Witam,

Mam problem z odzyskaniem kaucji za mieszkanie od wynajmującego. Mieszkaliśmy u niego 2 lata i nie było problemów i teraz nagle zaczynają się schody. Wpłaciliśmy kaucję 1300 zł i teraz właściciel próbuje tą cenę maksymalnie zbić. Najpierw odliczył 450 za opłaty (gaz, woda, energia i telefon) nie wnikaliśmy dokładnie z czego ta kwota się bierze, bo mu ufaliśmy, ale wydaje się to strasznie dużo na jeden miesiąc. Oczywiście nie byliśmy informowani o żadnych podwyżkach, ale ufaliśmy w tej sprawie wynajmującemu. Potem policzył nas za pranie wykładzin, choć mimo iż dla nas było to normalne zużycie (wykładziny kiepskiej jakości) to zaoferowaliśmy się pokryć połowę kosztów (100 zł), pokryliśmy też koszty uszkodzonej szybki na stolik (50 zł). Następnie doszło do naprawy kanapy co już dla nas było wątpliwe, ponieważ mebel był stary i kiepskiej jakości i po prostu zarwał się przy zwykłym siadaniu (nie było mowy o jakimś rzucaniu się na nią :)). Właściciel stwierdził, że stolarzowi za wbicie 4 gwoździ zapłacił 90 zł (początkowo uznaliśmy, że możemy dać za to 50 zł). Dodatkowo domagał się zwrotu kosztów za nie działający pilot do garażu, który de facto od początku sprawiał problemy, ale nie zgłaszaliśmy tego (nie ma tu też mowy o jakimś uszkodzeniu przez nas). Ponieważ była to niewielka kwota (35 zł) więc to też przełknęliśmy. Czarę goryczy przelała kwota 150 zł za podobno uszkodzoną przez nas terakotę (dwa odpryski). Nie pamiętamy, żebyśmy takie uszkodzenia zrobili, ponadto kwota zaproponowana jest w ogóle zaporowa (jakość tej terakoty też jest wątpliwa). Chciałbym się dowiedzieć, czy właściciel ma prawo podliczyć nas za te rzeczy zważywszy, że nie był spisany żaden protokół, a jedynie podpisany został załącznik do umowy, w którym wymienione były meble i sprzęty oraz ogólnikowe określenie, że mieszkanie było czyste i wszystkie elementy w dobrym stanie (łącznie z podłogą, choć właściciel przyznał się, że jeszcze jedno uszkodzenie terakoty sam zrobił).