gyamtso
/ 2008-08-10 17:54
/
Om mani padme hung :)
"Choć użycie armii przez obie strony w nocy z czwartku na piątek jest zaskoczeniem, to wymiana ognia na nieformalnej „granicy” gruzińsko-osetyjskiej trwała już od kilkunastu dni. Na pograniczu wybuchały samochody z pro-gruzińskimi oficjelami osetyjskimi (bomby podkładać miał wywiad rosyjski), ponad linią „frontu” dochodziło do wzajemnego ostrzału wiosek gruzińskich i osetyjskich, nad granicą krążyły rosyjskie bombowce, które jakoby miały „ostudzić gorące głowy w Tbilisi”.
Do gwałtownego zaostrzenia sytuacji doszło 1 sierpnia: na minie-pułapce wyleciał w powietrze gruziński samochód policyjny, a gruzińskie posterunki zostały znów ostrzelane.
W odpowiedzi następnego dnia Gruzini ostrzelali przedmieścia osetyjskiej stolicy Cchinwali i okoliczne wioski.
Obie strony – to znaczy: Gruzini z jednej, Osetyńcy i Rosjanie z drugiej – oskarżały się o prowokację. Gruzini utrzymywali, że odpowiadali na ataki, a Osetyńcy i Rosjanie oskarżali Tblisi o agresję na cele cywilne i przygotowania do wojny.
Od soboty 3 sierpnia władze Osetii zarządziły ewakuację ludności z pogranicza, głównie dzieci, i ogłosiły powszechną mobilizację, prosząc o pomoc „ochotników” z Rosji.
5 sierpnia na pograniczu znów było spokojnie.
Dwa dni później zaczęła się wojna – niewypowiedziana, ale prawdziwa."Andrzej Meller,byl na miejscu,osobiscie trudno mi ocenic kto tu co zawalil,uwazam ze ani jedna ani druga strona nie jest bez winy,ktora bardziej...pozostawiam ocenie wlasnej kazdego...