Witam.
Ponieżej przedstawię sprawę związaną z moją osobą i wynajmowaniem mieszkania. Chciałabym wiedzieć jakie szanse mam na wygranie sprawy i zwrotów kosztów związanych z wyposażeniem mieszkania, remontu i wniesienia sprawy do sądu. Dowody jakie posiadam to tylko kwity w których właściciel potwierdza przyjmowanie co miesiąc kwot na poczet wynajmu, część kaucji, zdjęcia przed remontem i po remoncie oraz faktury
Vat na zakupienie farb oraz sprzętu niezbędnego do funkcjonowania w tym mieszkaniu.
W mieszkanie zainwestowałam ponad 4000 zł. Meble, farby, środki czystości niezbędne do dosłownie odszczurzania mieszkania. Zanim się wprowadziłam miesiąc czasu trwały porządki, a właściwie dezynsekcja mieszkania, oczywiście za czyn musiałam zapłacić z góry. Także dopiero po miesiącu było możliwe wprowadzenie się do tego mieszkania. Właścicielka na początku była bardzo miła bo zależało jej na szybkim wynajęciu mieszkania. Starsza kobieta wyraziła zgodę na wyremontowanie mieszkania i doprowadzenia go do kultury, widocznie miała w tym jakiś cel. Uzgodniliśmy, że w zamian za remont i czas jaki poświęciłam na doprowadzenie mieszkania do stanu używalności damy jej kaucję w trzech transzach, miała ona opiewać na kwotę 400 zł. Przy zainwestowaniu kwoty o której wcześnie wspomniałam ciężko mi było wysupłać kolejne 400 zł na kaucję. Kwotę w wysokości 390 zł dostała całą następnego miesiąca bo chciałam mieć już temat rozliczenia za sobą, zresztą wtedy myślałam, że właścicielka mieszkania ograniczy swoje wizyty do minimum. I tu się zaczęły schody, starsza Pani zażyczyła sobie kolejnej kwoty na poczet kaucji w wysokości trzech miesięcy kwoty wynajmu mieszkania, ręce mi opadły bo nie miałam kolejnych 2500 zł, Pani powiedziała, że wrzuci sobie te pieniążki na lokatę i będą jej procentować . powiedzieliśmy jej że nie dostanie od nas takich pieniędzy, ale skoro już porusza ten temat to możemy zaproponować równowartość opłat miesięcznych gdzie połowę już otrzymała, ale jest jeden warunek podpisanie umowy. Ponieważ od kwietnia nigdy nie miała czasu jej sporządzić wydrukowałam standardową umowę z Internetu. Trzymała ją dwa miesiące tłumacząc się, że nie miała czasu się z nią zapoznać bo co chwila ktoś z jej rodziny jest w szpitalu. Miałam problem nawet z tym by kwitowała mi, że przyjmuje ode mnie gotówkę co miesiąc.
Ale to jeszcze nic. Kobieta miała mnie uprzedzać o swoich wizytach, na początku nie miałam nic przeciwko jej wizytom bo była godna zaufania, ale przy każdej kolejnej wizycie traciłam resztki zaufania. Odwiedzała mnie tak więc kilka razy w miesiącu bez uprzedzenia (sądzę, że niejednokrotnie bywała w tym mieszkaniu pod moją nieobecność) przebywała w mieszkaniu „porządkując” swoje rzeczy które były w mieszkaniu rzekomo nie mogła ich nigdzie wywieźć (mimo tego że dysponuję większym samochodem i niejednokrotnie proponowałam swoją pomoc) a nawet nie mogła ich znieść do piwnicy twierdząc, że najpierw musi ja uporządkować. Jej wizyty trwały po kilka godzin kończyły się tym, że wychodziła ok. 22-23-ej zostawiając taki bałagan, że kolejne dwa dni musiałam po niej sprzątać (włącznie z szorowaniem toalety). Kiedy zwracałam jej uwagę, że miała mnie informować o swoich wizytach ponieważ uważam, że nie szanuje mojej prywatności twierdziła, że to jej mieszkanie i ma prawo przebywać w nim kiedy tylko chce. Skończyło się tym, że w mieszkaniu nie mogłam zostawić nic na wierzchu, wszystko musiałam przed nią chować i codziennie kiedy wracałam do domu zastanawiałam się czy starsza Pani przyjedzie i zacznie się dobierać do zamka i otwierać sobie drzwi. Doszło do tego że ja zbyt emocjonalnie do tego podchodzę i unikałam z kobietą jakiego kol wiek kontaktu, wszystkie sprawy związane z mieszkaniem pozostawiłam na barkach mojego narzeczonego. Jej ciągłe wizyty dwa dni pod rząd i w ostatnią sobotę o godzinie 22-ej, kończyły się karczemną awanturą , bo człowiek wraca po pracy do domu by odpocząć, a nie przyjmować notorycznie niezapowiedzianych gości którzy są niezrównoważeni psychicznie. Zapomniałam wspomnieć, że kobieta „meblowała mi za każdym razem mieszkanie” tzn. chciała ustawić moje własne meble w sposób zgodny z jej gustem a nie moim. Zaczęłam się zastanawiać czy mieszkamy z tą kobietą czy sami po pogwałciła wszelkie możliwe zasady, nie wspomnę o jej kulturze a właściwie braku tej kultury. Na dzień dzisiejszy spraw wygląda w ten sposób, że jej ostatnia wizyta skończyła się tym, iż musieliśmy wezwać policję o 22-ej, bo ja już miałam serdecznie dość, zagroziła mi, że zaplombuje mieszkanie i nie będę mogła odebrać swoich rzeczy. Policja powiedziała mi, żebym podjechała do urzędu i zgłosiła że mieszkam w mieszkaniu od kwietnia, jak również kazali mi wnieść sprawę do sądu, ponieważ Panowie widząc zdjęcia w jakim stanie było mieszkanie a jak wygląda teraz powiedzieli, że sprawę wygram szkoda mi tych 4000 zł które zainwestowałam, oczywiście wszystkie meble zabiorę także jeżeli ktoś chciałby znów wyposażać sobie mieszka