jakjakochamruch
/ 77.252.195.* / 2016-05-11 10:02
a ja przed prywatyzacja objalem ten punkt z obrotami ok 70 tys,wyrobilem go do kwot powyzej podanych,a potem sobie na zlosc go skiepscilem.
A recepta na skiepszczenie takiego kiosku jest prosta-nie zamawialem towaru,np czesto,przy zapotrzebowaniu rzedu 150-200 pakietow papierosow tygodniowo na przelomie roku(czyli w najgoretszym okresie handlowym),czyli od polowy pazdziernika do polowy lutego zamawialem po 2-3 pakiety tygodniowo.Ks-i z RUCHu alarmowali mnie i ostrzegali ze przez zanizanie zamowien moga mi spasc obroty,ale ja puszczalem te uwagi mimo uszu.Ruch dostarczyl mi przed mistrzostwami Europy wspanialy towar ,czyli gazdzety i akcesoria kibicowoskie.Szly wtedy jak woda,zwlaszcza w mojej lokalizacji.Ja zamiast domowic wiecej, z premedystacja ich nie sprzedawalem,czym narazilem siebie i firme na straty.Potem na poczatek roku szkolnego wymyslilo mi sie ze podbije rynek artykulami papierniczymi.
Poniewaz kiosk byl raczej w dosc geriatrycznej okolicy wymyslilem sobie,ze zamowie ten towar w podwojnej ilosci,a poniewaz emeryci z reguly maja wiecej pieniedzy niz uczniowie szkol podstawowych,a jednoczesnie sa duzo mniej mobilni od zwyklego klienta,w zwiazku z czym im sie nie bedzie chcialo isc do jakiegos suprmarketu,ustalilem ceny nawet trzykrotnie wyzsze od rynkowych.A co tam...
Na slodycze i napoje,ktore szly u mnie w kiosku calkiem niezle(moze dlatego ze byly tansze niz w pobliskim sklepie spozywczym-nie wiem) tez postanowilem narzucic wyzsze marze-mniej wiecej takie jak w oddalonej o kilometr stacji Orlenu.Moj ks mnie znowu ostrzegal ze to nie ma sensu,ze klienci przejda do konkurencji,czyli do pobliskiego sklepu.Nie sluchalem,podwyzszylem.
Ceny u mnie i w pobliskim sklepie sie wyrownaly. I u mnie i w sklepie butelka Coli kosztowala 4,49.Co prawda u mnie byla to butelka pollitrowa,a w sklepie dwulitrowa,ale myslalem,ze emeryci nie zauwaza roznicy.Moze dlatego,ze gdzies wczesniej przeczytalem,ze emeryci straszna zwraca uwage na ceny,chodza i porownuja.O wielkosci opakowan nic nie czytalem,pewnie gdzies bylo o tym napisane,ale musialem zasnac nad czytanym przeze mnie tekstem.A propos spania,zdarzalo mi sie spac po pare godzin w kiosku,ale przeciez skoro przychodzilem do pracy godzine wczesniej ,zeby przyjac prase, przygotowac punkt do sprzedazy i otworzyc go wczesniej niz RUCH zazyczyl sobie w umowie,to musialem sobie jakos ten deficyt snu wyrownac.Zima z premedytacja zasypywalem dojscie i dojazd do kiosku pryzmami sniegu.Ks mnie ostrzegal,ze moge tracic przez to klientow,ale ja bylem pewny,ze majac ceny na poziomie takiej firmy jak Orlen na pewno przyciagne rzesze klientow.
Zatrudnilem tez Tajemniczego Sprzedawce.
Jego zadaniem bylo ocenianianie klientow.Co prawda po przeczytaniu arkusza ocen wielu klientow sie z nim nie zgadzalo,ale przez to ze za kare za nieosiagniecie wlasciwego poziomu oceny ,zabieralem klientom na koniec miesiaca pewnien procent z wydawanej reszty,jakos to jeszcze bylo.
Niesty ,klienci zirytowani zawinionymi przeze mnie brakami w zaopatrzeniu,podwyzszaniem przez mnie cen do peweksowskich poziomow ,bezsensownym wczesniejszym otwieraniem przeze mnie kiosku i nie dostosowaniem asortymentu(zamiast masci na bol kregoslupow i stawow flamastry BIC po 18 zl) w koncu przeszli do konkurencji.
W zwiazku z tym chce przeprosic niniejszym Zarzad i kierownictwo RUCH za to,ze taki wspanialy kiosk doprowadzilem na skraj upadku.
Jestem pewny , ze ty agencie 12(tak z ciekawosci to numer pokoju w ktorym pracujesz?),oraz ci wszyscy ktorzy teraz pisza jak to jest wspaniale w RUCH poradziliby by sobie duzo lepiej bedac na moim miejscu.
A teraz ide do jadalni popelnic harakiri.
Ale obiecuje,ze nadal tu bede wpadal,tyle ze z zaswiatow