Tuskolamacz
/ 89.78.5.* / 2007-12-12 18:50
Z pamiętnika Donalda "Cudotwórcy"
Piątek, 30.11.2007 r.
Miła była ta podróż do Wilna. Litwini nawet polskiego się nauczyli! Musiałem udawać, że nie wszystko rozumiem, bo pytali o most energetyczny. Radek nie przysłał mi analiz MSZ na temat mostu, no i nie miałem wyjścia. Opowiedziałem Litwinom o moście przyjaźni i zaufania, jaki łączy nasze kraje. Wieczorem Radek tłumaczył, że próbował przesłać opinie ministerstwa, tylko miał problemy z faksem. Dokumenty dotarły trzy minuty po naszym wyjeździe z Wilna.
Sobota, 1.12.2007 r.
"Uśmiechy nie rozstrzygają problemów. Premierzy Polski i Litwy przyjaźnią się, ale nie potrafią się porozumieć" - napisały litewskie gazety. Dobrze, że przynajmniej o kłopotach z faksem się nie dowiedzieli. Znów zadzwoniła Angela. Może i Litwa to nie był najlepszy kierunek na pierwszą zagraniczną wizytę. W czwartek wysyłam do Berlina Radka. Nasz senior Władek strasznie się nakręcił i niepotrzebnie wciąż nadaje dziennikarzom o Centrum Wypędzonych. Trzeba go namówić do powrotu do jakichś bezpieczniejszych tematów. Na przykład, jego historyjki o bydle i nie-bydle nie były wcale złe.
Niedziela, 2.12.2007 r.
Zadzwoniłem do Waldka. Nie ma już tego poloneza, którym jeździł po Warszawie, gdy był premierem. W sondażach popularności mam około 70 procent poparcia, ale gdybym takim polonezem pojechał do Brukseli, to pewnie miałbym od razu 90 procent... Trudno. Jak ogłosimy, że dla oszczędności chcę zrezygnować z rządowego samolotu, bo za drogi w eksploatacji i dlatego lecę zwykłym rejsowym do Brukseli, to słupki poparcia i tak podskoczą. Trzeba tylko dziennikarzy przypilnować, żeby nie pisali, że tym samym samolotem rządowym lecę do Katowic.
Poniedziałek, 3.12.2007 r.
W końcu pogadałem z Kazikiem. Nie z tym z Londynu, nie, nie. Swój chłop! Lojalnie obiecał, że na razie nie oderwie Śląska od reszty kraju. Nie było czasu na dłuższą pogawędkę, bo chłopaki zorganizowali spotkanie w jednej kopalni... Musiałem zjechać 726 metrów pod ziemię, żeby zobaczyć, jak wygląda praca przy ścianie wydobywczej. Łatwo nie było! Tłoczno tam jakoś. Jeśli tak wygląda codzienna praca górnika, to jestem trochę zaskoczony. Dlaczego po terenie kopalni, i to jeszcze na takiej głębokości, kręci się aż tylu dziennikarzy?
Wtorek, 4.12.2007 r.
Gazety rozgłosiły, że w państwowych firmach zatrudniamy swoich kumpli. Podobno w jednej z nich nie było żadnego konkursu na stanowisko prezesa, bo i tak miał nim zostać Andrzej Śmietanko, znajomek Waldka z PSL. Zapytałem Waldka, jak to się stało. Najpierw tłumaczył się pokrętnie, aż w końcu powiedział, że wszystko było ze mną ustalone!
- Nie pamiętasz? - spytał Waldek. - Piliśmy kawę krótko przed Twoim exposé i zapytałem Cię wtedy: "Lubisz Śmietankę?", a Ty odpowiedziałeś, że lubisz. No to powiedziałem chłopakom, żeby zrobili Andrzeja prezesem, bo myślałem, że się zgadzasz.
Środa, 5.12.2007 r.
Opozycja znowu nas atakuje! Do tego jeszcze kłamią! Zarzucili nam, że robimy czystki polityczne! Chodziło im o zwolnienia regionalnych szefów ZUS. Media wprowadzane są przez nich w błąd, że niby bez względu na kwalifikacje zawodowe wszystkich powyrzucaliśmy... Rozmawiałem o tym z Olkiem. Z naszym Olkiem, ministrem skarbu. No i co? Okazało się, że to jakaś bzdura! Co prawda Olek wyrzucił 14 szefów oddziałów, ale wszystkich oddziałów regionalnych jest 16!
Czwartek, 6.12.2007 r.
Piszą o nas! Piszą! Nie tylko na Jamajce piszą! Rozemocjonowany Bronek przyniósł mi nową stertę gazet. Relacje w zagranicznych mediach nie wyglądały źle. "Wizyta Tuska w Brukseli potwierdza powrót Polski do serca Europy", "Tusk to prawdziwy Europejczyk". Rzeczywiście, media za granicą zdążyły się już na mnie poznać! Ale u nas z dziennikarzami nie jest tak różowo. Szczególnie nie podoba mi się publiczna telewizja. Czasem nawet mają dobre pomysły. Pokazują "Czterech Pancernych" albo Dodę, ale to trochę za mało jak na telewizję z misją. No i krytykują za dużo. Prawda, że każdy może krytykować, ale takie dopuszczanie do krytyki u nas nikomu się nie podoba. Widzowie nie na to czekają!