Forum Polityka, aktualnościKraj

Mamy coraz mniej uczniów i coraz więcej nauczycieli

Mamy coraz mniej uczniów i coraz więcej nauczycieli

Wyświetlaj:
Mianowany / 83.22.179.* / 2010-11-02 16:59
I z tej sytuacji jest wyjście. Drodzy koledzy i koleżanki nauczyciele, oddajmy nasze podwyżki samorządowi a w zamian niech zostawią nam te etaty, w ten sposób uratujemy tysiące etatów naszych kolegów i koleżanek nauczycieli. Ja zrzekam się swojej podwyżki dla mojej koleżanki z pracy, która chyba wyleci.
Bardzo proszę o poparcie w tej kfestii
szakee / 83.27.44.* / 2010-11-02 08:47
Mam 34 lata. Z moich doświadczeń wynika, że szkoła podstawowa, średnia (ja akurat kończyłem ogólniak) to 80% niepotrzebnych informacji, które w ogóle w życiu się nie przydają. Najgorsze jest to, że wiedza ta to było na zasadzie zakuć, zdać, zapomnieć. Każdy z tych uczniów otrzymał lub starano nam się wkuć do głów tyle specjalistycznej wiedzy z chemii, bilogii, fizyki, że raczej miałem się poczuć człowiekiem renesansu, który po wyjściu z ogólniaka wie dużo z każdej dziedziny życia.
Niestety sposób nauczania w szkole to średniowiecze. Nauka języka obcego np. to dosyć nauczanie skomplikowanej gramatyki, a bądźmy szczerzy czy dziecko jest uczone na początku gramatyki?
Tak można z każdym przedmiotem. Do tego najważniejsze w szkole w ogóle lub w małym procencie przywiązuje się wagę do mowy ciała, do sposobu jakości komunikowania się. Wszystko w zasadzie oparte jest na wiedzy. Ile wiesz? A w życiu bardziej potrzebne jest czy umiesz myśleć, czy umiesz być pomysłowym, kreatywnym, czy potrafisz samodzielnie się nauczyć itp.
A co do tematu głównego. Gdybyśmy mieli prywatne szkoły, gdyby nie było z góry określonego zakresu wiedzy jaką trzeba wkuwać myślę, że jakość nauczania i koszt byłby o wiele mniejszy! Brak konkurencji dodatkowo ten sam materiał, sposób czy też metodyka nauczania skierowana praktycznie wyłącznie na pamięć mniej na myślenie powoduje, że ja osobiście uważam, że nauczyciele mają za dobrze, nie są wdzięczni i nie doceniają korzyści, które mają poprzez to, ze zatrudnia ich skarb państwa! Nie mówie tu o wszystkich nauczycielach, ale chodzi mi o populację. Większość tej populacji to właśnie tacy jak wyżej.
ździcho / 87.205.167.* / 2010-11-02 09:52

A co do tematu głównego. Gdybyśmy mieli prywatne szkoły, gdyby nie było z góry
określonego zakresu wiedzy jaką trzeba wkuwać myślę, że jakość nauczania i koszt byłby o
wiele mniejszy!

Koszt tak. Jednakże nie dawałoby to gwarancji, że wszyscy nauczyciele szkół prywatnych uczyliby twórczo, a nie odtwórczo. Pewne przedmioty też są specyficzne. Nie da się inaczej opanować CAŁOŚCI , jak tylko na pamięć (historia, literatura piękna).
Większość tej populacji to właśnie
tacy jak wyżej.

Tu się zgadzam z Tobą. Wielu z nich traktuje szkołę jak fabrykę, ucznia jak surowiec do obróbki, absolwenta jako wyrób gotowy, repetenta jak materiał recyklingowy. Zero duszy.
ździcho / 87.205.167.* / 2010-11-02 09:43

Mam 34 lata. Z moich doświadczeń wynika, że szkoła podstawowa, średnia (ja akurat
kończyłem ogólniak) to 80% niepotrzebnych informacji, które w ogóle w życiu się nie
przydają.

Ja jestem od Ciebie o dwa lata starszy, kończyłem ogólniak, więc teoretycznie moje spostrzeżenia powinny być podobne. Jednak tak nie jest. Ja sam narzuciłem sobie sposób uczenia się. Starałem się to robić na logikę. am gdzie ona się kończyła, trudno, trzeba było wkuć (daty, reguły gramatyczne, symbole wzorów chemicznych itp.) Owszem, miałem nauczycieli, którzy kazali ryć na pamięć, ale ja ich miałem gdzieś, uczyłem się po swojemu
A w życiu bardziej potrzebne jest
czy umiesz myśleć, czy umiesz być pomysłowym, kreatywnym, czy potrafisz samodzielnie się
nauczyć itp.

