szaren
/ 213.108.114.* / 2010-09-01 16:34
Moim zdaniem Śniadek ma sporo racji.
Zarówno w kwestii praw do obchodzenia rocznic, jak i tej , że politycy chcą grać przeszłością i teraźniejszością Solidarności.
Nikt nie zabrania urządzać obchodów rocznic solidarnościowych, organom państwa. Takie obchody mogły by organizować instytucje państwa ( sejm, senat, rząd). Jeżeli głównym organizatorem jest związek zawodowy, to nie powinno nikogo dziwić , że mogą być pretensje do polityków wywodzących się z solidarności o sprzeniewierzenie ideałom. Solidarność jako związek zawodowy ma prawo do swoich ocen. Skoro chcieliście uniknąć kontrowersji, należało urządzić państwowe obchody, neutralne z określonym programem (odpowiednio ocenzurowanym), gdzie było by miło, kulturalnie , rocznicowo.
Gdzie elity władzy mogły by wygłosić swoje chwalebne przemówienia, była by burza oklasków, odpowiednie transmisje szły by w kraj i świat.
W cywilizowanym świecie, takie uporządkowanie i oprogramowane obchody ważnych rocznic są na porządku dziennym.
W USA czy Europie zach. wiedzą jak to zorganizować, aby było sprawnie, monumentalnie , patriotycznie i sympatycznie.
Oczywiście Solidarność też ma prawo do obchodzenia rocznic solidarnościowych, ale w takim przypadku były by to obchody związkowe, a nie państwowe.
Politycy wypadali by dobrze na celebrach państwowych, a związkowcy na celebrach związkowych, wszyscy byli by zadowoleni, chociaż każdy mówił by to co mu miłe.
Nie rozumiem oburzenia na związek zawodowy za to, że działa i mówi jak związek zawodowy, że ma pretensje do ludzi którzy zawdzięczają swoje kariery (apanaże, limuzyny, żyrandole) związkowi, a potem na ten związek - zdaniem związkowców - się wypięli.
To jest oczywiste dla każdego choć trochę myślącego i znającego miejscowe (Polskie) realia.
Nie wierze, że tacy "wytrawni" politycy i "notable" którzy zawdzięczają swój obecny status związkowi, tego nie wiedzieli. Ba nie dopuszczam tej myśli do świadomości, bowiem gdyby tak było w istocie, to musiałbym bardzo mocno zmienić swoją opinię o klasie i inteligencji klasy politycznej w Polsce.
A skoro to przewidywali, ba spodziewali się tego, a nawet świadomie swoimi wystąpieniami zaognili sytuację - mam na myśli Pana Tuska i Pana Kaczyńskiego , ale tez i innych - to znaczy ze dalej robią politykę i igrzyska.
W każdym razie macie się czym zajmować, i zapewne jeszcze przez jakiś czas się popienicie, do następnego konfliktowego , umiejętnie zainscenizowanego i medialnie
rozpropagowanego powodu.
Jeżeli życie polityczne w Polsce jest swego rodzaju "nadbudową", to mam takie wrażenie , że ta "nadbudowa" w Polsce spoczywa nie na filarach ale na balonach.
Piszę ironicznie, ale jak pisać o tym inaczej?