real
/ 81.219.244.* / 2005-12-25 19:27
Drogi Panie Marku. Żyję już na tym świecie kilkadziesiąt lat, najgorszy okres jaki wspominam to okres komuny, o który zahaczyłem zawodowo. Moi rodzice mieli to nieszczęście, że ich całe zawodowe życie przypadło na ten piękny okres gospodarczy, który pan tak wychwala. Pracowali w tym okresie (40 lat pracy składkowej) bardzo ciężko (czego skutki zdrowotne odczuwają do dziś), nie dorobili się niczego, a obecnie żyją z emerytury, z której ledwo starcza im na jedzenie i wykupienie wszystkich leków. Cały ich problem polegał na tym, że nie należeli do PZPR, a więc byli GORSI (nie mieli szans na mieszkanie z przydziału dla TOWARZYSZY, na dodatkowe kartki na buty, że nie wspomnę już o talonie na samochód, czy dodatkowych kartkach na benzynę). Ja, w tym znienawidzonym przez pana kapitalizmie (tak polskim jak i zachodnim) również ciężko pracowałem i pracuję. Różnica między mną a moimi rodzicami jest taka, że ja mając na liczniku połowę ich okresu zawodowego utrzymuję 4 osobową rodzinę, swój własny dom (150m2), mieszkanie (40m2) i samochód. Do żadnej partii nie należę, i to co mam zawdzięczam pracy własnych rąk i umysłu. Pracy nigdy się nie bałem (również fizycznej) i jak moi znajomi wylegiwali się w wakacje na plaży w Międzyzdrojach lub na Costa Del Sol, ja zasuwałem u zachodnich kapitalistów przy winobraniu (od świtu do zmierzchu), w ramach urlopu wypoczynkowego. Każdy ma wybór i wolną wolę. Ja nieraz proponowałem swoim znajomym takie spędzanie urlopu, ale w odpowiedzi słyszałem, że to dla nich za ciężka praca i że przecież nie zabili nikogo żeby mieli tak tyrać (za karę??). Przypuszczam, że oni teraz (tak jak pan) krzyczą, że socjal jest za mały, bo przecież zasiłek nie starcza na normalne życie (dom, samochód i raz w roku 2 tyg. wczasy najlepiej z Funduszu Wczasów Pracowniczych - za pół ceny). Mnie natomiast socjal nie interesuje (korzystanie z niego), dalej z żoną żyjemy z własnej pracy, choć w obecnych czasach wcale nie jest to sprawa prosta. Jeśli natomiast dojdziemy do wniosku, że czas odpocząć, to na emeryturę (finansowaną z własnych środków) możemy przejść choćby jutro, przy zachowaniu dotychczasowego poziomu życia i pozostać na niej do końca. Natomiast co do ubezpieczenia zdrowotnego (w wersji polskiej), którego jest pan takim fanem, to obawiam się, że ostatnio korzystał pan z polskiej służby zdrowia przy okazji leczenia kataru. Ja miałem to nieszczęście, że ojciec w zeszłym roku trafił do szpitala po 3-cim zawale. I owszem, nikt z personelu o nic nas nie pytał (ubezpieczenie, składki, polisę itp), natomiast po tygodniowym pobycie na OIOM-ie, pan doktor poprosił mnie do gabinetu i oświadczył, że aby skutecznie pomóc ojcu, powinienem się postarać o lek (tu podał mi jego nazwę), który muszę sobie kupić w Niemczech (ponieważ w Polsce nie ma go na liście leków, bo są tylko takie, które słabo pomagają), oraz że jest potrzebny zabieg koronarografii. Niestety klinika wykorzystała już limit takich zabiegów (opłacanych z NFZ) po 4-rech miesiącach roku, następny limit będzie w następnym roku, no ale jest jeszcze kolejka pacjentów z lat poprzednich. W najlepszym razie ten zabieg (ratujący życie!!) będzie można wykonać za dwa lata - jeśli oczywiście w tym czasie pacjent nie umrze!!! Oczywiście ten zabieg można wykonać w ciągu tygodnia płacąc za niego pełną kwotę. Więc na tym przykładzie ja pytam co jest lepsze : realnie zarabiać i realnie płacić za leczenie, czy może zarabiać nierealnie (wysokie składki na państwowy socjal i nierealne ubezpieczenie) a potem w razie potrzeby i tak ponosić pełne koszty leczenia lub umierać??? Panie Marku, to co proponuje ministerstwo zdrowia w tym kraju to czysta hipokryzja. Składki na NFZ płacą (proporcjonalnie do wysokości zarobków) wszyscy pracujący, natomiast z bezpłatnego leczenia korzystają wszyscy obywatele tego kraju, ale w zakresie podstawowym (leczenie kataru). W bardziej skomplikowanych przypadkach (a co za tym idzie droższych w leczeniu), proponuje się pacjentom lub ich rodzinom leczenie płatne w 100% z własnych środków. I jak pan sądzi, co wtedy??? Ano bogatsi idą do swojego banku i robią przelew środków na wskazane konto, po czym są poddawani leczeniu. Biedni są wypisywani ze szpitala do domu, i nie leczeni w krótkim czasie idą do piachu. I co ??!!!! Nie jest pan oburzony ???!!!! A powinien pan być!!!! To dokładnie taki przypadek, który opisuje pan wyżej (USA) i który nie mieści się w pana kanonach sprawiedliwości społecznej. Różnica jest tylko taka, że w USA podatnik płacący podatki wie jaki rodzaj leczenia mu się za te podatki należy, a za jakie leczenie musi zapłacić w dodatkowym ubezpieczeniu, jeśli oczywiście chce. W Polsce podatnik WIE ŻE MA PŁACIĆ, ale jakie leczenie mu się za to należy - ooo, to już jest niewiadoma. Dodatkowo też może się w Polsce ubezpieczyć, ale jakie leczenie za to ubezpieczenie może mieć - też nie wiadomo, bo TEORETYCZNIE WSZYSTKIE ZABIEGI LECZNICZE SĄ BEZPŁATNE W RAMACH NFZ !!! I na koniec - nie musi mi pan współczuć, rzeczywistość mnie nie zabije, ponieważ o to żeby tak było postarałem się już dawno (wtedy, jak inni opalali się na wakacjach), w przeciwieństwie do pana swój los trzymam we własnych rękach i nie jęcze o zasiłek czy inną pomoc społeczną i nie agituję na forum w celu przekonania wszystkich do wyższości socjalizmu nad innymi rodzajami współżycia społecznego. A jeśli pan uważa, że faktycznie ustrój socjalistyczny ma więcej zalet od kapitalizmu, to proszę podać kilka przykładów państw, które z powodzeniem zmieniają swój ustrój z kapitalizmu na socjalizm, bo jest lepszy. Chętnie się z takimi przykładami zapoznam. Mimo wszystko pozdrawiam.