cegiełka
/ 83.5.162.* / 2008-12-09 09:07
MIESZKANIA BĘDĄ TANIEĆ,
i to z kilku łatwych do zauważania powodów:
- cykliczność. Rynek mieszkaniowy podlega takim samym wahaniom, jak inne rynki. W lipcu 2007 sporo osób mówiło o kolejnych szczytach na WIG20. W maju 2008 wiele osób pakowano w fundusze surowcowe, bo ropa miała drożeć do 200 czy nawet 250 USD za baryłkę. I co? Górkę na rynku mieszkaniowym już mieliśmy, teraz mamy przesilenie, a wkrótce pojedziemy w dół. Może nie o 80%, ale 30-40% - spokojnie.
- domorośli ekonomiści, którzy piszą o braku mieszkań jako powodzie wzrostu ich ceny, nic nie wiedzą o ekonomii. Mylą bowiem POPYT z POTENCJALNYM POPYTEM. Co z tego, że chciałbym mieć 5 mieszkań w Warszawie i 3 apartamenty nad morzem? Czy to generuje popyt, jeśli nie mam na to środków?
- A środków nie będę miał. Banki bardzo zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów hipotecznych i wymagają wkładu własnego nawet 30% - a po co? Bo oczekują spadku cen; kiedy te spadną o 30%, udzielone kredyty wciąż będą miały pełne zabezpieczenie. Tyle, że udział własny to broń obosieczna: chroni bank, ale wiele osób nie da rady wyłożyć 80 czy 100 tys. PLN wkładu własnego, bo tych pieniędzy po prostu nie ma.
- Ceny mieszkań już są równe cenom mieszkań za granicą, a siła nabywcza jest w Polsce wciąż ok. 3x niższa niż w "starej" UE.
- Inwestorzy zagraniczni spekulujący na rynku mieszkań będą woleli pospekulować w USA, gdzie za cenę warszawskiej kawalerki kupią duży dom. W USA ceny są bardzo niskie, ale z czasem wzrosną. Kupuje się na dołku, a nie górce. Tylko idiota mógłby wybierać Polskę na miejsce spekulacji wiedząc, że popyt - za sprawą niskiej siły nabywczej pensji Polaków i ograniczeń w uzyskiwaniu kredytów - zdecydowanie się zmniejszy!
- Jesteśmy na progu spowolnienia gospodarczego. Może się wkrótce stać tak, że niektórzy stracą pracę i na rynku pojawią się mieszkania z odzysku.
- Na rynku pojawią się też wkrótce mieszkania z przekształcenia spółdzielczego prawa na własnościowe prawo do lokalu. Dziś sporo klakierów pisze, że nikt nie będzie chciał kupować domów z wielkiej płyty. Czyście ludzie widzieli blokowiska na warszawskim Ursynowie, Pradze itd? Przecież to wielkie molochy, bloki jak te z lat 80, tylko - budowane jeszcze mniej starannie. Pamiętajmy, że one były stawiane w czasie, kiedy ceny materiałów i robocizny galopowały. Przedsiębiorca nie myśli, jak blok będzie wyglądał za 10 lat. On myśli, jak minimalizować koszty. Nie oczekujcie, że te "nowe" bloki są robione z dobrych materiałów, bo o ile w socjalizmie chodziło o mieszkania dla ludzi, o tyle teraz chodzi o zysk dewelopera. Więc jak będę miał do wyboru czteropiętrową wielką płytę za 4 tys. za metr i 11-piętrowy "nowy" blok za 8 tys. za metr, wybór będzie dość prosty.
Moim zdaniem czas skonczyc naganianie ludzi. Analogiczna sytuacja do rynku warszawskiego byla w berlinie. dzis w berlinie na mieszkanie stac polaka i niemieckiego studenta. jakos tam rynek nie pochlonal nadwyzki. Najgorsze byly opowiesci ze veny nieruchomosci w Warszawie nagrzewa zagranica co bylo bujda. Nikt nie wybierze do zamieszkania lub do inwestycji tak cudownego mieszkania jak Warszawa jak musi dac 400-500 tys zł za 50m2 podczas gdy te same 50 metrow w lepszym standardzie i infrastrukturze jest za 250 tys zł pod postacia apartamentu w dubaju badz za 200 tys zł pod postacia mieszkanie przy metrze w wiedniu badz berlinie. Ceny w Warszawie nagrzewali tylko i wylacznie Polacy zawstydzeni swoja zasciankowosci chcacy sie przeprowadzic do duzego miasta. sprzedawali hektary zadluzali sie na cale zycie aby tylko wygladac jak magda m z ich kultowego serialu. dzisiaj idac na piechote na natolinie wdluz linii metra miedzy belgradzka a plaskowickiej widze na odcinku 100 metrow w krawedzi ulicy 12 płacht "SPRZEDAM". do tego nalezy dodac oferty bezposrednie bez takiej reklamy (zapewne drugie tyle jak nie wiecej). W Warszawie wiec teraz co 20 mieszkanie jest na sprzedaz. Przy takiej swiadomosci spoleczenstwa nabitego juz raz w butelke zaden rynek nie pochlonie tej nadwyzki. Analogicznie bylo w berlinie wsrod zamozniejszgo 80 mln narodu w miescie z metrem szybka koleja i o niebo nowoczesniejszym i piekniejszym niz Warszawa. Cudu nie bedzie. Nikt juz nie wylozy 300 tys za nore (badz nowe tandetne mieszkanie niby z cegly a nadal z plyty co widac podczas kazdej budowy) w warszawie. Wystarczy spojrzec na rynek nieruchomosci w wiedniu. Tam mieszkania o standardzie naszych mieszkan (wielka plyta 8 pietro w 10 klatkowcu na bielanach) kosztuja 800 Euro za metr. Nikt w nich nie chce mieszkac. Powodzenia wiec spekulantom i developerom. Przeceniliscie swoje cwaniactwo. Ludzie az tak glupi nie sa jak sie Wam szydzac pzy kolacji rodzinnej wydawalo