cozaczassy
/ 213.158.197.* / 2010-05-11 12:52
Pytanie tylko czy - t e g o - premiera...
Fragment rosyjskiego komentarza:
Lech Kaczyński był względnie bezpieczny, dopóki Putin nie upatrzył sobie „polskiego
Janukowycza” – ciężko myślącego „przyjaciela Rosji”, polskiego premiera
Donalda Tuska. Był to zwrot, po którym czekistowską wierchuszkę Rosji zajmowało tylko jedno: jak
przeczyścić drogę dla swojej marionetki lub komuś podobnego z tegoż grona „przyjaciół
Rosji”. Wiedząc o zwyczajach i wcześniejszych czynach Putina, nietrudno domyśleć się, w
jaki sposób planowali tego dokonać. Co i jak oni zrobili, cały świat dowiedział się rankiem 10
kwietnia. Z siódmej poprawki dochodzimy do wniosku, że stawka Kremla na „polskiego
Janukowycza” – Donalda Tuska, jego towarzyszy i elektorat uruchomiła mechanizm
fizycznej likwidacji Lecha Kaczyńskiego. Najlepiej razem z najwybitniejszymi jego zwolennikami.
Metody – najzwyczajniejsze z arsenału Putina oraz jego towarzyszy z KGB. Poprawka ósma. Na
co liczyli organizatorzy zamachu w tak ryzykownej sprawie? Przecież skutki naprawdę mogą być
– i niechybnie będą – najbardziej niekorzystne dla Kremla. Nic nowego: tak samo, jak
i w ciągu ostatnich dziesięciu lat, stawiano na najzwyczajniejszych durniów. Przywódców państw
zachodnich na Kremlu zawsze uważano za nieco głupawych. Takich, którzy przysłuchują się opinii
swojego społeczeństwa i obnoszą się z jakimiś prawami człowieka, jak k**** z kapeluszem. Tę tezę
ja mogę uzasadnić i zaświadczyć osobiście
Na Kremlu po dziś dzień uważają, że nikt nie uwierzy, iż lider Federacji rosyjskiej mógł
zdecydować się na coś takiego. Zobowiązać swoich podwładnych do zorganizowania zabójstwa
prezydenta innego państwa na swoim terytorium! Nie uwierzą także własnym oczom i uszom. Nawet
gdyby politykom i mieszczanom z krajów dobrobytu zostały przedstawione niezbite dowody –
i tak nie uwierzą. W głowach zachodnich obywateli są własne wyobrażenia na temat granic
kremlowskiego podstępu. Takie ryzyko! Takie okrucieństwo! Po co? Moi drodzy, przecież to
Rosja! Tu nigdy nie było inaczej. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!
I nikt z zadowolonych sobą mieszczan nie przypomni sobie prawdziwej twarzy Putina, gdy ten w
porywie nieokiełznanego gniewu obiecał „powiesić za jaja” prezydenta Gruzji
Micheila Saakaszwilego. Mówił to w obecności przywódców krajów zachodnich. Nikt nie przypomni
sobie szczerego żalu Putina, że nie udało się do końca otruć Wiktora Juszczenki. Prezydenta
Ukrainy – państwa, które, zgodnie z publiczną wypowiedzią Putina, „w ogóle nie
istnieje”.
Nikt nie przypomni sobie nadania przez Putina trucicielom prezydenta Ukrainy Wiktora
Juszczenki stopni generałów rosyjskich resortów siłowych i specsłużb.
A przecież Lech Kaczyński był trzecim prezydentem sąsiedniego państwa po Saakaszwilim i
Juszczenką, którego Putin nienawidził bardziej od pozostałych. Nikt nie spodziewał się takiego
spotkania? Do tego jest szkoła rosyjskich specsłużb. Wśród ścian KGB Putin był długo szkolony
do działań zaskakujących i niespodziewanych dla przeciwnika. Z ósmej poprawki dochodzimy do
wniosku, że Putin zawsze mordował ludzi, których uważał za swoich wrogów. Przy czym zawsze
ryzykował, przeprowadzając najbardziej skandaliczne operacje specjalne, w tym za granicą. Lech
Kaczyński znajdował się w pierwszej trójce wrogów Putina i był jedynym, do którego mógł dobrać
się. A tu jeszcze „polski Janukowycz” nadarzył się. Co zaś tyczy się liczenia
Kremla na beznadziejne durnie, którzy nie dadzą wiary nawet niezbitym dowodom popełnionej
zbrodni, to na dzień dzisiejszy sprawdza się to nawet w Polsce