bzox
/ 2006-11-03 16:52
/
Bywalec forum
czy ktoś mi wytłumaczy, jak to się dzieje, że za miesięcznie 60 złotych (ubezpieczenia) - umawiam się na konkretną godzinę do lekarza, czekam 5-10 minut, lekarz mnie bada w 10 minut, zdążam jeszcze w drodze do windy zapisać się do specjalisty i pójść do dermatologa, na którego też czekam 5 minut i obsługuje mnie w drugie 5..
To jeżeli za te 60 pln opłaca się lekarzom pracować, firmie wynajmować 4 piętra w mariott'cie, a firmie ubezpieczeniowej obsługiwać to od strony finansowej to chyba powinno się opłacać i państwu prawda?
Jest problem szpitali - policzmy:
Przy średniej płacy z drugiego kwartału 2006: 2347.24 składka na NFZ to: 166.96
to po odjęciu 60 złotych na ubezpieczenie w przychodni zostaje jeszcze 100 na ubezpieczenie szpitalne..
problem jest tylko taki, że mamy około 15 mln pracujących, z 9 mln na emeryturze lub rencie (oni są finansowani z innych składek, ale chyba tez płacą nie?) to zostają 2/3 do podziału na wszystkich
czyli po 40 złotych na przychodnie, i po 70 na szpitale na jednego obywatela miesięcznie.. a że przychodnie nie muszą być w mariocie to powinnno starczyć dla wszystkich na super obsługę.. chyba, że szpitale przejedzą, a nfz prze$ra nasze pieniądze..
ech.. po prostu marnotrastwo na każdym kroku