Właśnie!
Dzieci bardzo szybko wiedzą, na
co mogą sobie pozwolić, są sprytniejsze niż sie wydaje. Łatwo
wyczują moment, kiedy dorośli są w słabszej kondycji a one są
bezkarne.
Przykład z mojego podwórka, ta sama klasa, te same dzieciaki na lekcji u pana O. grzeczne, karne, żadnych prób ściągania na klasówkach, no może nie żadnych ale facet twierdzi, że sobie radzi i nie widzi powodu latać do rodziców, dyrektora czy wychowawcy ze sakrgami typu Staszek to, Basia tamto... I lekcje u pana H. robią co chcą, wychodzą w trakcjie lekcji, na klasówkach spisują z zeszytów... czy to jest wina dzieciaków? W przyrodzie tak już jest, że zwierzątka walczą o dominację, próbują jak daleko mogą się posunąć - ludzie są tacy sami, nawet dorośli. Tak naprawdę gzuby posuną się tak daleko jak im się pozwoli. Rodzic nie pozwala? Ok próbuje w szkole. Pani B. jest stanowcza? Ok, może pani S? Oj nie, pani S tak ciekawie opowiada o faraonach, hmmm... Ale jest pan H. Na nim mozna się wyżyć i stresy odreagować.
No i teraz możemy gadać, że gdyby rodzice dobrze wychowali to by dzieciak wiedział, że nie wypada... bleble... to chyba w jakimś stopniu instynktowne.
No i jeszcze jedno z życia. Truję dzieciakom o szacunku dla starszych, godności, poszanowaniu... Idziemy do kościoła, sidamy , po 5 min wchodzi lekko spóźniona babeczka lat ok 60. Mówię do córy, że ma wstać (były też pogadanki o ustępowaniu miejsca) i co słyszę? "nie trzeba, niech siedzi". Słowo honoru miałam ochotę babie przyłożyć, mało że rujnuje pracę wychowawczą, mało że podrywa autorytet (bo co głupia matka chce, babcie lubią stać) to jeszcze potem w klubie seniora narzeka, jaka ta młodzież niewychowana. a mnie się wydaje, że jak dziesięciolatka postoi 40 min to jej nic się nie stanie.
P.S. a tak w ogóle świetnie się z Tobą polemizuje, a właściwie to z polemiki przeszło na zwykłe gadanie z narzekaniem, chyba zaczynam Cię lubić :-)