Oczywiście, ze tak. Ja sam staram się być właśnie taki. Wtedy nieraz przyłapuję się na tym, że przypomina mi się strzęp jakiejś wiedzy sprzed 20 lat, o którym nawet nie miałem świadomości, ze zapamiętam. Do dziś przydają mi się mi się wiadomości z matematyki (w związku z zawodem), ale też z fizyki, historii, geografii, sztuki (bez związku z zawodem). o my sami decydujemy szakee o sposobie wzbogacania naszej wiedzy. Pozdrawiam.
Pajchiwo / 2010-11-02 10:27 / Tysiącznik na forum
Mam dokładnie tak samo - uczyć musiałem się sam.
Ale nie o to chyba chodzi prawda?
ździcho / 87.205.167.* / 2010-11-02 10:39

Ale nie o to chyba chodzi prawda?

Własnie o to chodzi. Wiedzę przekazuje Ci nauczyciel, a co z nią zrobisz, to już Twoja decyzja. Nauczyciel to nie programista, a my to nie roboty, maszyny.
Pajchiwo / 2010-11-02 11:52 / Tysiącznik na forum
Ale oni jej nie przekazują - nie potrafią.
Bełkoczą tylko bez ładu i składu to samo co napisano w książce. Z reguły nawet nie wysilając się - używają dokładnie tych samych zdań.
Po cholerę w takim razie są?
Od regułek są książki - od wytłumaczenia o co chodzi są nauczyciele.
inaczej w ogóle nie ma sensu im płacić. No bo za co? Za przedukanie tego co zawarte w książkach? Albo - co jest też nagminne - w ściągach?
Przecież to prowadzi do patologii.
Tak to widzę.
ździcho / 213.238.78.* / 2010-11-02 15:30

Bełkoczą tylko bez ładu i składu to samo co napisano w książce. Z reguły
nawet nie wysilając się - używają dokładnie tych samych zdań.
Po cholerę w takim razie są?

No to weź choćby wyprowadzenie wzoru na ruch jednostajnie przyśpieszony. Mają tu się wykazywać wyobraźnią twórczą oraz elokwencją? Przecież to są wartosci stałe, tu jest potrzebna precyzja a nie wygadanie.
Pajchiwo / 2010-11-02 16:07 / Tysiącznik na forum
Tu nie chodzi o elokwencję - tu chodzi o zdolności przekazu i wiedzę.
ździcho / 77.253.127.* / 2010-11-02 21:01

Tu nie chodzi o elokwencję

Pajchiwo, ja usiłuję Ci wytłumaczyć, ze pewne przedmioty są specyficzne i nie da się inaczej ich wyłożyć niż ściśle podręcznikowo, a Ty mnie łapiesz za słówka.
Pajchiwo / 2010-11-03 07:03 / Tysiącznik na forum
Heh - ja uważam, ze takich przedmiotów nie ma.
To tylko kwestia elastyczności i wyobraźni nauczyciela. No i zaangażowania of course.
ździcho / 77.254.240.* / 2010-11-03 19:13

ja uważam, ze takich przedmiotów nie ma.

matematyka, fizyka, chemia, biologia (a w tym: trygonometria, wektory, wzory sumaryczne i strukturalne, budowa komórki). Na elastyczność i ciekawe opowiadanie można pozwolić sobie wyłącznie w przypadku przedmiotów humanistycznych (historia, literatura piękna, sztuki plastyczne i muzyczne)
Pajchiwo / 2010-11-04 06:58 / Tysiącznik na forum
No cóż - w takim razie współczuję Ci Twoich nauczycieli. Widocznie ja miałem lepszych.
Może dlatego lubię większość przedmiotów, które miałem na tym poziomie.
ździcho / 77.255.59.* / 2010-11-04 09:06

w takim razie współczuję Ci Twoich nauczycieli.

