Krzysztof Jędrzejewski, wiceprezes śląskiego producenta maszyn i urządzeń górniczych rozwiewa wątpliwości inwestorów: spółka nie ma "toksycznych" opcji.
W piątek kurs Kopeksu spadł o 12,6 proc., bo inwestorzy nie mieli pewności, czy firma lub któraś ze spółek z grupy kapitałowej nie zajęła spekulacyjnej pozycji na rynku walutowym, co teraz groziłoby stratami, do jakich przyznały się m.in. Erbud, Ropczyce i Elwo, podmiot z grupy Rafako.
Krzysztof Jędrzejewski, wiceprezes katowickiej firmy, ucina jednak spekulacje inwestorów giełdowych.
Czytaj poniżejReklama:
- Przez ostatnie dwa lata nie zawieraliśmy żadnych transakcji, które miałyby charakter spekulacyjny - mówi pb.pl członek władz Kopeksu.
Dodaje, że w całej grupie kapitałowej dwa lata temu przyjęto politykę, zgodnie z którą transakcje zabezpieczające ryzyko kursowe przypisywane są księgowo do poszczególnych kontraktów. Oznacza to, że do momentu zakończenia realizacji zlecenia (wystawienia faktury) instrument zabezpieczający nie jest wyceniany do wartości rynkowej, a tym samym nie znajduje odzwierciedlenia w wynikach.
- Stosując hedging, w większości przypadków korzystamy z forwardów. Opcje stosowaliśmy w niewielkim stopniu - mówi Krzysztof Jędrzejewski.
Dziś o godz. 14.05 kurs Kopeksu spadał o 2,5 proc. do 8,43 zł. Po opublikowaniu deklaracji wiceprezesa notowania odbiły w górę. O godzinie 15:05 cena akcji rosła o ponad 4 proc. przebijając poziom 9 zł. Dopiero na koniec sesji kurs ponownie poszedł w dół. O godz. 15.58. za akcję płacono po 8,70 zł.