Otóż o tych waszych jakoby problemach było już wiadome... w 2009 r.
"W warunkach doskonałego rynku, na którym nie byłoby asymetrii informacyjnej oraz nie występowałyby koszty transakcyjne, dług przypominałby kapitał własny, a spłata dla dostarczyciela kapitału zależałaby od obserwowanych wyników przedsięwzięcia. Wynik inwestycji byłby dzielony między strony umowy zgodnie z awersją do ryzyka. W praktyce rynkowej nie obserwujemy jednak takiej sytuacji – umowy dłużne przybierają zwykle formę standardowej umowy kredytowej. Przedstawiony model nie tłumaczy zatem powszechności występowania standardowej umowy kredytowej. Niemniej jednak spotyka się w praktyce bankowej umowy, które zawierają element podziału ryzyka, np. ryzyka stopy procentowej – przez wprowadzenie zmiennego oprocentowania – lub ryzyka walutowego przez wprowadzenie do umowy różnorodnych instrumentów pochodnych. Spotykane są również obligacje zamienne na
akcje lub
akcje uprzywilejowane zamienne na obligacje. Nie zmienia to jednak znaczenia wniosku 1, gdyż ryzyko wyniku przedsięwzięcia w większości umów dłużnych nie jest dzielone pomiędzy strony umowy kredytowej."
- A. Paliński, "Kosztowna weryfikacja jako element relacji bank-kredytobiorca", Bank i Kredyt, nr 40, 2009
"Niemniej jednak spotyka się w praktyce bankowej umowy, które zawierają element podziału ryzyka, np. ryzyka stopy procentowej – przez wprowadzenie zmiennego oprocentowania – lub ryzyka walutowego przez wprowadzenie do umowy różnorodnych instrumentów pochodnych. (...) Nie zmienia to jednak znaczenia wniosku 1, gdyż ryzyko wyniku przedsięwzięcia w większości umów dłużnych nie jest dzielone pomiędzy strony umowy kredytowej."
Trzeba było sobie do tego sięgnąć wtedy, a nie po jakąś Vivę, Galę czy inne Życie na gorąco, to bylibyście krztynę mądrzejsi