Bernard+
/ 83.30.238.* / 2007-06-11 17:26
Lekarze powinni mieć kasy fiskalne, bo wtedy nie będą mogli bez opodatkowania legalizować swoich nielegalnych dochodów w postaci otrzymanych od rodzin pacjentów tzw. „dowodów wdzięczności”.
Ministerstwo Finansów nie wie albo nie chce wiedzieć o tym, że jeżeli lekarz ordynator oficjalnie zarabia 2800 zł miesięcznie a ma 3 synów i wybudował im 3 domy oraz kupił w ciągu 3 lat 5 dobrych samochodów to skądś wziął na to pieniądze? Otóż formalnie taki ordynator ma prywatną praktykę czynną 2 razy w tygodniu po 2 godziny i opodatkowaną ryczałtem w postaci karty podatkowej. Dzięki temu za Np 350 zł miesięcznie podatku może zalegalizować każdą kwotę dochodów potrzebną mu na pokrycie ujawnionych wydatków. Ludzie mieszkający naprzeciwko takiego prywatnego gabinetu mówią, że ruch pacjentów do prywatnej praktyki pana doktora jest prawie zerowy, bo wszystko załatwia „prywatnie” w szpitalu. Gdyby zamiast ryczałtów wprowadzono kasy w prywatnych gabinetach to nieuczciwy lekarz musiałby przynajmniej pewną część otrzymanych
"dowodów wdzięczności " Np za przyspieszenie terminu operacji zarejestrować na kasie i zapłacić podatek wg skali podatkowej a to poważnie zwiększyłoby dochody budżetu. Aby pacjenci żądali od lekarzy paragonów wystarczy wprowadzić 8,25% (tyle ile wynosi składka na ubezpieczenie zdrowotne) odliczenia od podatku dochodowego wydatków wydanych na prywatne leczenie a i tak do budżetu państwa wpłynie więcej, bo raczej sądząc po wydatkach konsumpcyjnych, to dochody lekarzy przekraczają próg podatkowy 19%. Natomiast Polacy, którzy leczą się prywatnie odciążają niewydolny i nieudolny system NFZ, za co powinni mieć takie 8,25% odliczenie od podatku swoich prywatnych wydatków na leczenie.
Natomiast pozostaje jeszcze jeden aspekt, za co mają lekarze dostać podwyżki? Czy za to, że strajkują i grożą zwolnieniami czy za to, że ciężko i kompetentnie leczą nas płatników składek zdrowotnych przekazywanych do NFZ? Jeżeli podwyżka płacy nie ma związku z jakością i ilością pracy to następuje komunistyczna deregulacja zwana w pewnym okresie błędów i wypaczeń woluntaryzmem. Jeżeli władza ciągle swoimi decyzjami będzie odrywać zależność płacy od pracy to powstaje chaos, który sprzyja cwaniakom. Czy tego chcemy my płatnicy składek i podatków i potencjalni pacjenci? Czy może lepiej, aby lekarz, do którego przychodzi więcej pacjentów zarabiał lepiej od tego, do którego pacjenci rejestrują się tylko wtedy, gdy nie mają wyboru? Jeżeli tylko niektórzy lekarze potrafią wykonywać trudne operacje i skomplikowane zabiegi wymagające szczególnych umiejętności i do nich kolejka wydłuża się a czas oczekiwania na zabieg wynosi więcej niż zdolność przeżycia chorego, to, dlaczego wszyscy lekarze mają dostać podwyżki? Jeżeli więcej pieniędzy pójdzie do NFZ to niech zostaną podwyższo0ne stawki za wykonywanie najtrudniejszych operacji i najkosztowniejszych zabiegów otrzyma je zakład leczniczy, w którym lekarze wykonują te zabiegi i wtedy dyrektor będzie miał, z czego przyznać podwyżki tym lekarzom, którzy wykonują te najtrudniejsze zabiegi. Wyłączenie pieniędzy na podwyżki z zapłaty za wykonaną pracę to komunistyczne marnotrawstwo i ty wiceminister ma rację, że nie należy ulegać żądaniom lekarzy, aby pieniądze na ich płace były przyznawane niezależnie od tego, co szpital, w którym pracują wykonuje wg umowy z NFZ.
Nie jestem fanem PiS, ale byłem 8 lat członkiem rady społecznej jako przedstawiciel pacjentów dużego SPZOZ dobrze funkcjonującego i tylko minimalnie zadłużonego z powody ustawy 208zł dla pielęgniarek, bez źródła finansowania tego wydatku.
I w tym wypadku popieram stanowisko pana wiceministra Piechy, bo jest to uczciwe stawianie problemu dbałości o pacjenta, o rozwój usług i poprawę ich jakości. Celem istnienia szpitali i przychodni jest świadczenie usług zdrowotnych pacjentom a nie zapewnianie środków do życia osobom, które mają ukończone studia medyczne lub szkoły pielęgniarskie. Tabakiera dla nosa a nie nos dla tabakiery!