Bezzasadnie! Akurat tym od tych przedmiotów nie mam im nic do zarzucenia. To właśnie dlatego, że ściśle trzymali się programu, a nie robili dygresje od dygresji, dziś umiem i lubię te przedmioty (daję korki z matematyki i fizyki moim młodocianym kuzyniakom). Akurat też złozyło się tak, że ci moi nauczyciele mieli i wyobraźnię i elastycznośc i (WAŻNE!) poczucie humoru...ale musieli jednak trzymać się podręcznika. Pozdrawiam.
tesa1959 / 2010-11-02 09:29 / Tysiącznik na forum i pełna kultura

Mam 34 lata. Z moich doświadczeń wynika, że szkoła podstawowa, średnia (ja akurat kończyłem
ogólniak) to 80% niepotrzebnych informacji, które w ogóle w życiu się nie przydają

Nie masz racji, jeżeli chodzi o szkołę podstawową, bo nie wiadomo w jakim kierunku dalej dziecko pójdzie, co go zainteresuje. Może na etapie gimnazjum nauczanie mogłoby być profilowane, ale nie wszyscy też jeszcze wiedzą kim chcą być. Jeżeli chodzi o liceum ogólnokształcące, to jak z samej nazwy wynika kształci ogólnie i przygotowuje do studiów. Tu można sobie wybrać profil i może w zakresie profili nauk ścisłych zmniejszyć niektóre przedmioty. Zostały jeszcze szkoły zawodowe iu technika - tu rzeczywiście bez sensu jest nauczanie przedmiotów humanistycznych (poza językami) oraz przedmiotów nie związanych z zawodem. Zgadzam się natomiast, że za mało uczy się kreatywności. Jeżeli chodzi o szkoły prywatne, to przecież są, ale na tym poziomie nie znam wyników kształcenia, a ze studiami prywatnymi bywa różnie - często liczy się tylko zysk. Mam tego przykłady w najbliższym otoczeniu. Program nauczania nie może zależeć od widzimisię, bo byłby groch z kapustą .
ździcho / 87.205.167.* / 2010-11-02 10:05

Nie masz racji, jeżeli chodzi o szkołę podstawową, bo nie wiadomo w jakim kierunku
dalej dziecko pójdzie

Uważasz, ze statystyczny maturzysta WIE co ze sobą zrobić? Na ogół wybiera te studia, na które najłatwiej się dostać, bo najmniej kandydatów a potem albo zawala pierwszy semestr ze względu na balangi lub brak zainteresowania (że jednak to nie to, o co mi chodziło), albo złapie bakcyla, co raczej należy do rzadkości. Ja chciałem być plastykiem albo nauczycielem, a niestety jestem urzędasem. Tak zdecydowały koleje losu i właściwie to się cieszę. Gdybym został plastykiem, dziś umarłbym z głodu.
Zgadzam się natomiast, że za mało uczy się
kreatywności.

Zdecydowanie tak. Szkopuł w tym, że uczniowie kreatywni wprawiają nauczycieli w zakłopotanie. Ten odpytuje od paznokcia do paznokcia, a uczeń ni stąd ni zowąd nagle przedstawia swój punkt widzenia i wtedy nauczyciela krew zalewa, bo w jego podręczniku metodycznym tego nie było, więc nie wie, co z tym zrobić.
tesa1959 / 2010-11-04 16:13 / Tysiącznik na forum i pełna kultura

uczeń ni stąd ni zowąd
nagle przedstawia swój punkt widzenia i wtedy nauczyciela krew zalewa, bo w jego
podręczniku metodycznym tego nie było, więc nie wie, co z tym zrobić.

No tak, są tacy, bo nie wszystkie uczelnie uczą myślenia i oni po prostu preferowali 3z (zakuj, zdaj, zapomnij). Ja cieszę się, gdy uczeń przedstawia mi swój punkt widzenia, bo wtedy jest ciekawiej, cała klasa włącza się do dyskusji, nikt nie śpi, nie rozrabia i na pewno dużo pozostaje w głowach wszystkich. Zdarza się, że na jakiś temat (z tej innej gruszki) nie wiem zbyt wiele. Potrafię się przyznać i uczniowie to doceniają, ale na następną lekcję dyskutujemy na poprzedni temat, ich interesujący.


Uważasz, ze statystyczny maturzysta WIE co ze sobą zrobić?

Ależ oczywiście, że nie wie. Mam troje dzieci i tylko ten najmłodszy od V kl. SP wiedział, że chce zostać informatykiem i tylko specjalizacje się zmieniały - no i studiuje programowanie stron internetowych i wie, że z\robi tylko inżyniera, bo dalej chce iść w zarządzanie.

Gdybym został plastykiem, dziś
umarłbym z głodu.

