Rumcajs z Hanką i Cypiskiem
/ 79.163.124.* / 2009-09-16 15:21
Mój kolega, który niesłusznie spędził rok w areszcie również został oczyszczony z zarzutów. Swego czasu była to głośna, opisywana w prasie sprawa kuriozalnego aresztu dla 3 osób, wobec których nie było żadnych dowodów przestępstwa, a posiadane przez policję dowody świadczyły raczej o ich niewinności. Dość, że jedną z trzech osób był mój kolega. Po oczyszczeniu z zarzutów również poszedł ścieżką pani sędzi. Jego straty moralne wyceniono na 500zł miesięcznie. Winnym zaniedbań policjantom nie postawiono zarzutów z powodu przedawnienia (Grunt to trzymać delikwenta w areszcie stosunkowo długo). W uzasadnieniu usłyszał, że w areszcie miał wikt i opierunek, ciepło w zimie, chłodno w lecie, a więźniowie stalinowscy (sic!) warunki mieli o niebo gorsze, a zadośćuczynienia dostają na takim właśnie poziomie. Zgadzam się, że spędzając w 21 wieku rok w areszcie nie można porównywać się z więźniem stalinowskim. Zważając na powyższe bardzo mnie ciekawi na jaką kwotę wysoki sąd wyceni straty moralne pani sędzi. Czy status społeczny ma tu coś do rzeczy? Czy cierpienia moralne kolegi, który był bezrobotnym są dużo mniej warte od cierpień moralnych pani sędzi?