Kraj, który ma 4 razy więcej urzędników niż żołnierzy zdolnych do walki w jego obronie ma przed sobą dość krótka historię ma szanse istnieć tylko do pierwszej zawieruchy. Tak jak szlachta ze swoim liberum weto nie pozwalała na utrzymywanie wojska królewskiego w Pierwszej Rzeczpospolitej i do jej obrony patrioci posiadali tylko nieliczne odziały niewyszkolonych chłopów uzbrojonych w kosy tak teraz mamy 50 000 słabo uzbrojonych żołnierzy zdolnych do walki i 40 000 starców z wysokimi stopniami wojskowymi, którzy siedzą za biurkami i ze względów fizycznych nie potrafią nawet batalionem nowoczesnej piechoty dowodzić. Mamy samoloty z demobilu armii amerykańskiej lub pozostałości po dostawach radzieckich. Nie mamy wyszkolonej rezerwy na czele, której mogliby stanąć Ci oficerowie staruszkowie siedzący od 20 lat za biurkami. Tylko generałów mamy tyle, co w USA, ale Ci generałowie szkoleni byli w akademii sztabu generalnego 30 lat temu przez wykładowców radzieckich.
Teraz oczywiście zwiększa rząd zatrudnienie urzędników a będzie zmniejszał wydatki na dozbrajanie i szkolenie zawodowej armii. Jeszcze tylko parę wiosen a polskie wojsko nie będzie w stanie wyjechać z koszar bez pomocy ciągników rolniczych, które będą musiały wziąć na hol zardzewiałe 30 letnie pojazdy wojskowe, aby przeciągnąć je do lasu. Jeżeli nawet mamy w magazynach KBKAK dla uzbrojenia 100 tys. rezerwistów to nie mamy tylu odpowiednio wyszkolonych rezerwistów, których potrafilibyśmy zmobilizować w ciągu 24 godzin i rozwinąć pododdziały zawodowe w oddziały 4 krotnie liczniejsze dysponujące odpowiednią siła ognia chociażby dla zabezpieczenia terytorium kraju przed powietrznymi napadami grup dywersyjnych i sił szybkiego reagowania wroga. Ważniejsze od wojska i kształcenia polaków jest rozbudowa armii urzędniczej. W 1990 roku w moim 49 tys. mieście było 89 urzędników w ratuszu. Teraz miasto liczy już tylko 38 tys. mieszkańców a w 2 ratuszach starym i nowym oraz w kilku innych budynkach administracji miejskiej pieniądze za bycie zatrudnionymi pobiera 240 osób a w 1998 roku jeszcze powstało Starostwo powiatowe zatrudniające 120 urzędników. Natomiast w okolicy zlikwidowano 7 jednostek wojskowych oraz ubyło 14 tys. miejsc pracy w przemyśle, 3 tys. miejsc pracy w budownictwie i 1000 miejsc pracy transporcie. Liczba uczniów w szkołach jest mniejsza o połowę a zabudowano 8 wielkich sklepów należących do zagranicznych korporacji i otwarto 15 działów banków. Padło 30 małych placówek sklepowych i 28 warsztatów usługowych.
Miasto jest teraz miastem młodych emerytów górniczych stałych klientów 30 piwiarń czynnych od 7 rano do 24 w nocy. Młodzi jeżdżą do pracy w odległej o 30 km strefie wolnej od podatków.
Kiedy i kto to zmieni?