Miałam ten problem z córką - ma talent, ale brak jej pracowitości. Nie zgodziłam się na studia w tym kierunku, bo nie skończyłaby ich, a ja włożyłabym w to kupę kasy. Dziś w pracy jest doceniana (jest po licencjacie ze stosunków międzynarodowych) - z asystentki zarządu awansowała na specjalistę ds. marketingu.
Elektro Devil / 2010-11-02 08:35 / Tysiącznik na forum
Podobnie jest w urzędach. Mniej pracy ze względu na informatyzacje, ale coraz więcej urzędasów.

W budżetówce dominuje stara maksyma zakorzeniona przez komuchów:

"Państwowe znaczy niczyje" Nikomu nie zależy na gospodarności...
Pajchiwo / 2010-11-02 07:24 / Tysiącznik na forum
Proste rozwiązanie - robić sensowny, merytoryczny odsiew nauczycieli.
Zostawić tylko tych co dadzą radę i potrafią przekazać wiedzę - takie zastąpienie rynku skoro nie dopuszczamy go do tej grupy zawodowej to nie mamy wyjścia...
ździcho / 87.205.167.* / 2010-11-02 10:14

Proste rozwiązanie - robić sensowny, merytoryczny odsiew nauczycieli.

Jakimi metodami chcesz to zrobić, skoro to takie proste? A co z indywidualnymi umiejętnościami przyswajania wiedzy wsród uczniów? Czy każdy z nich ma procesor 1GHz i pamięć 4GB RAM?
Pajchiwo / 2010-11-02 11:48 / Tysiącznik na forum
A co to ma do rzeczy?
Pisałem o odsiewie nauczycieli a nie uczniów.
UE jak i naszym władzom potrzebni są mentalni analfabeci - bo takimi łatwo sterować, więc nie sadzę, żeby była szansa na poprawę jakości samego nauczania...
ździcho / 213.238.78.* / 2010-11-02 15:38

A co to ma do rzeczy?
Pisałem o odsiewie nauczycieli a nie uczniów.

A ma. Jak chcesz odsiać nauczycieli, jak wcześniej nie sprawdzisz poziomu przyswojonej wiedzy i umiejętności u uczniów? Kązdy z nich ma inne uzdolnienia, poziom percepcji a także inny stosunek do przedmiotu, inną częstotliość, pilność i systematyczność uczenia się. Są tacy, co nie robią zupełnie nic z wiedzą, którą otrzymali od nauczyciela - znakomicie podaną. Tak jak piszesz, to można odsiewać stolarzy: odsiać tych co robią mniej niż pięć taboretów dziennie (5 - to powiedzmy norma) lub robią sześć, ale wszystkie krzywe. szkoła to nie fabryka.
Pajchiwo / 2010-11-02 16:26 / Tysiącznik na forum
Heh - troche wyobraźni.
1. Kwestie Merytoryczne oceniamy poprzez realną wiedzę - wystarczy test dla nauczycieli. jak mają pojęcie to napiszą, jak nie to do widzenia.
2. Kwestia przekazu to kwestia trudniejsza - tu musimy się oprzeć na testach merytorycznych dla uczniów. Na przykład na koniec roku stałe testy promujące do następnej klasy. Wypełniamy w internecie pytania Tak/Nie, wybierz itp. konkretnie i jednoznaczne odpowiedzi oceniające ZROZUMIENIE przedmiotu - komputer podlicza i od razu zwraca wyniki wraz z ocenami.
W pierwszym przypadku oceniamy czy nauczyciel coś umie i czy się dokształca. W drugim oceniamy i nauczyciela, i ucznia - wyniki są miarą dopasowania sposobu prowadzenia zajęć do delikwentów przez nauczyciela oraz ocena postępów ucznia zgodnie z programem.
Żadnych kopert czekania i cudów na kiju jak przy maturach - tylko test dostępny przez internet w danych godzinach, bez odpowiedzi - żeby nie kusiło spisywanie i kombinowanie.
Proste?
Bardzo proste.
Trzeba tylko chcieć - nasi "fachowcy" w kolejnych Rządach nie chcą - wolą jak jest, bo taki bałagan im odpowiada - nikt ich nie sprawdzi :)
ździcho / 77.253.127.* / 2010-11-02 21:10
Pajchiwo, kwestia pierwsza tak i jeszcze raz tak, ale co do drugiej kwestii, to całkowicie zignorowałeś to co Ci napisałem wcześniej:
Kązdy z nich ma inne uzdolnienia,
poziom percepcji a także inny stosunek do przedmiotu, inną częstotliość,
pilność i systematyczność uczenia się. Są tacy, co nie robią zupełnie nic z
wiedzą,

