Ceny mieszkan - jak wszystkiego - zawieraja sie w widelkach pomiedzy min kwota, za jaka sprzedajacy gotow jest sprzedac, a maks kwota, za jaka kupujacy gotow jest kupic. Wzrost cen wynika wiec tez z efektu 'psychologicznego' - im wiecej gazety krzycza, ze drozeje i bedzie jeszcze drozec, tym bardziej sie takie przepowiednie sprawdzaja. A pismaki chyba sie zawziely, codziennie to mozna gdzies przeczytac.
Albo inaczej: skad sie bierze wzrost popytu? Czy nie czesciowo stad, ze ludzie biegna po kredyty, bo boja sie, ze bedzie jeszcze drozej?