nazywał się malarzem bez odpowiedniego doświadczenia. Choćby nawet nie wiem ile brał malarz czy tapeciarz, czy fachowiec, chcę mieć pewność, że za dwie godziny nie zostawi mnie z wiszącymi kablami i rozwaloną ścianą, bo nie wie, co zrobić dalej. A tak zdarzyło się mi w zeszłym roku, i przynajmniej dwojgu znajomym.