Upierasz się ciągle, że wszyscy uczniowie są identyczni intelektualnie i mają identyczne sposoby utrwalania zdobytej wiedzy. Człowieku, zrozum, że uczniowie to nie procesory, tylko ludzie. Jak w tym wypadku test kompetencji nauczyciela może być realistyczny. Taki test mozna zrobić guwernantce, która ma w swojej pieczy JEDNEGO ucznia.
Pajchiwo / 2010-11-03 11:04 / Tysiącznik na forum
O.K.
Rozumiem, że różni uczniowie mają różne możliwości intelektualne - ale IMHO właśnie tutaj jest rola nauczycieli - żeby było widać ich wyniki.
W końcu jak jakiś delikwent/ka nie jest w stanie dać rady to dlaczego dostaje ten sam papier, który dostają inni uczniowie, którzy potrafią sprostać wymaganiom?
Od tego jest szkoła specjalna - w granicznych przypadkach.
A we wszystkich innych pedagog, wychowawca, psycholog i w ogóle cała kadra, żeby dał radę. To jest ich rola.
ździcho / 77.254.240.* / 2010-11-03 19:20

W końcu jak jakiś delikwent/ka nie jest w stanie dać rady to dlaczego
dostaje ten sam papier, który dostają inni uczniowie, którzy potrafią
sprostać wymaganiom?

Pajchiwo, celowo pomijasz jeden istotny szczegół, bo nie sądzę byś go przeoczył. Dostają ten sam papier, ale na jednym jest napisane bdb a na drugi ndst (to sa skrajne noty). Zignorowałeś jeszcze drugi szczegół, o którym już dwa razy wspomniałem Ci wcześniej. Dwaj jak to nazywasz delikwenci o identycznym poziomie percepcji wracają do domów, jeden z nich siada do lekcji a drugi do gier wojennych. Czy będą mieli identyczne wyniki na sprawdzianie kompetencji? A potem jka to się ma do przydatności nauczyciela do zawodu. Nic do Ciebie nie mam stary, ale dyskusja z Tobą powoli zaczyna mnie męczyć, bo twoim narzędziem w rozmowie nie jest argument tylko upór. Pozdrawiam
Pajchiwo / 2010-11-04 07:54 / Tysiącznik na forum
Oki - w takim razie ostatni komentarz skoro cierpliwości do mojej teorii Waść nie masz:
Niewielu ludzi patrzy na to co ma delikwent/ka na tymże papierze.
A wiesz dlaczego? Bo to ma się nijak do jego/jej możliwości i zasobu wiedzy. Jest nieadekwatne po prostu do niczego.
Twój przykład dot. dwóch różnych modeli istniejących w naszych głowach też nie jest prawdziwy - ten co siada do lekcji może być półgłówkiem potrafiącym tylko dukać wyryte w pocie czoła regułki (bez zrozumienia oczywiście) a ten drugi może ich nie umieć, za to rozumieć mechanizm w czasie lekcji. :)
Który ma lepsze osiągnięcia?
Bardzo trudne pytanie moim zdaniem...
Przy teście na zrozumienie obawiam się, ze ten drugi, przy trzepaniu regułek ten pierwszy.
Który zasób wiedzy będzie bardziej przydatny?
IMHO tego drugiego.
Ale to przypadki graniczne - załóżmy, że mamy dzieciaki o tych samych predyspozycjach i wybierają dwie opisane przez Ciebie ścieżki. Jeśli założymy również, że sposób oceny testów się nie zmienia - produkujemy dukających na pamięć regułki i ściągających oczywiście na potęgę absolwentów. Lepiej ma ten co siada przy lekcjach - ma więcej czasu na wrypanie definicji i w zapasie ściągi, albo marnuje czas na przygotowywanie coraz to sprytniejszych sposobów ściągania. Różnie bywa.
Co robi ten drugi?
Ściąga, lub próbuje coś wykombinować - po czym i tak dostaje bańkę i się zniechęca jeszcze bardziej.
Ta metoda do niczego nie prowadzi.
Za to jeśli zmienimy testy na testy sprawdzające zrozumienie sytuacja się zmienia.
W czasie lekcji uczeń ma zrozumieć o co chodzi - w domu może powtórzyć.
I nie mówię (piszę) tu o pytaniu typu "zrozumieliście wszyscy?", bo nikt się nie przyzna, że nie zrozumiał nie tylko dlatego, że się wstydzi, ale również dlatego, że każdy z nich chce szybciej skończyć :)
Ja wiem - ta druga metoda wymaga od nas przygotowanych i zaangażowanych nauczycieli oraz zmiany metod patrzenia na uczniów z wrogiego na wyzwanie.
A nauczyciele też są u nas produkowani na definicjach, więc co zrobią? Jak myślisz?
Ja myślę, że do upadłego będą walczyć o stare metody, bo wymaga to od nich mniej wysiłku.
Ostatnia kwestia, która - jak mi się wydaje - rzuca cień na naszą dyskusję.
Masz rację są dziedziny w których trzeba uczyć się na pamięć.
Daty historyczne. Słówka z języków. Wiersze. Podstawowe stałe matematyczne/fizyczne/chemiczne. Tabliczka mnożenia. Ortografia. Podstawowe wzory i reguły przedmiotów, które można wprowadzić przez zabawę w pierwszych klasach.
Celowo pominąłem rozbudowane wzory, bo te można wyeliminować - od tego są tablice, a często używane zostają w głowie same - jeśli nauczyciel w ogóle zada sobie trud tworzenia zadań z ich użyciem oczywiście.
Fizyka z wzorami w ogóle powinna zacząć się po wprowadzeniu pochodnych i całek bo wtedy jest banalnie prosta, wręcz intuicyjna. For all tylko to co ciekawe - a to zostaje w głowach każdemu.
No i stworzyłem nową koncepcję nauczania za którą nauczyciele chętnie wsadzili by mnie do więzienia LOL
ździcho / 77.255.59.* / 2010-11-04 08:56

