Oszolom
/ 212.14.45.* / 2010-03-12 10:54
Dla optymistów z drugiej strony lustra:
"..Mialem niedawno dyskusje z jakims tam czlowiekiem. A dyskusja dotyczyla tzw PKB. Czlowiek ten nie bardzo potrafil zdefiniowac co to jest to PKB, ale sie cieszyl, ze rosnie. Generlanie rozmowa dotyczyla pozycji Polski i ze tu czy tam wciaz pisza o zielonych wyspach i nas chwala (sukces). On oczywiscie byl pod wrazeniem. Wracajac do tematu: no faktycznie chwala. Powstaje pytanie: ale za co? Za wzrost PKB? No formalnie tak. Za to, ze Polska sobie tak „swietnie radzi”? No tez. Przynajmniej tak mowia. Nachwalic sie nie moga. Dla mnie to osobiscie jest dziwne. Bo np siedze sobie w pracy. I jesliby np moj szef nie mial ze mnie zadnego pozytku dla jego wlasnych celow, to w zadnym wypadku by mnie nie chwalil. Np, gdyby sie okazywalo, ze wszystkie wypracowane przeze mnie godziny przynosza pieniadze tylko mi a jemu zadnych to ja wiem, ze on by mnie nawet krytykowal i na 100% wywalilby mnie z roboty. On by mnie po prostu zwolnil. Ale na 100% nie chwalilby mnie w takiej sytuacji. Powiem wiecej, sa takze sytuacje w ktorych moj szef przychodzi i mnie chwali, zadowolony klepie mnie po plecach ni stad ni z owad. Ot tak sobie, mnie nagle pokochal i jest moim przyjacielem. I co? I to, ze w takich sytuacjach generalnie od razu wiadomo, ze cos jest nie tak. On ma jakies plany wiec mnie ladnie „podkreca”, zeby te plany zrealizowac. Albo mnie chce gdzies wyslac, albo cos potrzebuje. Cos na 100% mu chodzi po glowie.
Niby to takie oczywiste, ale gdy probujemy to przelozyc na wyzsze poziomy to sie okaze, ze to juz nie jest takie oczywiste. No bo np tacy Francuzi nas chwala, bo sa tak strasznie pod wrazeniem. Nic z tego nie maja a chwala (no bo „co by mieli Francuzi z naszego PKB?” powie mlody wyksztalcony). Prosze bardzo. Bytyjczycy, Amerykanie, Niemcy, wszyscy (ale tylko z okreslonej strony, bo przeciez Rosjanie nas nie chwala...) po prostu o niczym innym nie mysla, a tylko o tym, ze Polska w sile rosnie. No tak. Faktycznie. Tak to jakos w mediach wyglada. Ale mi to jakos nie pasuje. Tak wiec sobie o tym wszystkim rozmyslajac i bedac swiezo po dyskusji z czlowiekiem spojrzalem sobie szybciutko jak to jest z tym PKB. Wszyscy sie szaleju najedli, znalezli sobie jakis wskazniczek, znalezli sobie jakiegos malego Bozka i codzien ofiare skladaja. Sami nei wiedza do konca o co w tym chodzi, ale ofiara skladana jest regularnie. A ja po prostu patrze na to wszystko i nie rozumiem o co chodzi. Wiec spojrzmy na definicje. No i co my mozemy wyczytac o tym naszym nowym Bozku?
Sporo.Np, ze zeby porownac PKB miedzynarodowo uzywa sie kursu waluty. No to pieknie, wystarczy wyspekulowac walute (co przeciez sie dzieje non stop) i mamy piekny PKB. I mnostwo radosc. Nic to nei znaczy, ale na papierze jest! Ale to znow niewazne. Ja nie o tym chcialem. Ja o czyms innym. Otoz spojrzmy na te oto definicje:
„PKB opisuje zagregowaną wartośćdóbriusługfinalnychwytworzonych na terenie danego kraju w określonejjednostceczasu(najczęściej w ciąguroku).”
A nastepnie w kontynuacji zejdzmy ponizej do krytyki PKB. Ostatni punkcik mowi:
„ (PKB) nie odzwierciedla faktu, że nie cały wypracowany PKB trafia do obywateli w postaci bezpośredniej (pensje) lub pośredniej (świadczenia, zasiłki itp.). Część PKB w formie kosztów transferowych icen
transferowychjest wyprowadzana z kraju wytworzenia.”
Tak sie to pieknie uklada co? No bo jesli ktokolwiek mowi, ze w Polsce rosnie PKB (mowie o malych zuczkach polskojezycznych) to mowi to po to, zeby powiedziec: Polakom zyje sie coraz lepiej! No ale przeciez ta zaleznosc w ogole nie istnieje! Definicja mowi, ze jest to wartosc dobr i uslug wytworzonych NA TERENIE DANEGO KRAJU. Ona nie mowi nic o tym, co z tego maja tubylcy. Nic a nic.
Zalozmy, ze w kraju A wszystko jest w rekach obcych. Krajanie tego kraju oczywiscie ostro pracuja, zeby to sie jakos krecilo, ale jednak wlascicielem cyrku jest ktos inny, (najczesciej ze spasionym brzuchem). No i ten ktos ze spasionym brzuchem oczywiscie inkasuje co mu sie nalezy. Czyli prawie wszystko co wypracuje. Czego nie wyciagnie oficjalnie, to wyciagnie nielegalnie (szczegolnie jesli kraj A jest skorumpowany). A w takiej to sytuacji trudno w ogole mowic o zaleznosci PKB i standardzie zycia w kraju, bez sprawdzenia tego CO SIE Z WYPORACOWANYMI DOBRAMI DZIEJE.
Dalej: wyobrazmy sobie kraj B, ktory w przeciwienstwie do kraju A nie oddal w obce posiadanie przedsiebiorstw, uslug itd i posiada podobne PKB co kraj A (zakladamy tez, ze ceny uslug, towarow sa podobne). Nawet dla srednio rozwinietego licealisty jasne jest, ze kraj B jest z gory w pozycji uprzywilejowanej. Bo w kraju A, zeby ludziom sie zylo na podobnym poziomie musza zajsc dodatkowe warunki: dobra wypracowane w tym kraju nie moga byc transferowane do wlascicieli przedsiebiorstw itd. No ale przeciez to jest jakas mzonka. Bo po co ten wlasciciel przejal co przejal w kraju A? Po to, zeby zarabiac i robic co chce. Dlatego tez, t