wowa52
/ 150.254.22.* / 2008-12-04 19:47
Jak ciągle słyszę o dobrodziejstwie kredytu dla gospodarki, to mam ambiwalentne odczucia.
Wytwarzam urządzenia elektryczne dla budownictwa, więc jestem potencjalnie b. blisko kryzysu.
W latach 2005-2007 rosło to aż za bardzo bo 20-44% na rok. W tym czasie robiąc optymistyczną prognozę mógłbym "inwestować" biorąc kredyt. W bieżącym roku krzywa zmieniła swój kształt i jest mniej spokojna o trendzie trudniejszym do przewidzenia. Skutek to 14% wzrostu za półrocze i tylko 4,5% po 11 miesiącach. Widać spowolnienie wyraźne, ale to jeszcze nie spadek, a o załamaniu trudno nawet mówić, zwłaszcza że... nie mam kredytu i mogę trochę stracić na kosztach bieżących.
Jak słyszałem przez ostatnie lata z każdego kąta "weź kredyt, co sobie będziesz żałował , cały świat jedzie na kredycie", to tak jakbym słuchał namawiania do zbiorowego samobójstwa. Kredyt powinien być trudno dostępny i tylko dla tych , których na to naprawdę stać. To nie znaczy, że ma być drogi, ale nie powinien się "prostytuować".
Ale banki zrobiły się pazerne, "dawały" wszystkim , planowały bez uwzględnienia efektu przegrzania. Zapomniały o tym, że dłużnicy w swej masie są wspólnikami wierzyciela. A teraz jak dostały po łapach i powinny pójść pod młotek to skamlanie i łzy. Jak traktować pomoc państw dla banków w kontekście likwidacji naszych stoczni? Że na przywołanej wyżej zasadzie banki są wspólnikami państw a stocznie nie?
Wiem, że za parę miesięcy może będę przeceniał to co obecnie w produkcji, ale skoro jestem tani to może się też okazać, że przejmę rynek od droższych (import). Jak nie będę pazerny, dam dobry produkt za uczciwą cenę to przetrwam a może i wypłynę... czego również wszystkim pracującym w Kraju życzę.
Spekulującym zaś "produktami finansowymi" życzę, by zabrali się za normalną robotę, co przy zerowej stopie banku centralnego będzie chyba konieczne...
No i nie dawajmy sobie wmówić, że obecnie budzimy się z ręką w amerykańskim nocniku- w końcu nie my go napełniliśmy choć odór czujemy.