Niewielu ludzi patrzy na to co ma delikwent/ka na tymże
papierze.
A wiesz dlaczego? Bo to ma się nijak do jego/jej możliwości i
zasobu wiedzy.

Tu masz absolutną rację. Tak jest rzeczywiście.
produkujemy dukających na pamięć regułki i
ściągających oczywiście na potęgę absolwentów.

Dokładnie. A co ciekawsze nabór na studia wyższe odbywa się na tych samych zasadach, a potem na pierwszej sesji student nagle zaskoczony, że nic z tego nie kuma com tam się dzieje i oczywiście wylatuje. Gorzej jak skończy studia. Podobno za komuny było tak, że uczelnia robiła sondaż ile miejsc pracy jest w Polsce dla jej absolwentów. a teraz nie. Teraz przyjmuje na potęgę, a potem odsiewa (lub co gorsza - nie!) niekumatych. Wiadomo: kasa!
Dalej:
Ta metoda do niczego nie prowadzi.


Za to jeśli zmienimy testy na testy sprawdzające zrozumienie
sytuacja się zmienia.


A nauczyciele też są u nas produkowani na definicjach

Właściwie to krytykujesz tu system oświaty a nie niekompetentnego nauczyciela. I słusznie, bo widać gołym okiem, tak jak zresztą piszesz, że jest nastawiony na mechaniczne klepanie, a nauczyciel, który nawet jest bystry i elastyczny, niestety musi się do tego systemu dopasowywać, bo inaczej wyleci z roboty przy pierwszej kontroli kuratoryjnej.
Ja myślę, że do upadłego będą walczyć o stare metody, bo wymaga
to od nich mniej wysiłku.

Owszem będą. Z tego powodu, o którym piszesz, oraz z tego, że przyzwyczajenie jest naszą drugą naturą. Co ciekawe, w tej walce dzielnie je wspiera system oświaty, który koncentruje się w tej chwili na nowelizacji karty nauczyciela, a samą oświatę jako taką ma w dupie (taka tendencja ma miejsce począwszy od drugiej połowy lat 90-tych). Przejdźmy do meritum. Ty chciałbyś wypowiedzieć wojnę tępym i leniwym nauczycielom. Załózmy, że Twoje załozenie się ziści. EFekt? Przyjdą nowi: takie same kałambuki albo i większe. Dlaczego? Bo system oświaty CHCE, żeby oni byli właśnie TACY. Nauczyciel z wyobraźnią jest też niewygodny dla dyrektora, bo taki będzie swiadomy swoich praw i będzie je egzekwował, nie da sobie wcisnąć byle kitu. a z durniem dyrektor zrobi, co zechce.
No i stworzyłem nową koncepcję nauczania za którą nauczyciele
chętnie wsadzili by mnie do więzienia

Myślę, że nauczyciele nie. To minister oświaty by Cię wsadził, bo w pewnym sensie jesteś Galileuszem lub Lutrem XXI wieku.

Najnowsze wpisy