Wzrosty na emerging markets były związane z tym, że w krajach tzw. rozwiniętych stopy procentowe obniżono praktycznie do zera, pompując w nie jednocześnie ogromne ilości pieniądza bez pokrycia, który szukał jakiejś szansy zarobku na wyższym oprocentowaniu, opierając się dodatkowo na legendach o tym jak banki centralne mogą zrobić wszystko i uratować gospodarkę przed kryzysem.
Tym czasem same go w niego wpędziły i pojawiły się następne legendy, jak to zaraz wyprowadzą go z t ego kryzysu i to tymi samymi metodami,co ten kryzys spowodowały, bo nic innego nie potrafią.
Oczywiście okazało się to iluzjami i fantazją, co widać po braku efektów w gospodarce przez co dotychczasowa wiara w omnipotencję zamieniła się w impotencję, co widać po danych z gospodarki i wynikach i prognozach spółek.
Dlatego od kilku miesięcy zaczęły mocno rosnąć rynkowe stopy procentowe w krajach rozwiniętych, co zmniejszyło atrakcyjność inwestowania w ryzykowne aktywa na rynkach rozwijających się. Stąd paniczna ucieczka kapitału, załamanie kursów walut wielu krajów i ich kursów giełdowych.
Dotychczasowy system finansowy kończy swój żywot, stąd wpada w nerwowe konwulsje, które niektórym wydawać mogą się światełkiem w tunelu, ale to tylko światła nadjeżdżającego ekspresu.
Nie da się żyć stale ponad stan i wydawać więcej niż się zarabia, nie martwiąc się kto to potem spłaci.
Ucieczka kapitału z emerging markets zamiast cieszyć je,że zwiększą dzięki temu eksport i ich gospodarka stanie na nogi, powoduje niepotrzebną panikę rządów i banków centralnych, bezmyślnie próbujących z tym walczyć, co tylko pozbawia je rezerw dewizowych i osłabiając je naraża na jeszcze większy odpływ.
Jednocześnie w krajach rozwiniętych inwestorzy widzą już negatywne skutki prowadzonej polityki i przestają już liczyć się z tym, co ich banki centralne robią, co powoduje ostry wzrost stóp procentowych, bez względu na to czy skończą, czy nie skończą, czy zmniejszą więcej, czy mniej drukowanie, bo w ogóle już nie w tym rzecz, kiedy gospodarka sypie się na rekordowych długach z braku popytu, a nie opłaca się w nic inwestować, bo przyszły popyt wyczerpany został w ramach próby powstrzymania kryzysu, a jednocześnie nagromadzone zostały do tego mocno przewartościowane ogromne zapasy wszystkiego, od akcji, poprzez obligacje, surowce czy nieruchomości.
I teraz ktoś musi za to zapłacić.