Moja sytuacja wygłada następujaco:
Nie zaliczyłam 2 roku studiów, za powtarzanie musiałabym zapłacić masakrycznie dużo, więc pani z dziekanatu zaproponowała mi przeniesienie na zaoczne. Jako, ze na dziennych miałam duzo wiecej zajeć, po przeniesieniu mnie na rok 2 studiów niestacjonarnych zostałyby mi do zaliczenia tylko 3 przedmioty do zamkniecia roku, resztę miałabym przepisaną. Poinformowano mnie też, że nie zaplacę ponad 4tys. za rok, tylko za kazdy przedmiot, który mam do zaliczenia czyli w sumie ok.1000zl.
Umowilam sie na podpisanie umowy itd., zachodzę i okazuje sie, że pani z dziekanatu skreslila mnie 2 dni wczesniej z listy, bo niby za bardzo się ociągalam?
Dzis wzielam ksero listu z dziekanatu, bede się odwolywać. Tyle, że mila pani oświadczyła, że jezeli mnie reaktywują bede musiala zapłacić teraz 4000tys. za rok bez wzgledu na to, że wiekszosc bede miala przepisaną. Dlaczego? W regulaminie jest tylko napisane, ze róznice programowe ustala dziekan. Nic o oplatach nie znalazlam. Poza tym rozumiem, ze skoro skreslili mnie ze studiow stacjonarnych to na takowe mnie tez przywrocą i pozniej podanie o przeniesienie...
Co mogę zrobić zeby jednak nie placic tych 4tys?